Rozwój Katowice: Drugi poziom inteligencji

Jarosław Kotas, znany w całej Polsce z barwnych wypowiedzi trener, prowadząc Orkan Rumia swego czasu zasłynął słowami: „Mam szacunek do chłopaków. To są magistrowie, mają ukończone fakultety, ale ja dzielę inteligencję na dwa poziomy: prywatny i piłkarski, a piłkarsko to my jesteśmy debilami”. Tak jakoś skojarzył nam się ten cytat w kontekście sobotniego meczu Rozwoj – Pogoń Siedlce…

 

„Paluchem” po głowie

Żeby była jasność: nie sposób nie docenić drużyny za jej postawę. W wielu momentach prezentowała bardzo dobry futbol i mimo że klarownych okazji może zbyt wielu nie było, to oglądanie podopiecznych trenerów Koniarka i Bosowskiego w akcji mogło sprawiać przyjemność. Tym bardziej wszystkich przy Zgody zabolała strata punktów i fakt, że nie doczekano się pierwszego w sezonie zwycięstwa. Katowiczanie na niewiele ponad 20 minut przed końcem prowadzili 2:0, mając naprzeciw rywala, którego powoli zaczynał dosięgać miecz frustracji; czekającego na gola, odkąd tylko rozbrzmiał premierowy w rundzie jesiennej gwizdek.

Okoliczności, w jakich gospodarze podali spadkowiczowi tlen, to był właśnie ten „drugi poziom inteligencji”. No bo jak inaczej określić to, że w takim momencie dali się skontrować? To Rozwój powinien wyprowadzać szybkie ataki, a tymczasem sam się na takowy nadział. Siedlczanie wyszli z kontrą 4 na 4, Adrian Paluchowski obsłużył Kamila Walkowa, a ten w bardzo prosty sposób pokonał Bartosza Golika. Pogoń złapała na tyle mocny wiatr w żagle, że chwilę później był już remis. Tym razem Paluchowski już sam trafił do siatki, wykorzystując dogranie Pawła Garygi (przed trzema laty testowanego przy Zgody).

 

Zbyt radośni

Powtórzyła się historia z meczu z Elaną, którym katowiczanie inaugurowali sezon. W nim też bardzo szybko stracili dwubramkowe prowadzenie, przy czym różnica była taka, że w starciu z Pogonią kompletnie nic tego nie zapowiadało.

– Remisujemy wygrany mecz z powodu takiej radosnej gry. Przeciwnik był już na łopatkach. Powinniśmy poszanować piłkę, utrzymać się przy niej… Nie potrafimy wyciągać wniosków, w Toruniu było przecież podobnie. Zespół zagrał bardzo dobre zawody, wybiegał je, kreował okazje. Nie szanujemy tego, co wypracowujemy. Do grudnia jeszcze daleko, a my zachowujemy się niczym Mikołaje. Jeśli będziemy tak remisować, to sytuacja w tabeli szybko zrobi się trudna – kręcił głową trener Rafał Bosowski.

Po stronie plusów z pewnością należy zapisać dwie asysty Tomasza Wróbla, kolejną (w drugim meczu z rzędu) bramkę Przemysława Gałeckiego oraz premierowe w barwach Rozwoju trafienie Damiana Niedojada. Sprowadzony latem z Lechii Dzierżoniów snajper w poprzednim sezonie strzelił w III lidze tylko jednego gola mniej niż Daniel Rumin, który zanotował imponujące wejście do GKS-u Katowice. Czemu więc Niedojad miałby nie błyszczeć w zespole niżej sklasyfikowanego sąsiada…