Heynen utrudnia zadanie rywalom

Włodzimierz SOWIŃSKI: Czy takiego scenariusza – łatwych 6 punktów – można było oczekiwać w meczach z Kubą oraz Portoryko?

Leszek DEJEWSKI: – Spodziewałem się, że z Kubą i Portoryko będzie najłatwiej, a potem skala trudności będzie rosła. Trochę mnie zmroził oraz zaniepokoił przegrany set z Kubańczykami. Potem jednak tłumaczyłem sobie, że to debiutancka trema. Niemniej jego strata uświadomiła siatkarzom, że czujność obowiązuje na każdym kroku. Z Portoryko poszło już lepiej, ale też rywal nie stawiał żadnego oporu. Może to i dobrze, bo siatkarze nabierają pewności siebie i wzmacniają się mentalnie. Ale najważniejsze gry przed nami.

Co do tej pory zaskoczyło pana z naszej strony?

Leszek DEJEWSKI: – To będzie chyba zagadkowy turniej w wykonaniu biało-czerwonych. Heynen ciągle rotuje składem i wcale z tej ścieżki nie zamierza zbaczać. To na pewno utrudnia zadanie rywalom, bo nie potrafią aż tak dokładnie przeanalizować naszej gry. Belg jest doświadczonym szkoleniowcem i zapewne dobrze wie, co robi. Ma swoją filozofię prowadzenia zespołu oraz strategię. Taki styl pracy zaakceptowali zawodnicy. Odnoszę wrażenie, że atmosfera wokół reprezentacji jest dobra i nie ma podziału w zespole, a to niezwykle istotne w takim turnieju.

Kogo w grupie eliminacyjnej należy się obawiać najbardziej?

Leszek DEJEWSKI: – Jeszcze przed mistrzostwami wskazałbym na Bułgarię, bo gospodarzom zawsze pomagają ściany. Oglądałem jej mecz z Iranem i zwycięstwo Persów nie podlegało dyskusji. Wiadomo, z jakimi kłopotami zmaga się trener Płamen Konstantinow, ale postawił na swoim. Odstawił krnąbrnych zawodników dla dobra drużyny, która jest również zagadką. Musimy jednak uważać na gospodarzy, bo są nieobliczalni. Natomiast z Iranem ostatnio toczyliśmy niezwykle wyrównane potyczki, okraszone wybuchami emocji pod siatką. Przypuszczam, że tak będzie również w Warnie. Ewentualna wygrana otwiera nam drogę do pierwszego miejsca w grupie, a zapewne taki cel został postawiony przed siatkarzami.

Czy biało-czerwonych stać na czołową „szóstkę” turnieju?

Leszek DEJEWSKI: – Nie stawiałbym tak sprawy zaledwie po dwóch wygranych. Na razie turniej jest w fazie „rozruchu” i niewiele może powiedzieć o ich uczestnikach. Widziałem fragmenty meczu Brazylia – Francja i byłem pod wrażeniem. Przed wczorajszym treningiem rozmawiałem z naszymi zawodnikami, którzy zobaczyli całe spotkanie i stwierdzili, że było godne finału. No, ale zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja.

Która reprezentacja jest pana faworytem?

Leszek DEJEWSKI: – Nie postawiłbym na jedną, bo grono kandydatów do podium jest spore: Francja, USA, Brazylia, Serbia, Włochy jako współgospodarz turnieju. Rozmawiałem z Lukasem Kampą, naszym rozgrywającym, który miał okazję grać dwumecz kontrolny z Brazylią. Wyszło na remis, ale stwierdził, że to nie ta sama drużyna, co za czasów Bernardo Rezende. Nasza reprezentacja, mimo wszystko, ma mniejszy potencjał niż główni faworyci. Niemniej zespół został odmłodzony, co będzie procentowało w przyszłości. Po eliminacjach wiele się wyjaśni, a w drugiej fazie turnieju będzie jeszcze ciekawiej.

Czy mistrzostwa powinny być rozgrywane w dwóch krajach?

Leszek DEJEWSKI: – Jestem przeciwnikiem takiego rozwiązania. Ferdinando De Giorgi był na inauguracyjnym spotkaniu Włochów i był zachwycony atmosferą. Z napływających informacji wynika, że Bułgarzy mają kłopoty organizacyjne. Rozumiem, że z punktu widzenia marketingowo lepiej organizację powierzyć dwóm krajom, ale przede wszystkim powinna się liczyć strona organizacyjna i sportowa. A główni aktorzy, czyli siatkarze, są spychani jakby na drugi plan.