Z drugiej strony. To już było

Czyżby więc koniec z szukaniem inwestorów i bogatych sponsorów, choćby i w Kambodży, czy też z pukaniem do władz samorządowych, w celu pozyskania pieniędzy na działalność. Tym nowym sposobem może być crowdfunding. To obcojęzyczne słowo oznacza formę finansowania różnego rodzaju projektów przez społeczność, która jest lub zostanie wokół tych projektów zorganizowana.

Tym słowem można bowiem określić pomysł Wisły Kraków, która w ciągu zaledwie 24 godzin zebrała kwotę 4 mln złotych po sprzedaży akcji. Bardzo szybko, bo pomysłodawcy zakładali, że zbiórka na ratowanie klubu może potrwać kilka tygodni. Wyjaśnijmy jednak, te akcje są symboliczne, nie dające ich nabywcom praw do własności klubu bądź partycypowania w ewentualnych zyskach. Ci którzy wpłacili po 100 złotych, mają dostać podziękowania, za wpłacone większe kwoty mają być klubowe gadżety, może bilety na mecze. To była więc klasyczna zbiórka pieniędzy, właśnie forma crowdfundingu.

Zresztą Kraków wcale nie był prekursorem takiego rozwiązania. Jesienią ubiegłego roku głośnym echem, również na naszych łamach, odbiła się inicjatywa ratowania trzecioligowca z Hiszpanii, Realu Murcia. To, podobnie jak „Biała gwiazda”, klub z ponad stuletnią tradycją, który jeszcze dziesięć lat temu odgrywał wiodącą rolę w La Liga, rywalizując z Realem Madryt i Barceloną. I jak w Wiśle niegospodarność spowodowała, że popadł w wielkie zadłużenie. W 2015 roku grający w Segunda Division B (III poziom rozgrywkowy) klub za te długi został relegowany.

Zdołał wrócić na ten poziom, ale z długami się nie uporał i nie miał pieniędzy na bieżącą działalność. Wtedy sprawę w swoje ręce wzięli kibice, którzy w porozumieniu z władzami klubu ogłosili sprzedaż akcji. Za najtańszy pakiet 10 udziałów trzeba było zapłacić zaledwie 1,22 euro. Sprzedano niemal 6 mln akcji, które trafiły do rąk prawie 21 tysięcy akcjonariuszy. Wśród nich jest blisko pół tysiąca z Polski, podobno najwięcej (1250) kupił zaś fan Startu Namysłów, o czym pisaliśmy. I może on nawet uczestniczyć w walnych zgromadzeniach hiszpańskiego klubu, bo uprawnia do tego posiadanie 390 akcji.

Innym, jeszcze świeższym przykładem sportowego crowdfundingu może być zbiórka pieniędzy na wyjazd hokeistów TMH Polonii Bytom na ligowy mecz (18 stycznia) do Gdańska. Potrzebnych było 6 tysięcy złotych i kibice nie zawiedli, bo tę kwotę bardzo szybko zebrano. Ta ofiarność niewiele jednak chyba pomogła, bo bytomski zespół prawdopodobnie nie przystąpi do barażowych spotkań o utrzymanie w ekstraklasie.

To może być też ostrzeżenie dla krakowskiego klubu. Przy Reymonta na pewno te zebrane 4 miliony zł bardzo się przydały, ale pewnie już zostały wydane. A trudno liczyć, że Polacy, choć są narodem lubiącym pomagać i szybko się mobilizującym w wyjątkowych sytuacjach, będą to czynili po każdym alarmie, że Wisła znów jest bez pieniędzy. Wspaniałomyślni darczyńcy muszą bowiem wiedzieć, że ich pieniądze, nawet jeżeli są to niewielkie kwoty, są sensownie i z pożytkiem wydawane.