Procenty nieakceptowane, czyli falstart MKS Dąbrowa

Koszykarze MKS Dąbrowa Górnicza sezon zaczęli fatalnie. Obie porażki poniosła w tym samym stylu – na własne życzenie. Zarówno w Zielonej Górze ze Stelmetem, jak i w Gliwicach z GTK dąbrowianie długo prowadzili, nawet kilkunastoma punktami, by w końcówce zaprzepaścić cały trud. – Nie możemy oddawać takiej przewagi. Przychodzi końcówka, rywale nas dochodzą, jest remis i przegrywamy w ostatnich sekundach – denerwuje się Szymon Łukasiak, środkowy MKS Dąbrowa.

Dąbrowianie będą mieli okazję przełamać fatalną passę w sobotę, kiedy zainaugurują sezon w swojej hali. Podejmują Polpharmę Starogard Gdański (początek godz. 15.00), która w 1. kolejce różnicą aż 28 pkt. ograła Miasto Szkła Krosno. – MKS to mocna drużyna. Już w zeszłym sezonie pokazał, że będzie się liczył i powinien walczyć o play off. To zespół bardzo dobrze zbudowany, z bardzo dobrym i doświadczonym trenerem – ocenia Artur Gronek, szkoleniowiec Polpharmy.

Tylko 48 procent

W poprzednich sezonach koszykarze z Zagłębia Dąbrowskiego na własnym parkiecie byli wręcz nie do pobicia. Wygrywali z najlepszymi, m.in. Anwilem Włocławek, Polskim Cukrem Toruń czy Stalmetem. Ich kibice mają nadzieję, że ta tradycja zostanie podtrzymana. Aby tak się jednak stało, podopieczni Jacka Winnickiego muszą zdecydowanie poprawić jakość. W Gliwicach np. trafili zaledwie 12 z 25 rzutów wolnych. – Jeśli zespół na poziomie ekstraklasy trafia z linii rzutów osobistych na poziomie 48 procent, to naprawdę jest trudno wygrać – mówi Winnicki.

– Taki procent jest nieakceptowany – zgadza się ze swoim szkoleniowcem Łukasiak.

– Wielu z moich zawodników nie wie, jak wygląda ekstraklasa. Wielu z nich nie potrafi się odnaleźć, a rotację mamy wąską – przyznaje Winnicki, który najbardziej potrzebuje wysokich graczy i klasycznego rozgrywającego.