Zdecydowały trafienia w końcówce

Miał przecież dać odpowiedź na pytanie, czy sposób na regenerację przyjęty przez sztab Jerzego Brzęczka jest właściwy. A przede wszystkim, czy na tle słabego przeciwnika ogólna taktyka i poszczególne schematy przygotowane przez obecnego selekcjonera działają lepiej niż w spotkaniu z Austrią.

Mimo epidemii grypy w naszej ekipie, zarówno trener jak i zawodnicy byli przecież mądrzejsi o mecz w Wiedniu, po którym było trochę czasu na wyciągnięcie wniosków. Na dodatek w spokoju, a nie w nerwowej atmosferze, z inauguracyjnego wyjazdu biało-czerwoni przywieźli przecież trzy punkty. Co jednak nie uspokoiło atmosfery w naszej ekipie, bo nawet prezes PZPN – Zbigniew Boniek – zamiast w zaciszu szatni podpowiedzieć coś ewentualnie Brzęczkowi, wykonywał robotę… działu marketingu. I zaklinając rzeczywistość polemizował z komentatorami, którym nie podobał się styl naszego zespołu w pierwszym starciu eliminacji ME. Niestety, okazało się, że nerwowość szefa związku miała poważne podstawy. Bo na wszystkie powyższe pytania padły negatywne odpowiedzi…

Niespodziewanie to Łotysze zaatakowali jako pierwsi. Vladislavs Gutkovskis oddał groźny strzał, i wywalczył rzut rożny. Niestety, była to zapowiedź nieudanej dla biało-czerwonych połowy. Robert Lewandowski starał się za dwóch, ale w myśl reklamowanego sloganu wygłaszanego niegdyś przez Franciszka Smudę – sam meczu nie mógł wygrać. Zresztą wybory kapitana reprezentacji Polski, który imponował ambicją, także nie były dobre. Przegrał przecież pojedynek z Pavelsem Steinborsem, potem trafił w słupek (czyli uderzył niecelnie), z woleja trafił w przeciwnika, a tuż przed końcem pierwszej części niepotrzebnie wdał się w drybling w polu karnym rywali, zgubił piłkę i zaprzepaścił kolejną okazję. To była połowa do jak najszybszego zapomnienia także z tego powodu, że nieco sfrustrowany nieoczekiwanym dla wszystkich przebiegiem spotkania Krzysztof Piątek próbował symulować w polu karnym Łotyszy, za co słusznie został ukarany żółtą kartką. Zupełnie nieoczekiwanie to nisko notowani przeciwnicy oddali więcej celnych strzałów – i to nawet dwukrotnie – od biało-czerwonych.

Przerwa musiała mieć burzliwy przebieg w szatni Polaków, w każdym razie druga połowa rozpoczęła się – wreszcie – od huraganowych ataków biało-czerwonych. Selekcjoner nie zdecydował się jednak na zmianę ustawienia – na tę z dwoma klasycznymi skrzydłowymi – mimo że w Wiedniu taka roszada dała pozytywny efekt. I chyba szkoda, bo to Kamil Grosicki po przerwie dał sygnał do natarcia. Uderzył z niewielkiej odległości i sprawił duży kłopot Steinborsowi. Przed upływem godziny do głosu doszli jednak ponownie goście, którzy mogli, a nawet powinni objąć prowadzenie. Sam przed Wojciechem Szczęsnym znalazł się bowiem Arturs Karasausks, który miał dużo czasu, aby zastanowić się nad wariantem wykończenia akcji. Na nasze szczęście przekombinował, ale po rzucie rożnym nasz golkiper znów znalazł się opałach…

Dopiero po tej akcji selekcjoner Brzęczek zdecydował się sięgnąć po Jakuba Błaszczykowskiego i przesunął do centrum Piotra Zielińskiego, który przed przerwą miał problem z celnością podań. Na efekt oskrzydlających akcji kibice czekali do 77 minuty. Po dośrodkowaniu Arkadiusza Recy Lewandowski strzałem głową otworzył wreszcie wynik spotkania. Rezultat, po dośrodkowaniu Błaszczykowskiego, podwyższył Kamil Glik.

Polska – Łotwa 2:0 (0:0)

1:0 – Lewandowski, 77 min (asysta Reca), 2:0 Glik, 84 min (asysta Błaszczykowki)

POLSKA: Szczęsny – Kędziora, Glik, Pazdan, Reca – Grosicki (83. Frankowski), Klich (62. Błaszczykowski), Krychowiak, Zieliński – Piątek (87. Milik), Lewandowski. Trener Jerzy BRZĘCZEK.

ŁOTWA: Steinbors – Dubra, Oss, Maksimenko, Laizans – Rakels, Isajevs, Karasausks, Ikaunieks – Gutkovskis (70 Uldrikis), Savajnieks (80. Gabovs). Trener Slavisa STOJANOVIĆ.

Sędziował Aliyar Aghayev (Azerbejdżan). Asystenci: Rza Mammadov i Namik Huseynov (obaj Azerbejdżan).

Widzów: 51112 . Żółte kartki: Piątek (25. niesportowe zachowanie), Kędziora (69. faul) – Maksimenko (53. faul), Ikaunieks (74. laul)
Piłkarz meczu – Robert LEWANDOWSKI.