11 mundialowych naj

1.Najlepsi kibice
Chciałbym napisać, że Polscy, bo szczególnie na pierwsze spotkanie do Moskwy z Senegalem 19 czerwca przyleciały tysiące naszych rodaków z całego świata, bo byli też Polonusi z Nowego Jorku czy z Australii, ale prym na mundialu w Rosji wiedli fani z Ameryki Południowej. Na tegoroczne mistrzostwa przyleciały dziesiątki tysięcy fanów z tego kontynentu. Jak mówili Kolumbijczycy czy Argentyńczycy było ich na miejscu 50 tysięcy! Przyleciały całe rodziny. Jak mówili nierzadko sprzedawali samochód czy część ziemi, żeby sfinansować drogi wyjazd dla kilku osób. Uderzało też to, ile wśród nich było kobiet i to w różnym wieku. Podróżując nocnym pociągiem z Niżnego Nowogrodu do Kazania na spotkanie biało-czerwonych z Kolumbią z polskimi i kolumbijskimi kibicami, naszych fanów „prowokowała” 70-letnia Kolumbijka. Przechodząc koło miejsc, gdzie siedzieliśmy rzucała tylko z uśmiechem: „Colombia!”.

Wśród kolorowych, rozśpiewanych i uśmiechniętych fanów z Ameryki pierwszeństwo przyznałbym Argentyńczykom. Ich doping podczas meczu, który miałem okazję zobaczyć w Niżnym Nowogrodzie przeciwko Chorwatom, robił wrażenie. Było ich kilka razy więcej niż kibiców rywala, wszyscy poprzebierani w koszulki „Albicelestes”, wszyscy dopingowali, mimo że ich zespół doznał klęski 0:3. Stworzyli niesamowitą atmosferę, aż człowieka ciarki przechodziły. Są też bezwzględni. Już nie chodzi nawet o to, że po meczu kilku z nich zaatakowało Chorwatów. Bramkarz Willy Caballero, który popełnił fatalny błąd przy pierwszym straconym golu, był potem przez nich – przy każdym kontakcie z piłką – mocno wygwizdywany.

2. Najgorsza woda
W Kazaniu mieszkałem w mieszaniu na dziesiątym piętrze na osiedlu pamietającym jeszcze sowieckie czasy. Nie było to idealne miejsce, no ale przynajmniej zatrzymać się było gdzie. Zaraz po przyjeździe miejscowy Tatar, bo Kazań to przecież stolica Tatarstanu, poinformował mnie, żebym nie korzystał z wody z kranu. – Nawet do gotowania nie używamy jej – przestrzegł Azad. W mieszkaniu poszukał dużej plastikowej butelki i wyszliśmy na zewnątrz. Tam na osiedlu znajdowało się sporo budek z wodą. Płaciło się do automatu 30 rubli, tj. około 2 złotych i napełniało pięciolitrową butelkę. Jak się okazuje zanieczyszczona woda, to tam spory problem.

Pytałem potem jak jest z tym w Moskwie. Właściciele mieszkań tylko kiwali głowami i mówili, że opłaty za wszystko są już i tak wysokie, że nie stać ich jeszcze na kupowanie butelkowanej wody. Zresztą akurat w stolicy, przynajmniej na osiedlu, gdzie przez kilka tygodni przyszło mi mieszkać, nie widziałem budek z wodą. Chyba więc w stolicy Rosji nie jest tak pod tym względem tak źle.

3. Najdłuższa podróż
Choć organizatorzy mundialu w Rosji postarali się o sporo udogodnień związanych z transportem, organizując darmowe przejazdy pociągami na liniach pomiędzy miastami, gdzie rozgrywane były spotkania czy wprowadzając darmowe przejazdy miejską komunikacją w dniu meczów w poszczególnych miastach, to przemieszanie się z miejsca na miejsce było wyzwaniem. Miejscówki w darmowych pociągach zostały zarezerwowane na długo przed rozpoczęciem mistrzostw. To nie wszystko. – U nas jest tak, że wszystkie drogi prowadzą do Moskwy. Łatwiej czasami dojechać do Rostowa nad Donem z Soczi przez Moskwę niż bezpośrednio – tłumaczył mi znajomy.

