Szabala: Ligę gramy na „Orlikach”

Reprezentacja Łotwy ma od niedawna nowego selekcjonera. Co pan wie o Slaviszy Stojanoviciu?
Valerijs SZABALA: – Zanim trafiłem do Podbeskidzia miałem okazję przez około tydzień pracować z tym szkoleniowcem w FC Ryga. To bardzo doświadczony trener. Wygrywał przecież krajowe mistrzostwa w Serbii i Słowenii. Prowadził reprezentację drugiego z wymienionych krajów, jak również był asystentem w drużynie narodowej Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Z całą pewnością można stwierdzić, że ma swój pomysł na grę. Czytałem pierwszy wywiad z nim, który został przeprowadzony tuż po objęciu stanowiska. Dało się zrozumieć, że szkoleniowiec jest bardzo nastawiony na pracę. I będzie bardzo dużo od nas wymagał.

Nowy selekcjoner objął zespół po Mixu Paatelainenie. Wydawało się, że fiński trener miał pozostać na stanowisku. Tymczasem stało się inaczej.
Valerijs SZABALA: – Kontrakt trenera był tak skonstruowany, że gdybyśmy zajęli pierwsze miejsce w grupie Ligi Narodów, to wówczas umowa zostałaby przedłużona. W momencie, kiedy okazało się, że nie wygramy grupy, decyzję podjęła federacja. Okazało się, że umowa nie zostanie przedłużona, ale o trenerze mogę wypowiadać się w samych superlatywach. To doświadczony szkoleniowiec, który miał koncepcję na zespół. Zabrakło mu jednak czasu, aby przekazać nam swoje oczekiwania. Widać jednak było, że pod jego wodzą zaczynamy grać lepiej. Przedtem wyniki i gra pozostawiały wiele do życzenia.

Jakie są na Łotwie oczekiwania odnośnie nowego trenera?
Valerijs SZABALA: – Tak naprawdę nikt nie wie, czego się spodziewać. Bo niewielu jest takich, którzy wierzą w nas. Czasami nie warto czytać internetu, chociaż jest grupka kibiców, którzy jednak są z nami, bo lubią piłkę. Przede wszystkim musimy wierzyć, że można coś zmienić. Trener jest odpowiedni. Może wygranie mistrzostwa w Słowenii nie jest jakimś nadzwyczajnym osiągnięciem, ale tytuł mistrza Serbii to już cenne trofeum w jego biografii. Miejmy nadzieję, że w naszym przypadku praca ze Slaviszą Stojanoviciem pójdzie w dobrym kierunku.

Powiedział pan o ludziach, którzy lubią piłkę. Na Łotwie ta dyscyplina sportu nie jest jednak najpopularniejsza.
Valerijs SZABALA: – Pod względem popularności jesteśmy obecnie na trzecim miejscu. Za hokejem na lodzie i koszykówką. Kiedy w 2004 roku Łotwa grała na Euro, wówczas piłka nożna była na pierwszym miejscu. Później jednak dobre wyniki się skończyły i, co zrozumiałe, popularność oraz zainteresowanie spadło. Do nas należy obowiązek, aby przywrócić piłce łotewskiej niegdysiejszy blask.

Można zauważyć, że mecze ligowe na Łotwie obserwuje garstka kibiców…
Valerijs SZABALA: – To duży problem, który jednak wynika z infrastruktury. Której… w zasadzie nie ma. Niektóre zespoły pierwsze kolejki nowego sezonu będą rozgrywać na boiskach ze sztuczną nawierzchnia, które są położone przy szkołach. O czym zatem mamy rozmawiać? Kiedy w Polsce dzieciaki grają na „Orlikach”, na Łotwie rozgrywamy na nich mecze ekstraklasy. Przecież na takim obiekcie nie ma nawet trybun dla kibiców. A jeżeli chodzi o sam poziom rozgrywek, to muszę przyznać, że w ostatnich latach poszedł w górę.

Nie ma pan wrażenia, że na Łotwie brakuje też pieniędzy dla futbolu? Wystarczy spojrzeć np. na inne postradzieckie republiki. Nawet w Mołdawii powstał silny klub, Sheriff Tiraspol, który grał nawet w fazie grupowej Ligi Europy. Takiej łotewskiej drużyny próżno szukać…
Valerijs SZABALA: – Był taki klub, Skonto Ryga, który z Barceloną przegrał – na Camp Nou – 2:3, a potrafił też bezbramkowo zremisować z Chelsea. Wtedy pieniądze były duże, jak na łotewskie realia. Teraz ich nie ma, chociaż w ostatnich 3-4 latach pewne rzeczy poszły do przodu.

Pojawili się w kilku klubach poważni sponsorzy. Zaczęto inwestować w obiekty treningowe. Wiadomo, że nie wszystko da się zrobić w rok czy dwa lata. Wiele będzie zależało od tego, jakie wyniki będą osiągać poszczególne zespoły w europejskich pucharach. Dla naszych klubów ewentualne zarobione pieniądze w rozgrywkach międzynarodowych to ogromna część budżetu. Przejście jednej rundy, które wiąże się z zarobieniem kilkudziesięciu tysięcy euro, to naprawdę bardzo duży zastrzyk finansowy.

