Tradycja – rzecz święta?

Choć obu ekipom daleko do czoła tabeli, z przyjemnością oglądało się piątkowe spotkanie przy Olimpijskiej. Pogoń – która wygrała cztery z pięciu ostatnich meczów ligowych – rzuciła wyzwanie gospodarzom pod każdym względem. W przeciwieństwie do wielu wcześniejszych rywali Arki (o czym mówił niedawno Zbigniew Smółka), chciała grać w piłkę i… robiła to bardzo dobrze. Gola Adama Buksy z 17 minuty z 17 metrów – „odpuścił” rywala Frederik Helstrup, nie zdążył z doskokiem Christian Maghoma – poprzedziło przecież minimalnie niecelne uderzenie Kamila Drygasa. – Cierpielismy w pierwszych 20 minutach. Pogoń wyszła wysokim, nasze niewymuszone straty stwarzały przeciwnikom okazje do akcji – nie krył trener gospodarzy, Zbigniew Smółka.

Arka na wysokiej fali

Goście – prowadząc – zbyt szybko jednak spoczęli na laurach i równie szybko zostali za to skarceni. „Przespali” prostopadłe podanie Michała Nalepy, a doświadczony cwaniacko Maciej Jankowski wykorzystał… brak tegoż doświadczenia u Sebastiana Walukiewicza i „wyprosił” u Tomasza Musiała „jedenastkę”. Michał Janota – pewnie ją egzekwując – zdobył gola nr 450 w ekstraklasie dla Arki, kolejną „pięćdziesiątkę” rozpoczął zaś Luka Zarandia. Nie po raz ostatni w tym meczu Gruzin wykorzystał gapiostwo Huberta Matyni: uciekł mu po kolejnym prostopadłym zagraniu „arkowców” – tym razem w wykonaniu Mateusza Młyńskiego – i strzałem z ostrego kąta w długi róg dał gospodarzom prowadzenie. Łukasz Załuska mógł tylko pokiwać głową z uznaniem; ale to on w samej końcówce I połowy utrzymał swój zespół w grze. Janota zwiódł już Łaszę Dwaliego i posłał „celowaną” piłkę w długi róg, ale golkiper szczecinian zdołał ją sparować poza słupek.

Ku uciesze, ku rozpaczy

Żółto-niebiescy nie zdołali jednak „dosurfować” do końcowego gwizdka całego spotkania. Owszem, jeszcze w 54 minucie gości od straty trzeciego gola uratowała poprzeczka po uderzeniu Zarandii, ale chwilę potem było już 2:2. Gdynianie nie wyciągnęli żadnych wniosków z sytuacji sprzed 40 minut: znów zostawili Buksę bez opieki przed „szesnastką”. A tenże – ku uciesze Czesława Michniewicza, liczącego na życiową formę „portowca” w zbliżającym się starciu naszej młodzieżówki z Portugalią, ale i ku rozpaczy… Czesława Michniewicza, kibicującego przecież Arce – trafił w okienko gdyńskiej bramki.

Pod prysznicem

To był zimny prysznic dla miejscowych; zaraz potem na głowy wylano im kolejne wiadra wody. Pavels Szteinbors – niezastąpiony w bramce gdynian od… 58 gier ligowych (!) – zagubił się po dograniu Radosława Majewskiego z rzutu wolnego. Piłka – odbita od słupka – trafiła prosto pod nogi niepilnowanego Spasa Delewa, który skierował ją do siatki, zdobywając gola dokładnie pół roku od poprzedniego ekstraklasowego trafienia! – Źle graliśmy w obronie, ale… nie musieliśmy przegrać – trener Smółka skomentował nie tylko tego gola, ale i kolejne minuty na murawie.

Komplementy od… przegranego

I miał rację. Na kwadrans przed końcem do „główki” doszedł Adam Marciniak, ale Załuska (znów) był czujny. A gdy owa czujność już została zwiedziona – dokonał tego Zarandia (po kapitalnej „klepce” z Deją) wykładając piłkę na 4. metr Rafałowi Siemaszce – w sukurs przyszedł mu Walukiewicz, stopując na linii bramkowej uderzenie napastnika gospodarzy. – Pogoń wygrała zasłużenie, dzięki lepszemu utrzymywaniu się przy piłce – to jeszcze jedno spostrzeżenie opiekuna gospodarzy.

– Obyśmy tylko – przy naszej dobrej passie – nie ubzdurali sobie, że już jesteśmy najlepsi w lidze… – mimo uśmiechu na twarzy westchnął Kosta Runjaić.

 

Arka Gdynia – Pogoń Szczecin 2:3 (2:1)

0:1 – Buksa, 17 min (asysta Kożulj), 1:1 – Janota, 24 min (karny), 1:2 – Zarandia, 35 min (asysta Młyński), 2:2 – Buksa, 57 min (asysta Majewski), 2:3 – Delew, 64 min (bez asysty)

ARKA: Szteinbors – Zbozień, Maghoma, Helstrup (68. Danch), Marciniak – Deja, Nalepa (89. Aankour) – Zarandia, Janota, Młyński (68. Siemaszko) – Jankowski. Trener Zbigniew SMÓŁKA.

POGOŃ: Załuska – Niepsuj, Walukiewicz, Dwali, Matynia – Drygas, Podstawski – Kożulj (61. Delew), Majewski, Kowalczyk (55. Żyro, 63. Guarrotxena) – Buksa. Trener Kosta RUNJAIĆ.

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 7056. Żółte kartki: Zarandia (45+2. niesp. zach) – Kożulj (45+2. niesp. zach), Załuska (90+5. niesp. zach.).

Piłkarz meczu – Adam BUKSA.

 

Na zdjęciu: Nagimnastykowali się – dosłownie! – goście (tu – Kamil Drygas), ale podtrzymali passę zwycięstw w ligowych starciach z Arką.