Leszek Krowicki: Stąpamy twardo

Tomasz MUCHA: Fatalne wieści napłynęły w weekend z Danii. Biało-czerwone w turnieju towarzyskim pokonały drużynę gospodarzy 23:21, a także mistrzynie świata, Francuzki 22:16…

Leszek KROWICKI: – Tak, też nam przykro, ha ha ha!

Ale poważnie, panie selekcjonerze, bo nasuwa się przykra analogia: przed rokiem pana dziewczyny wygrały silnie obsadzony turniej w Rumunii, a potem nie wyszły z grupy mistrzostw świata…

Leszek KROWICKI: – Oczywiście pamiętam. Ale nie chcę na siłę szukać analogii. Rok temu wspomniany Puchar Karpat rozgrywany był tydzień przed czempionatem, teraz do Euro we Francji zostało jeszcze prawie dwa miesiące. Wtedy w Niemczech mieliśmy też pewne problemy w zespole i z adaptacją. Ale ok, oczywiście wierzę, że z tamtej lekcji wyciągniemy teraz nauczkę.

Czy takie zwycięstwa budują mentalnie czy mogą uśpić?

Leszek KROWICKI: – Potrzebujemy takich dowodów, że zbliżamy się do tych najlepszych, że nasza dotychczasowa robota była dobra. Ja widzę jej sens od początku i ogromny potencjał w zespole, ale muszą go także dostrzec same zawodniczki. I zapewniam: twardo stąpamy po ziemi, te mecze nie skłonią nas do zadzierania nosa czy arogancji. Z nie wszystkiego w naszej grze jestem zadowolony, mamy jeszcze parę rzeczy do poprawy.

Ale w drugich połowach polska defensywa pozwoliła rzucić Dunkom 7, a Francuzkom ledwie 6 bramek! To robi wrażenie!

Leszek KROWICKI: – Przyznam, że sam byłem zaskoczony, jak nasza obrona zafunkcjonowała. Mamy oczywiście zawodniczki, które się w niej czują lepiej, ale w tym elemencie gry decydującą rolę odgrywa serducho, które sprawia, że czasem trzeba mieć wręcz radochę z tego, że dostanie się od rywalki po głowie. U nas generalnie zagrała zespołowość, bo nie mamy takich indywidualności, jak Norweżki, Francuzki, czy Dunki. Klasa rywalek i ich większe doświadczenie wzięło w końcu górę w meczu z Norwegią (27:34), ale przez 50 minut toczyliśmy z mistrzem Europy wyrównany bój.

Czy wygrana z Danią może mieć znaczenie psychologiczne przed rywalizacją w grupie we Francji?

Leszek KROWICKI: – Może i nie musi. Nie mamy prawa zbytnio się chełpić tym zwycięstwem, to był mecz towarzyski, ale z drugiej strony nie mamy też powodu, by nie wierzyć w siebie, że jesteśmy gorsi. Jestem zwolennikiem złotego środka. W dwóch poprzednich najważniejszych imprezach pod moim kierunkiem nie było nam dane zrobić takiej niespodzianki, jaka w 2013 i 2015 roku była dziełem drużyny Kima Rasmussena, dochodząc do półfinałów MŚ. Ale może wreszcie i nam się powiedzie. Na razie naszym podstawowym celem jest wyjście z grupy, we której są jeszcze Serbia

W Danii zabrakło kontuzjowanych obrotowej Joanny Szarawagi i kapitan drużyny Karoliny-Kudłacz-Gloc. Jakie są szanse, że „Kudi” zdąży an Euro?

Leszek KROWICKI: – Ostatnie są optymistyczne. Karolina wraca do zdrowia, a wkrótce ma zacząć treningi z zespołem Bietigheim. Ale czekamy, co przyniesie czas.

Czy już pan wie, czy na Euro zabierze dwie czy trzy bramkarki? W Danii Weronika Gawlik, Weronika Kordowiecka i Adrianna Płaczek grały po równo…

Leszek KROWICKI: – Nie wiem na razie i nie chcę dywagować. W turnieju każda z nich zagrała dwa razy po 30 minut i jesteśmy zbudowani ich postawą. Nie byliśmy ani razu zmuszeni do sytuacji, żeby wcześniej którąś z dziewczyn zmieniać.

Wygląda na to, że ma pan dobrze wyselekcjonowany zespół i raczej trudno będzie komuś wskoczyć do niego na mistrzostwa Europy?

Leszek KROWICKI: – Jak powiedziałem, zostało jeszcze trochę czasu, będziemy obserwować rozgrywki ligowe, czeka nas jeszcze pod koniec października kilkudniowa konsultacja w Pruszkowie, choć tylko w krajowym składzie, a w listopadzie turniej w Hiszpanii. Na pewno ta szesnastka będzie mocno zbliżona do tej, która pojedzie do Francji, ale mamy jeszcze pewne alternatywy.