Cztery sztaby pan Lipski, jedna sztaba pan Siara…

Polacy w walce o strefę medalową zmierzą się w czwartek z Serbią i dzień później z Włochami. Pojawiło się wiele głosów, że mimo iż formalnie odbyło się losowanie, to w rzeczywistości nie pozostawiono sprawy losowi. – Pamiętam film, w którym był taki fragment „Cztery sztaby pan Lipski, jedna sztaba pan Siara”… („Killer” – przyp. red.). Nie chciałbym posądzać nikogo o żadne ustawianie. Losowanie jest dla nas dobre, możemy wygrać zarówno z jednym, jak i drugim zespołem. Nic tylko grać i nie zastanawiać się nad tym – ocenił Michał Kubiak. – A terminarz jest jaki jest. Jeśli mamy grać w finale, to czekają nas cztery mecze z rzędu. Dla mnie jednak na pewno plan gier jest korzystny, bo mamy teraz trzy dni przerwy i będę miał trochę więcej czasu na dojście do siebie. Dla mnie to jest w tym momencie najważniejsze – przyznał 30-letni zawodnik.

Choroba kapitana

Michał Kubiak niemal od początku turnieju zmaga się z problemami zdrowotnymi. W spotkaniu z Argentyną w ogóle nie zagrał, a z Francją pojawiał się na parkiecie na krótkie zmiany. – Nie układa się dla mnie ta impreza od samego początku pod względem zdrowotnym kolorowo. Powtarzam jednak zawsze, że nie pamiętam meczu, w którym czułbym się na 100 procent idealnie i wszystko byłoby tak jakbym chciał. Zawsze jest jakiś problem, ale podczas tego turnieju problemy są trochę większe. Chciałbym podziękować naszemu sztabowi medycznemu, bo były dwie czy trzy takie noce, że musiałem spać w pokoju z fizjoterapeutą. Różne rzeczy się ze mną działy. Dokładnie to wiem tylko ja, doktor i chłopaki, którzy mnie widzieli. Nie było najlepiej. Bardzo źle się czułem, ale najważniejsze, że to już za mną – podkreślił.

Na pytanie, na ile – w skali od 1 do 10 – ocenia swój obecny stan zdrowia i samopoczucie, odparł, że na mocną piątkę, która podchodzi pod szóstkę. – Jest jeszcze kilka dni do pierwszego meczu w Turynie, więc mam nadzieję, że z każdym dniem ta ocena będzie rosła o jeden stopień. Nie tylko ja się jednak zmagam z kłopotami zdrowotnymi i gram z gorączką. Wszyscy mamy problemy i drobne urazy. Wybity palce, uraz kolana czy pleców ma chyba każdy z nas – wyliczał.

Kubiak jest zadowolony, że opuścił Złote Piaski, gdzie mieszkały zespoły rywalizujące w Warnie. Kompletnie nie pasowało mu jedzenie. – Jestem bardzo szczęśliwy, że już stąd wyjeżdżamy. Nie będę przepraszał za swoje słowa. Mam swoje zdanie. Jeśli komuś nie pasuje, to nie musi go słuchać. Zawsze może być gorzej i zawsze może być lepiej. Ja koncentruję się na tym, by było lepiej, a we Włoszech na pewno tak będzie – powiedział.

Zagadkowi Włosi

W Final Six trudniejsi do pokonania wydają się Włosi. Serbów już ograli i to z łatwością. Z drugiej strony siatkarze z Bałkanów nie mieli wtedy już o co grać. Awans mieli zapewniony.

– Nie ma żadnego znaczenia, czy oni umierali za wynik czy nie. Żeby był taki wynik, jaki był, my musieliśmy też dobrze zagrać. To nie było tak, że oni tylko zagrali słabo i oddawali nam punkty. Oni zagrali słabo, bo my zagraliśmy tak dobrze. Jest takie powiedzenie „gra się tak, jak przeciwnik pozwala”, a my wczoraj naprawdę nie pozwoliliśmy im na wiele – argumentował Michał Kubiak . – Co do Włochów to nie widziałem żadnego ich meczu na tych mistrzostwach. Przeważnie grali bardzo późno. Występują chyba w swoim standardowym składzie. Mają słabszych środkowych, którzy odstają pod względem poziomu od reszty drużyny, ale na skrzydłach mają armaty światowego formatu. Na pewno trzeba się będzie z nimi liczyć, ale nie jest to zespół nie do ogrania – dodał.

Kapitan biało-czerwonych wierzy, że o n i jego koledzy są w stanie zagrać jeszcze w najbliższych dniach kilka spotkań na tak wysokim poziomie jak w niedzielę. – Od samego początku mówię, że w tej drużynie jest potencjał. Trzeba tylko go uwolnić, tę bestię wypuścić z klatki – zakończył.