Specjalista od derbów

Mecze Dinama Bukareszt ze Steauą to spotkania, które elektryzują całą Rumunię. – To zdecydowanie największe derby w kraju. Dla mnie mecz derbowy to zawsze coś wyjątkowego – wielkie emocje i zaszczyt, że człowiek uczestniczy w czymś tak ważnym. Gra w derbach to chyba najlepsze uczucie jakie może cię spotkać w futbolu klubowym – mówi Hanca.

4 gole, 4 asysty

Nie dziwne, że ma tak dobre wspomnienia, bo choć Steaua to klub zdecydowanie bogatszy od Dinama, to jednak drużyna naszego rozmówcy przegrywała rzadko. Dynamiczny skrzydłowy szczególnie dał się we znaki lokalnemu rywalowi w sezonie 2016/17, gdy obie drużyny mierzyły się aż sześciokrotnie. Hanca strzelił w tych meczach cztery gole i zanotował cztery asysty.

– To był dla nas świetny sezon. Najmilej wspominam mecz w końcówce sezonu. Po moich dwóch bramkach wygraliśmy 2:1. Zwycięskiego gola z rzutu karnego strzeliłem w 97. minucie meczu, więc emocje były do samego końca. Po tej przegranej Steaua straciła szanse na tytuł – wspomina Hanca. Obie drużyny spotkały się też w półfinale Pucharu Ligi i tutaj też górą było Dinamo. A sezon wstecz drużyna Hanki ograła Steauę w półfinale Pucharu Rumunii.

Hanca mocno dawał się rywalowi we znaki. Nic więc dziwnego, że właściciel klubu Gigi Becali w końcu postanowił go mieć u siebie. – Pan Becali to bardzo fajny człowiek. Inwestuje w klub ogromne środki. Stać go na każdego rumuńskiego piłkarza, ale co roku jest rozczarowany, bo nie ma mistrzostwa.Wydaje mi się, że czasem zapomina o odpowiednich proporcjach. Dobry zespół nie składa się z jedenastu magików. Oprócz gwiazd potrzebujesz też zawodników, którzy pracują dla zespołu – mówi piłkarz Pasów. Hanca do drużyny lokalnego rywala jednak nie trafił. Za to, gdy Steaua przegrała walkę o tytuł z Viitorulem Constanta, Becali położył na stole 4,5 mln euro i wyciągnął z mistrzowskiej drużyny trzech piłkarzy.

Tragedia na boisku

Hanca trafił za to do Cracovii, ale tuż przed przenosinami do Krakowa musiał spełnić przykry obowiązek. Na początku roku Rumun został wezwany przed oblicze sądu, aby złożyć zeznania na temat śmierci kolegi z zespołu Dinama, Patricka Ekengi. – To sprawa o której nie lubię opowiadać. Patrick zmarł tuż przede mną, stałem dwa metry obok i nic nie mogłem zrobić – wspomina Hanca.

Do tragedii doszło niespełna trzy lata temu. W trakcie meczu Dinama z Viitorulem. Ekeng wszedł na boisko w trakcie drugiej połowy. W pewnym momencie, nieatakowany przez nikogo po prostu przewrócił się na murawę. Natychmiast było wiadomo, że to coś poważnego. Gdy trwała akcja ratunkowa piłkarze Dinama chowali twarz w dłoniach. Ekeng został zawieziony do szpitala, gdzie ostatecznie stwierdzono zgon. Co niezwykłe – mecz dokończono, w końcówce Dinamo grające w osłabieniu (wcześniej trener wykorzystał limit zmian) straciło gola na 3:3.

Część piłkarzy Dinama uważa, że akcja ratunkowa została przeprowadzona w niewłaściwy sposób. Na karetkę trzeba było czekać aż trzy minuty, a gdy wreszcie wjechała na murawę, w środku nie było odpowiedniego sprzętu. Zabieg resuscytacji krążeniowo-oddechowej został przeprowadzony u piłkarza dopiero w szpitalu, pół godziny po zdarzeniu! Śledztwo ma pomóc w ustaleniu wszystkich nieścisłości.

– Patricka zapamiętałem z wiecznego optymizmu. Nieważne, jaki był wynik ostatniego meczu on zawsze był uśmiechnięty. Bardzo długo po tym zdarzeniu czułem się źle. Patrick żył momentem, daną chwilą. Teraz ja staram się robić to samo – przekonuje.

Stara się też pomagać. – Mam księdza u którego zawsze się spowiadam. Pewnego dnia spytałem go, czy zna rodzinę, która potrzebuje pomocy. Wskazał rodzinę, gdzie został tylko ojciec, z czwórką dzieci. Pojechałem do nich pod Bukareszt w marcu, akurat sypał śnieg, gdy zobaczyłem ich dom z przeciekającym dachem, byłem pewien, że chcę im pomóc. Postawiliśmy im nowy dom. Nie mają telefonu, ale przez księdza mam z nimi kontakt. Gdy czegoś potrzebują, wysyłam księdzu pieniądze, a on kupuje im potrzebne produkty – opisuje Hanca.

Szczęśliwa liczba

Przed transferem do Cracovii Hanca konsultował swoją decyzję z selekcjonerem reprezentacji Rumunii, Cosminem Contrą. Wspólnie pracowali kiedyś w Dinamie. Hanca do tej pory rozegrał w kadrze cztery mecze i liczy na kolejne. – Trener wytłumaczył mi, dlaczego nie powołał mnie na dwa najbliższe mecze. Wierzę jednak, że powołania się pojawią – mówi.

W Polsce szybko mu się spodobało. – Futbol u was jest lepiej zorganizowany, piłkarze są bardziej agresywni i więcej biegają niż w Rumunii. Podoba mi się, że większość klubów ma nowe stadiony, a na mecze przychodzi sporo osób – opisuje.

Teraz skupia się na derbach Krakowa. – Mamy dobry moment, bo wygraliśmy ostatnio sporo meczów. Ale w derbach takie statystyki się nie liczą. Czy masz za sobą dobrą passę? Czy się wyspałeś? Jaka jest pogoda? Nic się nie liczy. Trzeba wyjść na boisko i dać z siebie 110% – zaznacza. Piłkarze Wisły będą musieli uważać na piłkarza z numerem 4. To jego szczęśliwa liczba, bo Hanca urodził się 4 kwietnia.

 

Na zdjęciu: W debiucie w barwach Cracovii Hanca strzelił gola Piastowi Gliwice. Rumun szybko wywalczył miejsce w składzie drużyny Michała Probierza.