Zadyszka wicemistrza

Drużyna Toma Coolena od pewnego czasu wygląda zupełnie inaczej niż jeszcze dwa miesiące temu, gdy udanie walczyła w rozgrywkach Pucharu Kontynentalnego. Potem wicemistrzowie Polski zdołali postawić kropkę nad „i”, triumfując w sezonie zasadniczym, ale od tego czasu mają wielkie problemy. Najpierw męczyli się w siedmiomeczowym ćwierćfinale z Unią Oświęcim, a teraz przegrywają już 0:2 z Comarch Cracovią, która wydaje się wyrastać na faworyta tej rywalizacji.

Emocji w Krakowie nie brakowało już od pierwszych sekund spotkania. Twarda walka, obustronne wykluczenia pokazywały najdobitniej, jak ważne to spotkanie dla przebiegu całej rywalizacji. W inauguracyjnej tercji lepsze wrażenie stworzyli hokeiści Cracovii, którzy częściej gościli pod bramką rywali, a przede wszystkim ich akcje były składniejsze i dokładniejsze. Mimo licznych strzałów na bramkę Kevina Lindskouga krakowianie otworzyli wynik spotkania dopiero w 13 minucie. Emil Svec wykorzystał zamieszanie w tercji obronnej GKS-u i strzałem z prawego skrzydła dał prowadzenie swojej drużynie. W kolejnych minutach gospodarze mieli idealną okazję, by podwyższyć prowadzenie, bowiem przez cztery minuty grali w przewadze po dwóch karach Marka Strzyżowskiego. Obrona GieKSy spisywała się jednak bez zarzutu.

Gospodarze drugi cios wyprowadzili w 13 sekundzie drugiej tercji, gdy Kamil Kalinowski dobił strzał swojego kolegi i z najbliższej odległości pokonał Lindskouga. Druga bramka nieco uśpiła czujność „Pasów”, a katowiczan zmobilizowała jeszcze bardziej do odrabiania strat. W drugiej tercji przyjezdni mieli zdecydowaną przewagę, ale po raz kolejny w fazie play off zawodziła ich skuteczność. Na dodatek doskonale w bramce Cracovii spisywał się Miloslav Koprziva i to w dużej mierze dzięki niemu przed ostatnią częścią meczu gospodarze grali na „zero z tyłu”. W trzeciej tercji katowiczanie postawili wszystko na jedną kartę i szturmowali bramkę Cracovii. Ich starania przyniosły efekt dopiero w 55 minucie, gdy na listę strzelców wpisał się Jesse Rohtla. To było jednak wszystko, co mogli zdziałać katowiczanie. Na minutę przed końcem spotkania Sebastian Brynkus strzałem do pustej bramki ustalił wynik. Teraz rywalizacja wraca do Katowic. Jeśli wicemistrzowie Polski nie wygrają niedzielnego spotkania, wówczas staną nad przepaścią.

COMARCH CRACOVIA – TAURON KH GKS KATOWICE 3:1 (1:0, 1:0, 1:1)

Stan rywalizacji (do 4 zwycięstw) 2-0.

1:0 – Svec – Trvdon (12:42), 2:0 – Kalinowski – Charnaok (20:13), 2:1 – Rohtla – Laakkonen – Jaszyn (54:27), 3:1 – Brynkus – Trvdon (59:00, do pustej)

Sędziowali: Robert Długi i Przemysław Kępa oraz Andrzej Nenko i Mateusz Niżnik (Nowy Targ). Widzów 2000.

CRACOVIA: Koprziva; Charnaok – Kruczek (4), Noworyta (2) – Rompkowski, Jeżek – Bychawski (2), Gajor – Brynkus; Kapica – Kalinowski (2) – Turtiainen, Csamango – Vachovec – Bepierszcz, Trvdon – Domogała – Svec (2), Zygmunt – Bryniczka – Drzewiecki. Trener Rudolf ROHACZEK.

GKS: Lindskoug; Tuhkanen – Jyrkkio, Czakajik (2) – Deveczka, Wanacki – Tomasik, Skokan – Jass; Laakkonen (2) – Rohtla – Malasiński, Wronka – Pasiut – Fraszko, Urbanowicz (2) – Starzyński (4) – Łopuski, Strzyżowski (4) – Sawicki – Jaszyn (2). Trener Tom COOLEN.

Kary: Cracovia – 12 min, GKS – 16 min.

Kolejny mecz w niedzielę, 17 marca o 18.30, w Katowicach.

 

Na zdjęciu: Krakowianie byli wczoraj bardziej precyzyjni.