Oddech ulgi

Gdy sędziowie po raz ostatni zagwizdali w meczu GKS Tychy – Automatyka zdało się słyszeć oddech ulgi, bo takiej rywalizacji ćwierćfinałowej nikt nie oczekiwał. Seria zakończyła się zwycięstwem tyszan 4-2, a o wszystkim zadecydowały dwa gole uzyskane w przewadze. To było święto hokejowe zarówno w Tychach, jak i Gdańsku. Teraz zostało ono przedłużone w tym pierwszym mieście, z kolei nad morze będą wspominali, jak zespół Marka Ziętary postawił się obrońcom tytułu mistrzowskiego.

Hokeiści obu zespołów zdawali sobie sprawę z ciężaru gatunkowego tego spotkania. Początkowo wyczuwało się spore zdenerwowanie w ich poczynaniach. Nieco więcej inicjatywy przejawiali gospodarze i już w 3 min. Alex Szczechura znalazł się w dogodnej sytuacji, ale Evan Cowley. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że kluczowe znaczenie dla końcowego wyniki będzie gra w przewadze. Podczs odpraw trenerzy położyli mocny akcent na ten element. I rzeczywiście w I tercji, jak się później okazało w końcowym rozrachunku, przewagi zadecydowały o prowadzeniu tyszan. Najpierw Tomas Sykora popisał się efektownym strzałem, gdy do końca kary Jegora Rożkowa było zaledwie 25 sek. Niespełna 5 min później znów tyszanie grali z przewagą jednego zawodnika i na bramkę Cowleya nacierał Michael Cichy i mocno uderzł w stronę bramki Cowley zdołał sparować krążek, ale przy dobitce Filipa Komorskiego był bezradny. Intuicja tyskiego napastnika w takich sytuacjach nie zawodzi. Z 4. tyszanie liczebnych przewag wykorzystali 2.i to więcej niż przyzwoity wynik nawet jak na obrońców tytułu mistrzowskiego przystało.

Po końcowym gwizdku trener Marek Ziętara nie omieszkał skierować kilka cierpkich słów pod adresem schodzących arbitrów. Jednak większą burę sprawił swoim zawodnikom. W kolejnej odsłonie zobaczyliśmy już zupełnie gości, grających rozważnie i stwarzających groźne sytuacje pod bramką Johna Murraya. W 34 min. Jan Steber po uderzeniu z niebieskiej linii skierował krążek do bramki, lecz sędziowie gola nie uznali, bo uznali, że było zagranie wysokim kijem. Dwie bramki przewagi po 40 min, nie dawały żadnej gwarancji awansu. Tym razem 3. kary zaliczyli tyszanie, ale obyło się bez poważnych konsekwencji.

W ostatniej odsłonie zdecydowanie więcej na lodzie mieli do powiedzenia goście. Nie mieli nic do stracenia i rzucili się do ataku. Stworzyli kilka dogodnych sytuacji, ale ani Josef Vitek, Petr Polodna czy Oskar Lehmann nie potrafili skierować krążka do siatki. Potem mecz się wyrównał, ale pierwsze 10 min było pod dyktando przyjezdnych. Tyszanie złapali drugi oddech i starali się oddalić niebezpieczeństwo od własnej bramki. Ostatecznie udało się dotrzymać korzystny rezultat.

– Jeżeli nie strzela się w dwóch ostatnich meczach gola, to nie można awansować dalej – stwierdził po meczu kapitan Automatyki, Jan Steber. – Mielieśmy wiele sytuacji, ale nie potrafiliśmy pokonać dobrze dysponowanego Murraya. Oczywiście, że można żałować tej serii, ale przecież walczyliśmy do końca. Niemniej rozegraliśmy chyba najlepsze mecze, ale obrońcy tytułu mistrzowskiego byli nieco lepsi i wypada im tylko pogratulować.
– Uff, jak dobrze się wszystko skonczyło, bo spore napięcie nam towarzyszyło – uśmiechał się po meczu napastnik GKS-u, Filip Komorski. – Wykorzystaliśmy, co mieliśmy do wykorzystania w I tercji, a potem było już gorąco. Dobrze, że w ostatnich 10 minutach znów odzyskaliśmy siły. To była niezwykle trudna rywalizacja, ale najważniejsze zwycięska. Jest z czego się cieszyć.

Marek ZIĘTARA:  – Osłabienie sprawiły, że przegraliśmy I tercję, ale potem odwrócić losy tej potyczki. Gdybyśmy zdobyli kontaktowego gola, mogło być różnie. Zabrakło łutu szczęścia. Niemniej dostarczyliśmy w ćwierćfinałach sporo emocji, a chłopcy zostawili serce na lodzie.

Andrej GUSOW – To była niesamowita seria ćwierćfinałowa, bo przeciwnik nam zaoferował kontaktowy hokej. A wielu moich hokeistów nie było przygotowanych na taki hokej. W tym meczu wykorzystaliśmy przewagi, ale emocji było wiele.

 

GKS TYCHY – AUTOMATYKA GDAŃSK 2:0 (2:0, 0:0, 0:0)

Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw) 3-3.

1:0 – Sykora – Pociecha – Cichy (9:06, w przewadze), 2:0 – Komorski – Cichy – Szczechura (14:17, w przewadze).

Sędziowali: Michał Baca i Zbigniew Wolas – Piotr Matlakiewicz i Marcin Młynarski. Widzów] 3000.

TYCHY: Murray; Ciura (2) – Kotlorz (2), Bryk – Górny (2), Pociecha – Jeronaw, Kolarz (2); Michnow – Komorski – Sykora, Jafimienka – Rzeszutko – Bagiński, Szczechura – Cichy – Klimenko, Witecki – Galant – Jeziorski, Gościński. Trener Andrej GUSOW.

AUTOMATYKA: Cowley; Maly (2) – Cunik , Krasowski – Tesliukiewicz (4), Pastryk – Lehmann, Dolny; Vitek – Polodna – Steber (2), Gołowin (2) – Rożkow (2) – Jełakow, Marzec – Rompkowski (2) – Danieluk, Smal – Pesta – Stasiewicz. Trener Marek ZIĘTARA.

Kary: Tychy – 8 min., Automatyka – 14 min.

 

Na zdjęciu: W takich okolicznościach Tomas Sykora zdobył pierwszego gola dla tyszan w tym arcyważnym meczu.