Kapitan podpadł kibicom

„Grzeszeszczyk ch#j nie kapitan” – transparent o takiej szokującej treści wywiesili najzagorzalsi kibice GKS-u podczas sobotniego meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (2:2), wcześniej „pozdrawiając” też środkowego pomocnika podobnym okrzykiem. „Grzeszczu” po końcowym gwizdku jako pierwszy z zawodników podszedł do „młyna” i przez niekrótką chwilę rozmawiał z fanatykami. Czym naraził im się kapitan i najlepszy na przestrzeni kilku ostatnich sezonów piłkarz drużyny z Tychów?

Transparent w odpowiedzi

Oddajmy głos jednemu z kibiców: – Transparent był odpowiedzią na niegodną postawę piłkarza, a już tym bardziej takiego z opaską kapitana. Kibice, którzy tydzień temu pojechali za własne pieniądze za ukochanym klubem na drugi koniec Polski, do Bytowa, po raz kolejny byli świadkami fatalnej gry piłkarzy (GKS przegrał 1:4 – dop. red.). Poleciały z sektora jakieś drobne wyzwiska, w stylu „co wy k… gracie”. W odpowiedzi od kapitana drużyny usłyszeli między innymi cytat „Po ch… tu przyjechaliście?”. Czy zatem garstka kibiców na odległym wyjeździe jest aż tak wielką presją i wyzwaniem dla Łukasza Grzeszczyka, który wciąż celuje w to, by w przyszłości grać na boiskach ekstraklasy? Przecież to dzięki kibicom jego zawód ma rację bytu…

Fanatyk GKS-u opowiada też, że po meczu w Bytowie zawodnicy nie zdecydowali się podejść pod sektor gości, a słowa, które okazały się zapalnikiem, kapitan wypowiedział podczas meczu. Było to możliwe, bo stadion Bytovii jest bardzo kameralny, a trybuny umiejscowione są tuż przy boisku.

Sprawa zamknięta

Skontaktowaliśmy się z Łukaszem Grzeszczykiem. – Nie ma czego komentować. Podszedłem do kibiców i wyjaśniłem, o co poszło. Nie chcę tego już roztrząsać. Nie ma to sensu – powiedział nam 31-letni środkowy pomocnik.

Krzysztof Trzosek, rzecznik GKS-u, dodał: – Łukasz z własnej woli tuż po meczu z Podbeskidziem podszedł do kibiców, by wyjaśnić sytuację. Kibice są naszym 12 zawodnikiem, wszyscy razem tworzymy wielką rodzinę. Sprawa jest zamknięta i bardzo liczymy na wsparcie z trybun w kolejnych spotkaniach.

Jak dialog z kapitanem i resztą zespołu przebiegł z perspektywy kibiców? – Łukasz przyszedł pod „gniazdo” jako pierwszy, a zaraz za nim cała drużyna. Przez dobrych 15 minut po meczu trwała wzajemna wymiana zdań, co ważne – nie doszło do żadnych rękoczynów. Konstruktywna krytyka, wymiana argumentów, ogrom emocji z obu stron… Mamy nadzieję, że taki „wystrzał” pojawił się po raz ostatni, a piłkarze – szczególnie kapitan – zrozumieją swój błąd i docenią zawód, jaki wykonują – mówi nam cytowany już wcześniej fanatyk klubu z Tychów.

Nie pierwszy raz

Łukasz Grzeszczyk w GKS-ie występuje od 3,5 roku. Trafił tu w przerwie zimowej sezonu 2014/15 z Sandecji Nowy Sącz. Początki łatwe nie były, bo nie zdołał uratować zespołu przed spadkiem z pierwszej ligi. Co prawda potem walnie przyczynił się do powrotu na zaplecze elity, sięgając zresztą po koronę króla strzelców drugoligowego frontu, ale droga ku temu też nie była usłana różami. Zdarzyło się, że na trybunach zaintonowano: „Hej Grzeszczyk, cztery promile…”

– Niegdyś Łukasz został – delikatnie mówiąc – złapany na gorącym uczynku w jednym z tyskich klubów. Od tamtej pory większych incydentów nie zaobserwowaliśmy. Stał się za to najlepszym zawodnikiem, który znacząco przyczynił się do awansu i utrzymania w pierwszej lidze. W Bytowie przypomniał o swoim charakterze, co dosadnie uraziło wszystkich, dla których piłkarski GKS to coś więcej. Mamy nadzieję, że to ostatni taki „występek”. Grajmy i walczmy w każdym meczu o zwycięstwo – tak, jak wyglądało to na wiosnę. Bez obrażania się, bo boisko to nie przedszkole, a raczej poligon do zarabiania niemałych sum pieniędzy. A więc panowie piłkarze: ambicja, walka i zaciśnięte zęby, bo teraz tym bardziej jest coś do udowodnienia – dodaje jeszcze w rozmowie ze „Sportem” fanatyk GKS-u.

My zaś spuentujmy to tak, że w emocjach, przy kiepskim wyniku, słysząc wulgaryzmy z trybun, mogą puścić nerwy. Najważniejsze, że Łukasz Grzeszczyk nie schował głowy w piasek i w sobotę stanął przed kibicami. O to, że GKS-owi jeszcze bardzo się przyda, jesteśmy spokojni. Pokazał to zresztą już w meczu z Podbeskidziem, strzelając jednego z goli. Jego kontrakt wygaśnie po sezonie.

 

LICZBY
106
MECZÓW ligowych rozegrał w GKS-ie Tychy Łukasz Grzeszczyk

32
GOLE w tyskich barwach strzelił „Grzeszczu”

600
TYSIĘCY złotych – podobno takiej kwoty zażądał latem Grzegorz Bednarski, prezes GKS-u Tychy, od Zagłębia Sosnowiec, które było zainteresowane wykupieniem Grzeszczyka