Przydałaby się też łotewskiej piłce gwiazda europejskiego formatu. Piłkarz grający na co dzień w poważnej lidze zagranicznej, który byłby motorem napędowym drużyny narodowej. Jak kiedyś Maris Verpakovskis czy Marians Pahars.
Valerijs SZABALA: – Rzeczywiście kogoś takiego nie ma. Ostatnim był Artijoms Rudnev, który trafił do Bundesligi. Aleksandars Cauna występował w CSKA Moskwa i grał w Lidze Mistrzów. To dla łotewskich piłkarzy bardzo wysoki poziom. Cóż, mam nadzieję, że skoro Rudnevs wyszedł z Polski do wielkiej piłki, to ja będę kolejnym takim zawodnikiem. Dlatego przyjechałem do Bielska-Białęj do Podbeskidzia i staram się pracować jak najlepiej.

Trudno mówić, że celem reprezentacji Łotwy jest awans na mistrzostwa Europy. Ale jakiś cel na kampanię kwalifikacyjną sobie założyliście?
Valerijs SZABALA: – Wiadomo, że o awansie nie myślimy, bo takie są realia. Na każdy mecz wyjdziemy tak, jakby miał być dla nas ostatnim. Chcemy zdobywać punkty. Jeżeli zabierzemy je silniejszym od siebie, to będziemy zadowoleni. Jeżeli uda się wygrać, to będzie jeszcze lepiej. Nie będzie tak, że wyjdziemy w niedzielę na Stadion Narodowy w Warszawie i się położymy. Mamy nowego trenera. Wszystko zaczynamy od zera.

Jakie jest pańskie zdanie na temat reprezentacji Polski, z którą zmierzycie się już w niedzielę?
Valerijs SZABALA: – Cały czas uważam, że Polska ma bardzo dobry zespół. Wszyscy najważniejsi zawodnicy grają poza Polską, w mocnych ligach i klubach. To, że w Lidze Narodów reprezentacji Polski nie poszło za dobrze, nie ma znaczenia. Przecież jakiś rok temu zespół zajmował piąte miejsce w rankingu FIFA. Może ta klasyfikacja nie jest do końca miarodajna, ale Polska grała w mistrzostwach świata. Może nie zaprezentowała się najlepiej, ale tam była, co w wykonaniu europejskiego zespołu nie jest tak łatwe. Dla Łotwy jesteście niezwykle trudnym przeciwnikiem. Polska jest najmocniejsza w naszej grupie eliminacyjnej. Lepsza od Austrii czy Słowenii.

Zainteresowanie piłką nożną w Polsce i na Łotwie można jakość porównać?
Valerijs SZABALA: – Nie za bardzo. Wystarczy spojrzeć na trybuny Stadionu Narodowego. Robi niesamowite wrażenie. Miałem okazję być na nim w 2013 roku. Przyjechałem z reprezentacją Łotwy na mecz drużyn U-21. Nie poszło nam za dobrze. Przegraliśmy 1:4, a ja obejrzałem czerwoną kartkę (w efekcie przepychanki z Dominikiem Furmanem, który również został usunięty z boiska – przyp. red.). Później udaliśmy się na mecz pierwszych reprezentacji. Polski z San Marino. Nawet przeciwko takiemu rywalowi trybuny były prawie pełne. To wyglądało niesamowicie. Nie każdego dnia gra się na takim stadionie, dla tylu kibiców. Czy chciałbym, aby taki stadion powstał w Rydze? Nie miałoby to większego sensu. W zupełności wystarczyłby taki stadion, jak w Bielsku-Białej.

Jak podchodzi pan do rywalizacji z reprezentacją kraju, w którym na co dzień pan gra i żyje?
Valerijs SZABALA: – Nie tylko dla mnie będzie to szczególne spotkanie. Kilku z reprezentantów Łotwy gra przecież w Polsce. Nie tylko ja. A jeszcze więcej w kadrze mamy takich zawodników, którzy kiedyś grali w polskich klubach. Naszym atutem będzie to, że będziemy… rozumieć Polaków. Myślę, że to będzie bardzo dobre spotkanie do tego, abyśmy się pokazali z jak najlepszej strony. Szczególnie myślę o młodych zawodnikach, których jest w drużynie kilku. Na pewno będą na tym meczu ludzie z klubów ekstraklasy i I ligi. Jeżeli dany piłkarz pokaże się z dobrej strony, to wzbudzi zainteresowanie. A Polska jest bardzo dobrym krajem do piłkarskiego rozwoju.

Który z polskich napastników – Robert Lewandowski czy Krzysztof Piątek – jest obecnie lepszy w oczach napastnika reprezentacji Łotwy?
Valerijs SZABALA: – Zawsze Lewandowski. Jeżeli mówimy o klasycznej „dziewiątce”, to jest on – obok Sergio Aguero – najlepszym napastnikiem na świecie na przestrzeni kilku ostatnich lat. Obaj co sezon potrafią strzelić po 30 i więcej bramek. Tego oczekuje się od napastnika Nie bierzemy pod uwagę Messiego czy Ronaldo, bo oni grają na swoich pozycjach.

Być może będzie rywalizował pan z polskimi obrońcami, których też pan dobrze zna.
Valerijs SZABALA: – Kamil Glik czy Jan Bednarek, to trudni rywale, ale znam ich tylko z telewizji. Inaczej to wygląda na boisku. Zobaczymy, jak to będzie, ale w przeszłości grałem przeciwko Holandii czy Portugalii. Tam też byli obrońcy grający na najwyższym poziomie.

 

Na zdjęciu: Napastnik Podbeskidzia, Valerijs Szabala (na pierwszym planie), uważa, że Robert Lewandowski jest jednym z dwóch najlepszych napastników na świecie.