Jakub Kowalski: Moje życie wywróci się do góry nogami

W jakich okolicznościach dowiedział się pan o rozstaniu z Ruchem?
Jakub KOWALSKI: – W poniedziałek stawiłem się w klubie na pierwszym treningu i spotkałem dyrektora Ziętka, który zapewnił mnie, że „dzisiaj będzie się zdzwaniał z moim menedżerem”. To przeciągnęło się do wtorku, kiedy dyrektor poinformował mnie o ostatecznej decyzji. Chciałbym zaznaczyć, że klub nie przedstawił mi żadnej oferty. Czytam teraz różne dziwne rzeczy; że nie dogadaliśmy się finansowo, że Kuba zarabiał 10 czy 20 tysięcy i za te pieniądze można pozyskać trzech zawodników. Ja 20 tysięcy nie zarabiałem nawet w ekstraklasie. Może kibice nie wiedzą, jakie teraz w Ruchu są realia. Nikt nie ma połowy z tych 20 tysięcy, w ogóle nie ma mowy o takich pensjach. Nie rozeszło się więc o pieniądze.

Przy Cichej uznano, że pańskie umiejętności już nie przydadzą się drużynie?
Jakub KOWALSKI: – Miniona runda nie była w moim – naszym – wykonaniu perfekcyjna i to też sprawia, jak jesteśmy odbierani indywidualnie. Gdybyśmy zajmowali teraz 5. miejsce, to inne byłyby głosy, inne nastroje. Zwykle nie czytam komentarzy, ale z ciekawości tym razem je przejrzałem. Pada wiele miłych słów, które mnie budują. Sporo kibiców ciepło się o mnie wypowiada, za co im dziękuję. Patrząc na inne kluby, inne – poważniejsze – ligi, często jest tak, że z niektórymi zasłużonymi dla klubu zawodnikami przedłuża się umowy. Po cichu liczyłem, że tak może stać się ze mną. Oczywiście – nie uważam się za nie wiadomo kogo, ale zżyłem się z Ruchem. Pamiętajmy, że ta drużyna jest bardzo młoda. Uważam, że każdy doświadczony zawodnik jest w tej szatni potrzebny. Nie chcę absolutnie, by te słowa zostały zinterpretowane jako obarczanie młodzieżowców winą. Po prostu jestem zdania, że tych starszych, od których młodsi mogą pewnych kwestii się nauczyć, jest za mało. Też kiedyś byłem bardzo młody, siedziałem w „starej” szatni pełnej doświadczonych piłkarzy i to bardzo mi pomogło. Sądzę, że jeszcze byłbym w stanie pomóc tym chłopakom. Szkoda tego wszystkiego…

Ma pan duży żal?
Jakub KOWALSKI: – Powiedziałem już, że tak się nie powinno postępować z ludźmi, którzy są z klubem zżyci, dla których Ruch coś znaczy. Byłem blisko osiągnięcia liczby 100 występów w barwach „Niebieskich”. Mogło być ich więcej, ale i tak twierdzę, że to sporo. Gdy wracałem tu przed rokiem, myślałem, że zadomowię się w Chorzowie na dłużej niż rok. Stało się inaczej. Jako że nikt ze mną nie rozmawiał, w grudniu próbowałem porozmawiać w klubie o tym, co dalej. Gdybym usłyszał: „Kuba, nie wiążemy z tobą przyszłości, mamy inny plan, odmładzamy zespół, szukamy innych”, to można byłoby podać sobie ręce, zrobić zdjęcie i pożegnać się jak ludzie. Oczywiście – jakiś żal by był, ale przyjąłbym to normalnie. A takie powtarzanie: „zobaczymy, negocjujemy…” Przecież niczego nie negocjowaliśmy, nie dostałem żadnej propozycji. Trochę inaczej powinno się to załatwić, a wtedy to rozstanie, ta sytuacja, nie byłaby dla mnie tak ciężka, jak teraz.

Co usłyszał pan od trenera Marka Wleciałowskiego?
Jakub KOWALSKI: – Z trenerem rozmawiałem na cztery kolejki przed końcem jesieni. Zapytałem, jaka jest moja sytuacja. Usłyszałem, że trener jest krótko w klubie, nie wie jeszcze dokładnie, na czym stoi i żebyśmy dali sobie czas do ostatniego meczu. Tak zrobiłem. Wtedy trener powiedział, że jestem dla niego trzeci wśród bocznych pomocników – po Pawle Mandryszu i Tomku Podgórskim – i miałbym problem z załapywaniem się do „osiemnastki”. Dodał jednak, że nie mówi „nie”, nie widzi przeciwwskazań, bym został. Wiadomo, że już wtedy wiedziałem, co się święci, ale przecież wcześniej, gdy trener Marek do nas przyszedł, też usiadłem na ławce, mimo że wcześniej grałem wszystko. W pewnym momencie jednak nowy trener mi zaufał, czyli postawą na treningu udowodniłem wartość, strzeliłem gole Pogoni Siedlce i Siarce Tarnobrzeg. Tak samo podszedłbym do tematu w okresie przygotowawczym. Chciałem podjąć tę sportową rywalizację, ale nie było mi to dane.

Co będzie z Ruchem?
Jakub KOWALSKI: – Życzę mu jak najlepiej. Mam nadzieję, że chłopaki jak najszybciej zapewnią sobie utrzymanie, bo to priorytet. Przewaga nad strefą spadkową wynosi kilka punktów, a oczywiste jest, że każdy będzie się wzmacniał, każdy też zbroi się na Ruch. Szkoda byłoby, gdyby z tych planów, które moim zdaniem były na wyrost – czyli mówienie głośno o awansie do I ligi – wszystko odwróciło się w ten sposób, że zrobi się z tego liga III. Oby w klubie ustabilizowały się pewne kwestie, które chłopakom nie pomagają, a wręcz przeszkadzają w normalnej pracy i skupianiu się na obowiązkach.

Co dalej z panem?
Jakub KOWALSKI: – W tym województwie już chyba nie ma klubu, do którego mógłbym pójść. Na razie jestem jeszcze w domu, w Bielsku-Białej, ale czeka mnie wyprowadzka. Mam dylemat, jak to wszystko zrobić, ale to już kwestie prywatne. Czy wyjeżdżać sam? Czy z rodziną? Moje życie wywróci się do góry nogami, ale taki jest nasz zawód. Myślę, że jeszcze jestem w stanie jakiemuś klubowi pomóc, pograć na poziomie. Butów na kołku nie zawieszam. Gdybym widział, że młodzież naciska i to już nie jest „to”, zdecydowałbym się zakończyć grę w piłkę, ale to jeszcze nie ten czas. Mam 31 lat. Niektórzy powtarzają, że to najlepszy czas dla piłkarza. Wierzę, że ktoś zdecyduje się na współpracę ze mną.

Zastanawia się pan, co będzie po karierze?
Jakub KOWALSKI: – Ostatnio bardzo często o tym wszystkim myślę. Zważywszy na to, co zobaczyłem podczas swojej kariery, sądzę, że kompletnie odpuszczę sobie piłkę. Nie będę raczej pracował w roli trenera. Kocham ten sport, były fajne chwile, które mnie nakręcały, ale zbyt wiele przeżyłem złego. W tę stronę raczej nie pójdę. Jakieś znajomości przez te wszystkie lata zawiązałem. Życie pokaże, co z tego wyjdzie. Różnie może być.

 

Na zdjęciu: Jakub Kowalski po rozstaniu z Ruchem opuści województwo śląskie, ale ma pozostać na szczeblu centralnym.