W tej sytuacji trzeba było radzić sobie na własną rękę. Pozostawała opcja przemieszania się z miejsce na miejsce samochodem w ramach usługi BlaBlaCar. Tak też wracałem z Kazania do Moskwy. To ponad 800 kilometrów jazdy. Zajęło nam to, z krótkimi przerwami, piszę nam, bo kierował Szasza, a pasażerowie na trasie zmieniali się, około dziewięciu godzin. Koszt 1500 rubli czyli około 90 złotych. W Rosji póki co nie ma takich autostrad jak u nas, do tego na drogach dochodzi do wielu wypadków, ale przejechać jakoś się dało. Do tego była okazja do rozmowy z miejscowymi na wiele tematów, także tymi politycznymi.

4. Najzabawniejsza sytuacja
Czarnoskóry skrzydłowy reprezentacji Danii Pione Sisto okazał się jedną z ciekawszych postaci, z którymi była okazja do rozmowy podczas mundialu w Rosji. Wszystko działo się po remisowym meczu Skandynawów z Francją w grupie C. Sisto przez dłuższą chwilę zatrzymał się w „mixed zone”, to jest strefie gdzie dziennikarze mogą rozmawiać z zawodnikami i odpowiadał na pytania. Jak mówił sporo czyta, także podczas mistrzostw, a na innych, szczególnie z tej części świata z której pochodzi, a związany jest z Sudanem Południowym, skąd są jego rodzice, stara się oddziaływać poprzez Instagram i poprzez treści, które tam zamieszcza. – Interesuje mnie zdobywanie wiedzy, sprawienie żeby ludzie wykorzystywali zdobyte informacje, żeby byli mądrzejsi. W tym sensie staram się w jakiś sposób pomagać wpływając na innych. Interesuje się historią, czytam książki o zdrowiu – mówił. W pewnym momencie jeden z holenderskich dziennikarzy zapytał Sisto co on sam robi, żeby poprawić sytuacje w Afryce.

– Czego ode mnie oczekujecie? Co ja sam mogę zrobić?! (śmiech) To sprawa dla polityków, nie dla mnie. Ja jestem profesjonalnym piłkarzem i skupiam się na graniu, a jak mówię, na innych staram się wpływać poprzez media społecznościowe – podkreślał sympatyczny piłkarz.

5. Najlepszy obiad
„Objed boljejszczika” czyli obiad kibica przygotowany przez rosyjską sieć restauracji „Teremok”. Taki obiad w zależności od wielkości kosztował albo 319, albo 349 rublu czyli w granicach 20 złotych. Do zjedzenia pyszny rosyjski barszcz, blin czyli drożdżowy naleśnik, a wszystko to zapijane wyśmienitym kwasem chlebowym. Na tacce znajdowała się kartka papieru, ale nie z informacjami zachęcającymi do kupna kolejnych dań, ale z ciekawymi wiadomościami… piłkarskimi. Dowiedziałem się na przykład, że pierwszy oficjalny mecz na rosyjskiej ziemi rozegrano we wrześniu 1893 roku na placu Pierwszego Korpusu Kadetów.

Ciekawie było obserwować co wybierają miejscowi, czy sieć swoich rosyjskich restauracji serwujących miejscową kuchnię czy sąsiadujące z „Teremokiem” restauracje „KFC” czy „Burger Kinga”? Zdecydowana przewaga była po stronie amerykańskich restauracji.

6. Najdłuższa kolejka
Zaraz po przyjeździe autobusem do Niżnego Nowogrodu postanowiłem szybko kupić bilet do Kazania. Do meczu Chorwacja – Argentyna miałem jeszcze parę godzin, a lepiej było zapewnić sobie przejazd do stolicy Tatarstanu na spotkanie Polski z Kolumbią wcześniej. W mieści były już tłumy kibiców z Argentyny i Chorwacji. Tak samo było na dworcu kolejowym. Kolejka dla zagranicznych gości była niewielka, więc wydawało się, że kupno biletu to będzie kwestia paru minut. Niestety, było wręcz przeciwnie. Z dwóch stojących przede mną Argentyńczyków jeden musiał zmienić imienne nazwy na biletach dla ośmiu swoich znajomych. Każdy bilet musi współgrać z paszportem. Inaczej nie da się jechać, nie wpuszczą do pociągu. Kolejny chciał zwrotu pieniędzy za źle wystawiony bilet. Wszystko to zajęło ponad 1,5 godziny. W kolejce stało nas kilku, a wszyscy denerwowali się tak samo mocno. W końcu przyszło moja kolej. – Bilet do Kazania? Jest jeden nocny pociąg. Innego połączenia nie ma – poinformowała sprzedająca. Oba miasta łączy niewiele ponad 400 km, a jest tylko jeden pociąg pomyślałem? Nie było jednak wyjścia trzeba było brać co dają.

