Marzenie chłopaka spod Łomży

Zwycięstwo 8 września może mocno przybliżyć 29-letniego Adama Kownackiego (17 zw. – 14 KO) do pojedynku o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Jego rywalem w nowojorskiej Barclays Center będzie były mistrz świata, Amerykanin Charles Martin (25 zw. – 23 KO, 1 por., 1 rem.). Byłoby to spełnienie marzeń chłopaka z Konarzyc spod Łomży, który w niedawnym wywiadzie dla tygodnika „Wprost” powiedział – nomen omen – wprost: „Chcę być pierwszym polskim mistrzem świata. Jak zdobędę ten tytuł, to powiem, że american dream się spełnił”.

Wyrośnięty dzieciak

Kownacki z rodzicami przeniósł się do USA gdy miał zaledwie 7 lat. Jak wspomina, zawsze był grubaskiem i gdy był nastolatkiem ktoś mu poradził, żeby zajął się trenowaniem boksu. Nadwagi nie zrzucił, ale w ringu szło mu na tyle dobrze, że rękawic w kąt nie rzucił. Jako amator dwukrotnie wygrał prestiżowy w USA nowojorski turniej Golden Gloves i w wieku 20 lat podpisał zawodowy kontrakt. Pierwszy profesjonalny pojedynek wygrał 30 października 2009 roku już w pierwszej rundzie, a do 2015 roku wszystkie kolejne kończył przed czasem.

Otrzymał przydomek „Babyface” (dziecięca buźka), bo do dziś swoją pucołowatą facjatą przypomina wyrośniętego dzieciaka. Mimo tych sukcesów boks nie przynosił mu dużych pieniędzy i musiał jego uprawianie łączyć z pracą na budowie. Tym bardziej, że założył rodzinę. W to, że pięściami może zarobić duże pieniądze uwierzył w zasadzie po ostatnich dwóch wygranych walkach – znów przed czasem – w 2017 roku, z Joshuą Tufte i Arturem Szpilką. Że była to słuszna decyzja potwierdził ostatni wygrany pojedynek z niepokonanym Gruzinem Iago Kiladze (20.01.2018) przez techniczny nokaut w 6. rundzie.

Miał walczyć w Polsce

Adam często gościł w Polsce. Sparował tu i był gościem podczas gali w Częstochowie, na której walczył Tomasz Adamek. I często powtarzał, że chciałby walczyć w ojczystym kraju. Były nawet do tego poważne przymiarki, ale koniec końców nic z nich nie wyszło. Tym bardziej, że coraz głośniej zaczęło się mówić, że może być jednym z kandydatów na rywala dla mistrzów świata – Deontaya Wildera lub Anthony’ego Joshuy. Zestawiano go już nawet z innym pretendentem do mistrzowskiego pasa, Amerykaninem Jarrellem Millerem, ale obaj odmówili, bo są… przyjaciółmi. Miller będzie ostatecznie walczył 6 października w Chicago z Adamkiem.

A Kownacki doczekał się godnego rywala i zmierzy się 8 września w Barclays Center na Brooklynie. To hala doskonale znana Adamowi, bo stoczył w niej większość walk, a na Brooklynie mieszka odkąd przybył do USA…

Mistrz na chwilę

Kim jest 32-letni Charles Martin, którego uważa się za najtrudniejszego jak dotąd rywala Polaka? 16 stycznia 2016 roku niespodziewanie zdobył wakujący pas mistrza świata federacji IBF wygrywając we wspomnianej Barclays Center z Ukraińcem Wiaczesławem Głazkowem, który doznał wtedy ciężkiej kontuzji kolana w trzeciej rundzie. Do momentu przerwania walki na kartach punktowych był remis. Do pierwszej obrony tytułu „Książę Karol” przystąpił niespełna trzy miesiące później w Londynie i został szybko znokautowany przez Joshuę w drugiej rundzie. Po tej klęsce wrócił na ring rok później i wygrał przez TKO w 2. rundzie z Byronem Polleyem, a trzy miesiące później już w pierwszej rundzie odprawił Michaela Marrone’a.

Amerykanin ma 196 cm wzrostu i jest wyższy od Kownackiego o 5 cm, ma też o 10 cm większy zasięg ramion (203 do 193). Do tego jest leworęczny, a z takimi rywalami Polak nie przepada, ale sobie z nimi radzi, jak chociażby ze Szpilką. Wszyscy zgodnie podkreślają, że „Babyface” ma wyjątkowe serce do walki i powinien swoją agresją zdominować Martina. W ostatnich notowaniach bukmacherów Polak jest faworytem – stawiając na niego złotówkę można dostać 1,4, a w przypadku jego rywala 4,2.