Arka Gdynia. Nie mają za co żyć…

Spodziewam się najgorszego. Nie wiem, czy klub będzie funkcjonował. Nie mamy za co żyć – przyznał trener Arki, Marcin Markuszewski.

Jeszcze półtora roku temu w Gdyni strzelały szampany i była euforia, bo klub – pod nazwą Vistal – został mistrzem Polski. Od stycznia 2018 z finansowania klubu wycofał się jednak przeżywający kłopoty tytularny sponsor.

Przerwały treningi

Po ostatnim ligowym meczu w Chorzowie z Ruchem, 24 października, zawodniczki Arki (od wakacji pod jednym szyldem występują wszystkie gdyńskie zespoły) przerwały treningi. Finansowa sytuacja klubu jest fatalna – ostatnią wypłatę gdynianki otrzymały w lipcu, ale były to… marcowe pensje. W dodatku w trakcie poprzednich rozgrywek oraz w przerwie letniej z zespołu odeszło 13 piłkarek, które utrzymują, że zaległości wobec nich wynoszą 100 tysięcy zł.

– Dziewczyny we wtorek wróciły do treningów, ale nie wiem, czy nasz klub będzie dalej funkcjonował. Do tej pory były same niewiadome i same znaki zapytania. Walczyłem w każdy możliwy sposób, ale nie mamy wsparcia. Jestem pełen obaw i spodziewam się najgorszego. Mamy ogromne problemy i wszystko wisi na włosku. Zostaliśmy zostawieni sami sobie. A z dnia na dzień nikt od ręki nie wyłoży kilkuset tysięcy złotych, aby zespół mógł egzystować – powiedział Markuszewski.

Gdzie te miliony?

Po wycofaniu się Vistalu, gdyński klub działał głównie dzięki pieniądzom przekazanym przez miasto z tytułu promocji. W poprzednim sezonie (jako Vistal, a następnie GTPR) otrzymał od miasta niebagatelną kwotę ponad dwóch milionów złotych.

– Nie możemy prowadzić nadzoru finansowego nad stowarzyszeniem i nie wiemy, jak te pieniądze zostały wydatkowane – mówi dyrektor Gdyńskiego Centrum Sportu, Marek Łucyk. – Teraz ruch jest po stronie klubu. Czekamy na podmiot, który posiada licencję na grę w ekstraklasie, a któremu po przeprowadzeniu postępowania przetargowego, będziemy mogli przelać pieniądze w ramach promocji. Takiego podmiotu jednak nie ma. Cały czas tłumaczymy przedstawicielom klubu, jak to powinno wyglądać, ale z tych spotkań niewiele wynika.

Czekaliśmy miesiąc, aż stary podmiot uzupełni dokumenty, ale tego nie uczynił, bo nie ma licencji. Podobno ma powstać nowe stowarzyszenie, ale nic się w tym kierunku nie dzieje. Pod względem prawnym mamy związane ręce. Pojawiło się natomiast światełko w tunelu. Odbyliśmy spotkanie z rodzicami juniorek i możliwe, że ta grupa opuści klub, dzięki czemu będziemy mogli wspomóc samo szkolenie dzieci i młodzieży – zapowiada Łucyk.

Rozjechały się do domów

W niedzielę o 18.30 zaplanowano w Gdyni ligowe spotkanie z ostatnią w tabeli drużyną UKS PCM Kościerzyna, która poniosła komplet ośmiu porażek (przedostatnia Arka zanotowała jedną wygraną – w połowie września pokonała u siebie 24:21 KPR Jelenia Góra), ale ta konfrontacja raczej nie dojdzie do skutku.

– Na środki z drugiego półrocza tego roku z miasta już nie możemy liczyć, natomiast w ramach promocji miasto może nas wesprzeć na początku 2019 roku. Przekazałem zespołowi ostatnie informacje, które otrzymałem w urzędzie miejskim i dziewczyny, już bez treningu, rozjechały się do domów. Wszystko wskazuje na to, że niedzielnego meczu nie będzie. Dla zawodniczek sytuacja jest jednoznaczna. One nie mają gdzie mieszkać, nie mają za co żyć i nie mają także perspektyw, że do końca roku dostaną jakiekolwiek pieniądze. A za darmo przez dwa kolejne miesiące nie są już w stanie egzystować – dodał Markuszewski.

(t, PAP)

 

Na zdjęciu: Czy niedawne spotkanie w Chorzowie okaże się ostatnim dla piłkarek ręcznych z Gdyni (w żółtych strojach)?