7. Najgorsze nazwy
W Moskwie mieszkałem w północnej części miasta blisko stacji metra Aeroport. Wychodziło się z niego wprost na plac Ernsta Thalmanna, gdzie zresztą stoi kilkumetrowej wysokości postument byłego przewodniczącego Komunistycznej Partii Niemiec. Przechodząc przez stojący naprzeciw galerię wchodziło się wprost na popersie i ulicę Czerniachowskiego. To na cześć generała, dwukrotnego Bohatera Związku Radzieckiego, który u nas znany jest z tego, że pacyfikował Armię Krajową w Okręgu Wileńskim i przyczynił się do podstępnego aresztowania pułkownika Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”, komendanta tamtejszego okręgu. Z Czerniachowskiego skręcałem w prawo i dalej szedłem już ulicą Krasnoarmiejską czyli Armii Czerwonej do swojego mieszkania, które znajdowało się w bloku, które miejscowi nazywają „chruszczowka” . To od Nikity Chruszczowa, byłego sekretarza generalnego KPZR czyli Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, kiedy budowano te pozostawiające teraz wiele do życzenia budynki.

Przy tym wszystkim pomniki wodza rewolucji Włodzimierza Lenina czy samo dalej świetnie prosperujące i cieszące się nie słabnącą popularnością jego mauzoleum na Placu Czerwonym. Ciężko to pojąć…

8. Najlepszy i najgorszy mecz
Oba spotkania rozegrano w grupach. To najlepsze spotkanie, z dziewięciu na których byłem osobiście, to bez dwóch zdań starcie Chorwacji z Argentyną i koncert zespołu Luki Modricia w drugiej połowie starcie z „Albicelestes”, kiedy to strzelili rywalowi z Ameryki Południowej trzy gole. Po meczu zapytałem Dejana Lovrena czy ta chorwacka reprezentacja jest w stanie przebić sukces tej z 1998 roku, która była trzecia na mundialu we Francji. – Tak, jesteśmy w stanie to zrobić. Jeśli spojrzysz na skład, na kadrę jakim dysponował tamten zespół z drużyną którą mamy obecnie, to teraz mamy lepszych zawodników niż dwadzieścia lat temu, ale nie znaczy to nic, jeśli nie będziemy grali dobrze. Jeśli natomiast będzie tak, jak miało to miejsce w starciu z Argentyną, to zajdziemy wysoko – odpowiedział Lovren. Wszystko działo się 21 czerwca.

Z kolei najgorszym meczem, który oglądałem było bezbramkowe spotkanie Francji z Danią na Łużnikach. Oba zespoły zadowalał remis i taki wynik też padł, jak się okazało, jedyny bezbramkowy na tych MŚ. W końcówce meczu prawie 80 tys. kibiców gwizdało, a część z nich wcześniej zdenerwowana opuściła trybuny.

