PHL: „Szarotki” zakwitły w Jastrzębiu

W ostatnich sezonach PHL podczas meczów JKH z Podhalem „iskrzyło” nie tylko na lodzie, ale również podczas konferencji prasowych między trenerami obu drużyn. Ta niepisana „wojna” osiągnęła apogeum w poprzednim sezonie, gdy w pewnym momencie zdenerwowany szkoleniowiec JKH Robert Kalaber mówił o aktorskich popisach hokeistów „Szarotek” przy wymuszaniu kar.

Gospodarze od początku spotkania rzucili się na „Górali” z takim impetem, że trener Tomasz Valtonen już w 3 min i 36 sek. wziął czas, by jego podopieczni ochłonęli. Niespełna minutę później goście objęli prowadzenie po strzale Kacpra Guzika, który sam stał jak palec przed bramką Ondreja Raszki. W 14 min po błędzie Jakuba Grofa na bramkę JKH samotnie pomknął Bartłomiej Neupauer, lecz nie wykorzystał tej wyśmienitej okazji. Jastrzębianie ostrzeliwali (17 uderzeń) bramkę Przemysława Odrobnego, ale krążek albo mijał cel, albo skutecznie interweniował „Wiedźmin”.

To żadna tajemnica, że piętą achillesową JKH jest gra w liczebnej przewadze. W II tercji jastrzębianie mieli trzy takie okazje, ale żadnej nie wykorzystali. Goście mieli taką szansę, gdy na ławce kar siedział Grof. Potrzebowali 23 sek., by zdobyć drugiego gola – Krystian Dziubiński popisał się skuteczną dobitką po strzale Guzika. Gospodarzy jeszcze w tej tercji rzucił na kolana Łukasz Siuty, trafiając w okienko bramki Raszki.

W ostatniej tercji goście po raz kolejny wykorzystali grę w przewadze (na ławce kar „odpoczywał” Kamil Świerski), a drużynę z Jastrzębia stać było tylko na zdobycie honorowej bramki autorstwa Artema Dubinina, w momencie, gdy sędziowie sygnalizowali karę dla hokeisty Podhala. W 47 min i 7 sek. Tomasz Kominek nie wykorzystał karnego podyktowanego za rzucenie kija przez Dziubińskiego.

– Jastrzębie jest bardzo dobrą drużyną, pracowitą, zdyscyplinowaną –  powiedział szkoleniowiec Podhala, [Tomasz Valtonen]. – Wiedzieliśmy, że musimy ciężko pracować, by wygrać. Zagraliśmy najlepszy mecz w tym sezonie, najbardziej stabilny.

– Na początku meczu mieliśmy kilka okazji, lecz ich nie wykorzystaliśmy – podsumował trener JKH, [Robert Kalaber]. – Potem przeciwnik nas skarcił, graliśmy nerwowo i niedokładnie. Rywal zasłużenie wygrał, ale muszę pochwalić swoich chłopaków, że walczyli do końca.

JKH GKS JASTRZĘBIE – TATRYSKI PODHALE NOWY TARG  1:4 (0:1, 0:2, 1:1)

0:1 – Guzik – Michalski – Dziubiński (4:13), 0:2 – Dziubiński – Guzik (30:03, w przewadze), 0:3 – Siuty – Sammalmaa – Dutka (33:25), 0:4 – Sammalmaa – Jaśkiewicz – Neupaer (43:37, w przewadze), 1:4 – Dubinin (52:49, sygnalizowana kara).

***

Po pierwszej tercji, w której katowiczanie kontrolowali wydarzenia na tafli i strzelili dwie bramki, wydawało się, że całkowicie zdominują i rozbiją oświęcimian. Tymczasem ambitnie grająca Unia przez kolejne pół godziny nawiązała wyrównaną walkę z wicemistrzami Polski, ale w ostatnich 10 minutach zabrakło jej sił, by spróbować zmienić losy meczu.

TAURON KH GKS KATOWICE – UNIA OŚWIĘCIM 4:1 (2:0, 0:0, 2:1)

1:0 – Deveczka – Czakajik – Laakkonen (0:58, w przewadze), 2:0 – Łopuski – Wronka – Sawicki (15:25), 3:0 – Malasiński – Pasiut – Laakkonen (41:25), 3:1 – Saur – Haas – Themar (50:34, w przewadze), 4:1 – Deveczka – Pasiut (57:31, w przewadze).

***

W zeszłym sezonie opolanie potrafili postawić się tyszanom, którzy jedno ze spotkań wygrali tylko jednym golem. Tym razem zwycięstwo mistrza Polski było bardziej przekonujące, a gdyby nie dobra postawa Tuomasa Tolonena, byłoby bardziej okazałe. GKS panował na tafli, a granie na trzy piątki przeciwko takiemu rywalowi nie jest najlepszym rozwiązaniem. Więcej zawodników Orlik jednak w swojej kadrze nie posiada.
(JK)



PGE ORLIK OPOLE – GKS TYCHY 1:5 (0:1, 0:1, 1:3)

0:1 – Rzeszutko – Gościński – Bagiński (11:27), 0:2 – Cichy – Novajovsky – Szczechura (22:04), 0:3 – Dorofiejew – Klimienko (43:44), 1:3 – Trandin – Przygodzki (52:56), 1:4 – Kolarz – Galant – Biacki (53:35), 1:5 – Pociecha – Klimienko – Dorofiejew (54:08).

***

Oba zespoły zdawały sobie sprawę z wagi spotkania, bo potrzebują punktów. Zadecydowało jedno trafienie. Gdy na ławę kar powędrował Grigorij Stawisskij, kluczową akcję meczu przeprowadził drugi atak gośc.i Vladimir Luka podał krążek do Kamila Sikory, a ten przekazał go lepiej ustawionemu Tomasowi Kanie. 30-latek, występujący ostatnio w Porubie, precyzyjnym uderzeniem pokonał Mateusza Studzińskiego. Gospodarze aż 30 razy strzelali na bramkę Rafała Radziszewskiego, ale rozczarowali, bo prezentowali się poniżej swoich możliwości.

WĘGLOKOKS KRAJ POLONIA BYTOM – ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC 0:1 (0:0, 0:0, 0:1)

0:1 – Kana – Sikora – Luka (43:02, w przewadze).