Niemcy w kryzysie? „Nie róbmy sobie wyrzutów”

Po katastrofalnym dla Niemców mundialu głośno mówiło się o tym, że w drużynie wiele trzeba zmienić. Zadanie to dostał Joachim Loew, który z kadrą pracuje od 2006 roku, osiągając z nią znakomite wyniki. Do osiągnięcia celu na razie jednak daleka droga.

Bliscy spadku

Liga Narodów UEFA wprowadziła do reprezentacyjnego futbolu coś, czego do tej pory w nim nie było – możliwość spadku. Dumny naród niemiecki na pewno nie byłby zadowolony z tego, gdyby ich reprezentacja spadła ze swoje obecnej dywizji A do niższej dywizji B, a na to właśnie się na tę chwilę zanosi. Na półmetku rozgrywek Niemcy zajmują trzecie (ostatnie) miejsce w swojej grupie, mając na koncie tylko punkt i dwa słabe mecze za sobą. Jeśli we wtorek nie uda im się pokonać na wyjeździe Francji, ich sytuacja będzie nie do pozazdroszczenia.

Ostatni mecz Loewa?

– Przechodzimy przez trudny okres, a kontuzje go nie ułatwiają. Ustalaliśmy plan z uwzględnieniem Marco Reusa, Leona Goretzki i Antonio Ruedigera, którzy nie mogli zagrać – usprawiedliwiał się Joachim Loew. Jednak patrząc na potencjał, jakim dysponują Niemcy, trudno uznać takie straty za bardzo bolesne, tak jak trudno uznać Ruedigera lepszym piłkarzem od Matsa Hummelsa, Jerome’a Boatenga czy Niklasa Suelego. A ich do dyspozycji miał w sobotni wieczór popularny „Jogi”.

Gra Niemców wygląda bardzo słabo, stąd też nie dziwi więc, że coraz więcej głosów pyta o przyszłość Loewa, który unika jednoznacznej odpowiedzi. – Nie jestem odpowiednią osobą, żeby na to odpowiedzieć. Rozumiem, że będą się toczyć na ten temat dyskusje, ale w ciągu najbliższych dni zamierzam skupić się na przygotowaniu do meczu z Francją.

Optymistyczny Hummels

– Pytanie brzmi, dlaczego ponownie nie potrafimy grać atrakcyjnego futbolu, mając takich zawodników. Jesteśmy za wolni i zbyt przewidywalni – zdiagnozował wyraźny problem Julian Draxler. Do tego można dorzucić jeszcze liczne kontry, na które „Die Mannschaft” często się nadziewa, co było wyraźne i w sobotę, i… w każdym meczu na mistrzostwach świata.

Jednak mimo wszechobecnej krytyki, wytykania błędów i analiz całkiem pozytywnie na to wszystkie patrzył Mats Hummels. – Przegraliśmy 0:3 spotkanie, które powinniśmy byli wygrać. Czasami mamy pecha, czasami jesteśmy nieskuteczni. Powinniśmy strzelić 3-4 gole, a daliśmy się dwa razy skontrować. Przeciwnicy zdobyli pierwszego gola przy pierwszej okazji. Tak bywa, ale nie powinniśmy robić sobie wyrzutów.

Hummels nie został pochwalony za te słowa i najwyraźniej nie zauważył, że z 10 tegorocznych meczów Niemcy przegrali aż 5, wygrywając zaledwie 3.

Piotr Tubacki