Ligowiec. Szkolenie młodzieży w Polsce wygląda dobrze tylko na papierze

Sobotni mecz Górnika z Cracovią w 26. kolejka PKO Ekstraklasy oglądałem w towarzystwie kolegi z Japonii Takashi Morimoto. To były dziennikarz z Japonii, który teraz pracuje jako piłkarski menedżer, a jest też prezesem klubu FC Sumida Ułan Bator z Mongolii. Takashi był w Polsce wiele razy, kilkanaście. Po raz pierwszy w 1998 roku. Wspominał mecze na których był czyli Polonii Warszawa, Amiki Wronki czy przede wszystkim Wisły Kraków z Parmą w 2002 roku. We włoskim klubie grał wtedy jego rodak Hidetoshi Nakata. Wspominał „Białą gwiazdę” prowadzoną przez Henryka Kasperczaka z przeważającą większością polskich zawodników. W piątkowym meczu w wyjściowych składach zespołów z Zabrza i Krakowa było po trzech miejscowych zawodników. To taki znak czasu w porównaniu z tym co było dwadzieścia lat temu i z tym co jest teraz.

Żeby pozostać przy międzynarodowym wątku… W sobotę w Katowicach, pod patronatem Śląskiego Związku Piłki Nożnej i rektora AWF prof. Adama Zająca, odbyła się już VIII Międzynarodowa Konferencja Szkoleniowa. Jak zwykle byli na niej ciekawi prelegenci, tym razem z Barcelony. Nie zabrakło też młodych trenerów z całej Polski. Przed katowicką uczelnią widziałem rejestracje pomorskie, łódzkie, małopolskie czy opolskie. Oczywiście przeważali szkoleniowcy z naszego regionu.

Rozmawiałem z jednym z nich. Na pytanie ilu trenerów przyjechało z jego klubu, mniejsza o nazwę skąd był, mówił że niewielu. Trenerzy odpowiadający za szkolenie tych najmłodszych mają w miesiącu tyle na głowie i tyle przepracowanych godzin, że kiedy mają okazję do wolnego, to odpoczywają. Nie w głowie im kolejne kursy czy konferencje, kiedy trzeba kombinować gdzie trenować, bo nie ma odpowiedniej bazy, a w klubie dokładają im tylko kolejnych dodatkowych zajęć.


Zobacz jeszcze: Legioniści są mocni słabością konkurentów


To jakiś przyczynek do wytłumaczenia tego, dlaczego w naszych ligowych zespołach jest tak mało zawodników swojego chowu. Można tworzyć kolejne akademie czy szkółki, na papierze dobrze to wygląda, ale jeśli z nimi nie będą pracować dobrzy i odpowiednio wynagradzani fachowcy, którzy przy okazji będą mieli czas na samokształcenie, to dobrze nie będzie, a emocjonować będziemy się głównie wyczynami obcokrajowców w naszej lidze.

A przecież talentów u nas nie brakuje. Takim z pewnością jest 18-letni Bartosz Białek, który w niesamowitym meczu Zagłębia z Lechią zdobył bramkę na 4:4, dzięki czemu uratował „miedziowym” cenny punkt. Nastolatek na swoim koncie ma już pięć ekstraklasowych trafień. Oby tak dalej! A propos Zagłębia Lubin. Już drugi raz w tym sezonie mecz z udziałem tego zespołu kończy się wynikiem 4:4. Jesienią takim rezultatem skończyli derby ze Śląskiem we Wrocławiu. Wtedy ostatnią bramkę dla lubinian strzelił wychowanek klubu z Rybnika Bartosz Slisz, który teraz sprzedany został za 1.5 mln euro do Legii. To tylko pokazuje, jaką drogą nasze kluby powinny iść.


26. kolejka PKO Ekstraklasy za nami. Zobacz jeszcze: Lobotka z Rybnika bije rekord ekstraklasy