Nadzieja wciąż żywa

W Gandawie drużynę trenera Ireneusza Mamrota oczywiście czeka nieporównywalnie trudniejsze zadanie niż w polskiej lidze, ale gra oraz wyniki Jagiellonii na wyjazdach muszą budzić szacunek. Ekipa z Podlasia wygrała dwa na dwa mecze i nie straciła jeszcze gola. Gdyby w czwartek powtórzyła wynik z ostatniego meczu z Zagłębiem w Lubienie (0:2) awansowałaby w europejskich pucharach dalej. Poza tym fani „Jagi” mają w pamięci ich ofensywny i odważny styl gry w poprzedniej rundzie eliminacji do Ligi Europy, gdy „strzelanina” z portugalskim Rio Ave zakończyła się wynikiem 4:4.

W niedzielnym meczu ligowym trener Ireneusz Mamrot nie zrobił takiej rewolucji kadrowej jakiej można było się spodziewać. W wyjściowym składzie ekipy z Białegostoku znalazła się niemal ta sama grupa, która kilka dni wcześniej wybiegła w pierwszym starciu z KAA Gent. Oszczędzany był tylko duet skrzydłowych – Arvydas Novikovas i Przemysław Frankowski. – Taka była decyzja trenera, żeby dać mi trochę odetchnąć. Mamy szeroką kadrę i trener może bez wpływu na jakość i jak widać wyniki, rotować składem – uważa właśnie jeden z nieobecnych, Novikovas, który co ciekawe opuścił już dwa ligowe mecze przed pucharowymi potyczkami.

Co jeszcze może cieszyć kibiców „Jagi”? Że mimo natłoku spotkań i dalekich podróży, zespół pod względem kondycyjnym i fizycznym prezentuje się nadzwyczaj korzystnie. Oby podobnie było w czwartek w Gandawie, bo tam korzystny wynik trzeba będzie wybiegać i wyszarpać. Czy polski zespół na to stać? – Oczywiście, że tak. Jedziemy do Gandawy po zwycięstwo, gdybyśmy w to nie wierzyli to nasza wyprawa tam nie miałaby sensu. Sytuacja jest jaka jest, musimy odrabiać stratę, ale na pewno powalczymy do ostatniej minuty – przyznaje litewski skrzydłowy Jagiellonii.

 

KAA Gent – Jagiellonia Białystok

czwartek, godz. 20.30

pierwszy mecz 1:0

transmisja Polsat Sport Extra

 

Na zdjęciu: Arvydas Novikovas (z lewej) w weekend zbierał siły na starcie z belgijską drużyną.