Kopalnia to są jego klimaty

Przed walką wieczoru gali „Underground Boxing Show X im. Wiesława Pazgana”, organizowanej przez Tomasza Babilońskiego, która odbędzie się w Kopalni Soli Wieliczka, Robert Talarek (21 zw. – 13 KO, 13 por., 2 rem.) wejdzie do ringu w górniczym hełmie z lampką. Czy więc jego rywal, John Rene (12 zw. – 9 KO, 1 por., 2 rem.), amerykański żołnierz stacjonujący w Niemczech, wejdzie w mundurze albo z karabinem?

Nazywają go „Rocky”

– Ucieszyłem się, że będę boksował w walce wieczoru w Wieliczce, bo tam są fajne gale. Ja dobrze czuję się pod ziemią, bo na co dzień zjeżdżam do pracy w kopalni, więc to mój klimat – powiedział Talarek, mieszkający w Rudzie Śląskiej, a przez kolegów z pracy nazywany „Rocky”. – Pewnie dlatego, że w moich walkach często leje się krew – śmieje się górnik z kopalni węgla kamiennego Bielszowice.

Sobotni pojedynek z Rene stoczy na ringu ustawionym w komorze Warszawa, do której trzeba zjechać 125 metrów w dół. – Codziennie od poniedziałku do piątku zjeżdżam na 6.00 rano na szychtę na głębokość 840 lub 1000 metrów i nie da się ukryć, że daje się to odczuć w pracy ze względu na temperaturę i ciśnienie.

W Wieliczce będzie to tylko 125 metrów i różnica w ciśnieniu będzie minimalna, dlatego nie będę miał jakiegoś wielkiego handicapu wobec mojego rywala. Ale cieszę się też, że po raz kolejny będę miał okazję boksować w walce wieczoru, bo to dodatkowa motywacja dla mnie – powiedział Talarek.

Zawodowiec od 5 lat

35-letni rudzianin przez długie lata boksował amatorsko, między innymi w Kleofasie Katowice, gdzie spotkał się z obecnym trenerem i promotorem grupy Silesia Boxing Irosławem Butowiczem. Na zawodowych ringach walczy od ponad pięciu lat, debiutował 6 kwietnia 2013 roku w Kaliszu, wygrywając na punkty z Rafałem Piotrowskim.

Potem był remis i dwie porażki, sukcesów więc nie notował, a zwycięstwa często przeplatał porażkami. Ale był twardy i zawsze walczył do końca, dając gwarancję, że w ringu z jego udziałem zawsze będzie się coś działo.

Fot. Grzegorz Radtke/400mm

Posypały się więc także zaproszenia z innych krajów, Niemiec, Anglii, Francji – w sumie na zagranicznych ringach stoczył ponad 20 walk, mając często znakomitych rywali.

– Największe wrażenie zrobili na mnie Brytyjczycy John Ryder, z którym przegrałem przed dwoma laty w Glasgow, oraz Liam Smith. Z tym drugim boksowałem w 2015 roku w Liverpoolu i przegrałem przed czasem, jak dotąd jedyny raz w karierze. Smith w tym samym roku został mistrzem świata WBO w junior średniej. Obronił ten pas dwukrotnie, a stracił go po nokaucie z rąk Meksykanina Saula Alvareza – wspomina rudzianin.

Górnik z Bielszowic zaskoczył w ostatnich dwóch latach i zrobiło się o nim głośno. Jesienią 2016 roku w Hameln (Niemcy) sensacyjnie znokautował miejscowego faworyta, Turka Goekalpa Oezeklera i zdobył mistrzowski pas IBF Europy Wschodnio-Zachodniej.

Potem w Gdańsku niespodziewanie wygrał z mającym wielkie aspiracje Norbertem Dąbrowskim; w Katowicach pokonał Kubańczyka Ericlesa Marina i zdobył tytuł międzynarodowego mistrza Polski w superśredniej. Kolejną sensację sprawił w francuskiej miejscowości Cahors, gdzie 3 listopada 2017 roku znokautował w 8. rundzie miejscowego idola i wielkiego faworyta Franka Haroche’a, zdobywając pas IBO Intercontinental w wadze średniej. To było jego czwarte z rzędu wyjazdowe zwycięstwo i trzecie przed czasem.

Ponownie z Dąbrowskim?

Pojawiły się kolejne ciekawe propozycje, ale zdecydował się na rewanżowy pojedynek z Dąbrowskim, który odbył się podczas majowej gali Marcina Najmana na warszawskim Stadionie Narodowym. To była jedna z najlepszych walk tego wieczoru, zakończona jednak punktowym zwycięstwem rywala. Ponieważ między nimi jest teraz remis, kto wie, czy nie dojdzie do trzeciej konfrontacji. W sierpniu Talarek wrócił na zwycięską ścieżkę, pokonując w Międzyzdrojach Ukraińca z polskim paszportem Artema Karpeca.

To po tej gali jej organizator, Tomasz Babiloński, zaproponował Talarkowi występ w Wieliczce. – Robert to charakterny bokser, łączący treningi z pracą w kopalni. Teraz spotka się z żołnierzem służącym dla NATO, walczącym dotychczas na niemieckich ringach amerykańskim mańkutem Johnem „The Doc Captain Caveman” Rene. Gwarantuję, że będą wielkie emocje, a jak Robert wygra, to może liczyć na kolejne fajne walki – obiecuje promotor.

Fot. Wojciech Figurski 400mm

Talarek zapewnia, że nawet jak dostanie mistrzowskie propozycje, to z pracy w kopalni nie zrezygnuje. W niedawnym wywiadzie dla RMF FM powiedział: – Jako chłopak próbowałem kilku sportów, jednak to boks został na dłużej. Po pierwszym sparingu już wiedziałem, że to chcę robić i robię to 20 lat. Teraz, gdy jestem 5 lat na zawodowstwie, staram się cały czas rozwijać i tutaj się spełniam. […] Staram się, żeby praca w kopalni mi pomagała, żeby poprawiała fizyczność i wytrzymałość. Traktuję ją jako dodatkowy trening. Od poniedziałku do piątku chodzę na 8 godzin do pracy w kopalni.

Nie ma to jak na dole

Zjeżdżam, tam jest inne powietrze, inne ciśnienie. To wpływa na wydolność organizmu. Ta praca polega na używaniu konkretnej siły. Jeżeli nie damy z siebie pełnego maksa, będziemy coś ściemniać, to tej pracy nie wykonamy. Po pracy wracam do domu, mam 2 godziny drzemki, a potem na trening bokserski, po nim odnowa, czasem sauna. Dzień kończy się dla mnie po 22.00, a z samego rana jadę do kopalni…

Ale kocham to! Boks wzbudza we mnie emocje. Sama myśl, że możesz być wysoko, możesz być mistrzem świata… To mój cel. Budzą się we mnie emocje, które pozwalają mi wytrwać w trudnych chwilach i łączyć to wszystko z pracą w kopalni.
I jak tu nie nazywać Roberta Talarka „Rockym”?

Na zdjęciu: Robert Talarek udanie łączy rolę boksera z pracą górnika.