Miłosz znaczy dżoker

Atrakcyjna pora, dwie mające swoje ambicje, stawiające na ofensywę drużyny, dobra frekwencja, grupy kibiców, które nie są dla siebie obojętne… Wiele wskazywało na to, że wczorajszego wieczoru w Częstochowie będziemy świadkami ciekawego widowiska.

Mogła być czerwona

Pierwsza połowa nie przyniosła jednak większych emocji. To było niczym powtórka kwietniowej wizyty Odry pod Jasną Górą, zakończonej bezbramkowym remisem. – Drugi raz w tym roku tu jesteśmy i drugi raz flaki z olejem… – wzdychali w przerwie na trybunach przybysze z Opola. Najistotniejszą przed przerwą sytuacją była bynajmniej nie żadna strzelecka okazja, a zdarzenie ze środka boiska. Arkadiusz Kasperkiewicz – mający już na koncie żółtą kartkę – „wyciął” Mariusza Rybickiego i arbiter spokojnie mógł odesłać go pod prysznic. Obrońca Rakowa mógł mówić o dużym szczęścia. – Blisko czerwonej było, to był agresywny wślizg… – przyznawał Andrzej Niewulis, kapitan drużyny z Częstochowy, który z kolei kwadrans wcześniej trafił do siatki. Uderzył skutecznie głową po rzucie wolnym, tyle że ze spalonego. W tej sytuacji sędziowie nie pozostawili jakiegokolwiek pola do dyskusji nad słusznością swojej decyzji.

Sam początek meczu należał do niepokonanych dotąd gości, dla których był to pierwszy w sezonie wyjazd, ale potem inicjatywę przejęli podopieczni Marka Papszuna. Dwukrotnie strzałami z dystansu Michała Szromnika niepokoił Maciej Domański, ale raz spudłował, a raz golkiper Odry zdołał skutecznie interweniować. Opolanie oddali tylko dwa niegroźne uderzenia – za sprawą Mateusza Czyżyckiego i Rafała Niziołka – z którymi bez żadnego trudu poradził sobie Michał Gliwa.

Rajd Szczepańskiego

W drugiej połowie pod obiema bramkami zaczęło wreszcie robić się goręcej. Gliwa sparował strzał Niziołka, Jakub Habusta przymierzył z dystansu wysoko nad poprzeczką… Pierwszą tego wieczoru „setkę” stworzył jednak Raków. Karol Mondek – po pięknej koronkowej akcji i wymianie podań z Maciejem Domańskim – znalazł się przed Szromnikiem, ale spudłował. Słowak miał czego żałować. Kibicom z Opola skoczyło też tętno, gdy – wskutek faulu Pawła Baranowskiego na Domańskim – częstochowianie mieli rzut wolny z nieco ponad 20 metrów, ale Igor Sapała trafił piłką w mur. Raków w końcówce miał przewagę. W 76 minucie po błędzie Patryka Janasika szansę mieli zmiennicy. Daniel Bartl nie zdołał jednak precyzyjnie dograć do Szymona Lewickiego i piłka padła łupem bramkarza Odry. Chwilę później Bartl wystąpił w roli strzelającego i zza „szesnastki” pomylił się nieznacznie, a po kolejnych kilkunastu sekundach i rzucie rożnym z dosłownie najbliższej odległości fatalnie spudłował Lewicki.
Co się odwlecze… W 89 minucie kapitalnym rajdem błysnął Miłosz Szczepański. Wprowadzony na boisko chwilę wcześniej młodzieżowiec minął Habustę i Patryka Janasika, a następnie płaskim strzałem zapewnił Rakowowi pełną pulę, przesądzając o pierwszej w sezonie porażce opolan.

 

Raków Częstochowa – Odra Opole 1:0 (0:0)

1:0 – Szczepański, 90 min

RAKÓW: Gliwa – Mondek, Kasperkiewicz, Góra, Niewulis, Malinowski (73. Bartl) – Domański, Sapała, Schwarz, Radwański (85. Szczepański) – Musiolik (59. Lewicki). Trener Marek PAPSZUN.
ODRA: Szromnik – Janasik, Szota, Baranowski, Winiarczyk – Habusta, Czyżycki (79. Dudu) – Janus (63. Gomez), Niziołek, Rybicki – Moder (71. Bonecki). Trener Mariusz RUMAK.
Sędziował Paweł Pskit (Łódź). Widzów 3147.
Żółte kartki: Kasperkiewicz – Habusta, Niziołek.
Piłkarz meczu – Miłosz SZCZEPAŃSKI.