Cztery piłki meczowe i… nic

Sytuacja wyjściowa polskich siatkarzy przed II fazą była znakomita, ale przez kilka dni z Warny napływały niepokojące wieści. Michał Kubiak, kapitan i niekwestionowany wódz, grał w trzech meczach eliminacyjnych z problemami żołądkowymi. Dwa dni temu pojawiła się gorączka i intensywnie leczył przeziębienie. O zajęciach, a nawet wyjściu z hotelu, nie mogło być mowy. Miejsce Kubiaka w podstawowym składzie zajął Aleksander Śliwka. Niestety, nie był to jego najlepszy dzień. Problemy z plecami miał również Fabian Drzyzga, ale ostatecznie w ekspresowym tempie został „poskładany” przez sztab medyczny. Tylko że i on nie może powiedzieć, że z Argentyną zagrał dobrze.Bez kapitana mieliśmy poważne kłopoty, a biało-czerwoni rozegrali najgorszy mecz w mistrzostwach świata. Skończyło się porażką 2:3, przy czym w tie-breaku prowadziliśmy już 14:11, by ostatecznie ulec 14:16.

Jeszcze w I secie biało-czerwoni grali szybko i pomysłowo, wypracowali też sobie wysoką przewagę. Po akcjach Artura Szalpuka oraz skutecznych blokach objęliśmy prowadzenie 21:12. W tym momencie nikt nie miał wątpliwości, kto wygra tę odsłonę.

Nic też nie wskazywało, że rywal może nam sprawić jakiekolwiek kłopoty. A tymczasem w II secie koncentracja naszego zespołu spadła, zaczęły się rozmowy na parkiecie, co rywal potrafił wykorzystać. Trener Heynen się irytował, robił roszady w składzie i szybko wykorzystał dwie przerwy. Argentyńczycy grali poprawnie i wystarczyło to, by zdobyć 7 pkt z rzędu. Biało-czerwoni prowadzili 14:12, zaś po krótkim czasie przegrywali 14:19. Końcowe fragmenty również należały do rywali i pewnie wygrali. To był niewątpliwie najsłabszy set w wykonaniu naszej drużyny w tym turnieju, choć nie wiedzieliśmy, co nas jeszcze czeka… Trudno marzyć o wygranej, jeśli w ataku gra się na poziomie zaledwie 32% skuteczności.

Po tak kiepskim secie wydawało się, że biało-czerwoni wrócą do poprawnej gry, bo właśnie o taką chodziło. I ponownie spotkał nas spory zawód. Podopieczni trenea Heynena prezentowali się bojaźliwie w każdym elemencie. Artur Szalpuk doprowadził do stanu 16:17, ale siatkarze z Argentyny zdobyli 5 „oczek” z rzędu. Owszem, biało-czerwoni udanie finiszowali, ale nie zdołali odrobić strat. Rywale nie grali olśniewająco, ale na tyle skutecznie, że wystarczyło to na „rozklekotanych” polskich siatkarzy.

W czwartej odsłonie była walka nerwów. Siatkarze z Argentyny nie mieli nic do stracenia, zaś nasi siatkarze nie zdołali się do końca pozbierać. W czwartej odsłonie przegrywaliśmy już 17:20, by doprowadzić do remisu i zaczęła się walka punkt za punkt. Kiedy w końcowych fragmentach na zagrywce pojawił się Damian Schulz, zyskaliśmy dwa punkty. One sprawiły, że w końcu doprowadziliśmy do remisu. O wszystkim miał zadecydować tie-break i to chyba jest największą niespodzianką rywalizacji na parkiecie w Warnie.

A w nim znów było sporo emocji. Przegrywaliśmy 4:7, by doprowadzić do remisu 7:7, przy zagrywce Drzyzgi. W tym momencie zatliła się iskierka nadziei, ale rywale nie zamierzali rezygnować. W końcówce wszystko mieliśmy w swoich rękach i… wszystko też zepsuliśmy. Jakie będą tego konsekwencje – czekają nas mecze z Francją i Serbią – trudno w tej chwili przewidzieć.

 

POLSKA – ARGENTYNA 2:3 (25:16, 19:25, 23:25, 25:23, 14:16)

POLSKA: Drzyzga, Szalpuk, Nowakowski, Kurek, Śliwka, Kochanowski, Zatorski (libero) oeaz Schulz, Łomacz, Bieniek, Kwolek, Konarski. Trener Vital HEYNEN.

ARGENTYNA: Cavanna, Poglajen, Loser, Lima, Conte, Sole, A. Gonzalez (libero) oraz Zanotti, J. L. Gonzalez, Crer, Lopez, Ramos, De Cecco. Trener Julio VELASCO.

Sędziowali: Jurij Ramirez Ortiz (Dominikana) i Andrej Zenowicz (Rosja). Widzów 1500.

Przebieg meczu

I: 10:3, 15:10, 20:12, 25:16.

II: 10:9, 14:15,15:20, 19:25.

III: 7:10, 13:15, 16:20, 23:25.

IV: 8:10, 14:15, 17:20, 25:23.

V: 3:5, 9:10, 14:16.