Adam Małysz: Horngacher to trudny negocjator

Korespondencja z Planicy

Dawid BOŻEK: Jak pan podsumuje ten sezon? Mamy wrażenie, że to, co ostatnimi czasy wyczyniał na skoczniach Kamil Stoch, przechodziło ludzkie pojęcie…

Adam MAŁYSZ: – Dokładnie tak było. To jest mistrz nad mistrzami. Wypracował sobie pewien system, który tak mocno funkcjonuje, że w tym momencie Kamil jest najlepszym zawodnikiem na świecie. I nie zmieni tego nawet fakt, że nie udało mu się zdobyć małej Kryształowej Kuli za wygranie klasyfikacji lotów. Przez cały sezon był w bardzo wysokiej formie, co rzadko komu się zdarza.

 

Spodziewał się pan, że ten sezon w wykonaniu Stocha będzie jeszcze lepszy niż poprzedni?

Adam MAŁYSZ: – Myślę, że nikt się tego nie spodziewał. Wiedzieliśmy, że będzie dobrze, ale że aż tak?

 

W którym momencie pomyśleliście sobie, że ten gość będzie tak dominował?

Adam MAŁYSZ: – De facto po Turnieju Czterech Skoczni. Kamil zrobił wtedy tak duży postęp, że na skoczni robił co chciał. Był przy tym również bardzo mocny psychicznie, co widzieliśmy choćby w Garmisch-Partenkirchen, gdzie pod koniec drugiej serii zrobiła się długa przerwa, a na górze zostało tylko dwóch skoczków. Kamil oczywiście to wytrzymał. Zresztą ma potężne doświadczenie. W wieku 30 lat wypalić taką bombę… To był jego najlepszy sezon.

 

Wspomina pan o wieku. Czy nie jest tak, że skoki przestały być domeną młodych, a większą rolę odgrywa doświadczenie?

Adam MAŁYSZ: – Granica wieku się przesunęła. Kiedyś to były 32-33 lata – później zawodnicy nie dawali już rady i kończyli kariery. Teraz można skakać z powodzeniem w wieku 35-37 lat, a nawet po czterdziestce, co pokazuje Noriaki Kasai. Rzeczywiście bardzo duże znaczenie zaczyna mieć doświadczenie. Możesz wejść w młodym wieku do Pucharu Świata i to od razu na wysoki poziom, ale po chwili już cię nie ma. Mamy przykład Domena Prevca z ostatnich lat. Najpierw wygrywał, potem zniknął. I to jest właśnie problem młodych zawodników. Z tymi doświadczonymi jest tak, że potrafią rozłożyć odpowiednio siły i ciężko pracować na to, co osiągają.

 

Stefan Horngacher pozostanie trenerem polskich skoczków przynajmniej przez rok.To dobre rozwiązanie czy można było tę kwestię rozwiązać inaczej?

Adam MAŁYSZ: – To była jego osobista decyzja. Kiedy w Pjongczangu z nim o tym rozmawialiśmy, był skłonny do podpisania dwuletniej umowy, choć oferowaliśmy mu czteroletnią. Mówił jednak, że musi się zastanowić. Przed ostatnim konkursem sezonu stwierdził z kolei, że na razie chce podpisać na rok. Wydaję mi się, że jego ruch świadczy o tym, że chce otworzyć sobie furtkę do negocjacji pod kolejne lata. A Stefan potrafi być trudnym negocjatorem.