9. Najładniejsze miejsce
Sunąca wolnym rytmem i ciągnąca się na kilometry Wołga, a jednocześnie wpadająca do niej i mająca jaśniejszy odcień, z powodu mniejszej głębokości Oka. To miejsce w Niżnym Nowogrodzie, które nosi nazwę „Striełka”. Od niej też wziął nazwę wybudowany w tym miejscu, za prawie 18 mld rubli, czyli ponad miliard złotych stadion o takiej samej nazwie. Rozegrano na nim sześć mundialowych meczów. Stoi tuż obok wspaniałej katedry pw Aleksandra Newskiego, którą bolszewicy w latach 30. kompletnie zrujnowali, a ich decyzją znajdujące się tam wspaniałe ikony miały posłużyć do… ogrzewania mieszkań zimą. Na szczęście część z nich udało się uratować. Po drugiej stronie Oki inne wspaniałe miejsce. Niżnonowogrodzki Kreml. Wspaniałe dzieło ruskiej architektury obronnej z początku XVI wieku, która broniona była 11 basztami. W jednej z nich w Wieży Iwanowskiej znajduje się wystawa „Bohaterstwo wspólnoty narodowej”. Opowiada o pospolitym ruszeniu Niżnego Nowogrodu, które ruszyło przeciwko Polakom okupującym Kreml w Moskwie (1611-12). Idę zobaczyć wystawę. – Wchoda niet – informuje krótko strażnik i tłumaczy, że z powodu mistrzostw wieża, w której jest wystawa jest zamknięta…

10. Najlepsze wywiady
Ciężko było spróbować porozmawiać z tymi największymi piłkarskimi gwiazdami. Messi, Neymar tylko przemykali przez strefę, gdzie stali dziennikarze i bezskutecznie czekali na słowa komentarza tych najlepszych. Trzeba jednak przyznać, że w jakiś sposób organizatorzy wyszli naprzeciwko obsługującym imprezę prawie 16 tys. dziennikarzom z całego świata. Już w trakcie trwania turnieju zaczęli organizować spotkania w strefie kibica, która znajdowała się w wyjątkowo malowniczym miejscu, na Placu Czerwonym tuż obok murów Kremla i w sąsiedztwie wspaniałego budynku Państwowego Muzeum Historycznego. Zapraszane były tam gwiazdy z przeszłości, jak Nuno Homes, Luis Garcia, Julio Baptista, Jorge Campos, a w ostatnich dniach także Diego Forlan, Cafu czy Lother Matthaus. Ten byłe gwiazdy, które znalazły się na mistrzostwach w ramach programu „FIFA Legends”, spotykały się nie tylko z kibicami, ale mieli też czas na rozmowę z dziennikarzami. Jako, że żurnalistów nie było tam aż tak wielu, to spokojnie można było porozmawiać z tymi byłymi świetnymi zawodnikami, także o tym dlaczego na MŚ tak mocno zawiodła reprezentacja Polski.

11. Najlepsza ulica
Mundialowe życie koncentrowało się nie tylko na piłkarskich stadionach czy w „Fan Zone” czyli strefach kibica w jedenastu miastach, gdzie rozgrywano mecze mistrzostw świata. W Moskwie w ostatnim tygodniu takie strefy działały w pobliży stadionu Łużniki i Spartaka. W tym pierwszym miejscu, kiedy przed tygodniem z kibicami spotkała się „Sborna” prowadzona przez Stanisława Czerczesowa, to przyszło aż 24 tys. fanów! Faktycznie jednak w stolicy Rosji takim nieformalnym centrum stała się ulica Nikolska. To najstarsza ulica w mieście, która łączy Plac Czerwony z Placem Łubiańskim. To tutaj koncentrowało się życie fanów, a do wczesnych godzin rannych cieszyli się tam wczoraj i dzisiaj zarówno Francuzi i Chorwaci.
Odświętnie udekorowana, tętniąca od rana do nocy życiem, no i wypełniona kibicami z całego świata, których do Rosji przyjechało na mundial 700 tys. Jak podkreślali rosyjscy organizatorzy w historii ich kraju jeszcze nigdy nie było tylu gości na raz. Co warte podkreślenia przyjechali oni do Rosji na podstawie tzw. „Fan ID”. Umożliwiał on wjazd do kraju organizatora tegorocznego mundialu bez wizy, poruszanie się po nim i korzystanie z darmowego transportu w dniach mundialowych spotkań. FIFA nie ukrywa, że podobne zasady mogą obowiązywać na kolejnych MŚ w Katarze czy w Ameryce Północnej za osiem lat. Co do Nikolskiej to atmosferę tam panującą najlepiej spuentował kibic „Canarinhos” z Rio de Janeiro. – U nas w Rio karnawał trwa tylko cztery dni, a tutaj aż miesiąc – śmiał się tylko Diogo Mattos.