Suma pecha (i grzechów) Piasta Gliwice

Gliwiczanie do domów wrócili w nie najlepszych humorach. Piast Gliwice zremisował trzeci mecz z rzędu, a każdy z nich mógł zakończyć się jego wygraną…

– Niedawno dowiedziałem się, że jesteśmy tak blisko okrągłego jubileuszu i wygranej w ekstraklasie – przyznał Waldemar Fornalik na antenie stacji Eurosport po mecze z Miedzią w Legnicy. Wtedy jego Piast mógł już świętować setne zwycięstwo, ale ostatecznie zremisował. Po meczu z Lechią Gdańsk gliwiczanie mogli czuć jeszcze większy niedosyt, bo gola na 1:1 stracili w 85 minucie.

Po sobotnim meczu w Płocku śląski zespół może być wściekły, bo trzy punkty były na wyciągnięcie ręki, praktycznie brakowało półtorej minuty aby sędzia Jarosław Przybył zakończył spotkanie. Wtedy jednak arbiter z Kluczborka podyktował kontrowersyjny rzut wolny dla gospodarzy, a Semir Sztilić wrzucił piłkę w pole karne i… spowodował ogromne zamieszanie. Kąśliwe dośrodkowanie odbił przed siebie Jakub Szmatuła, piłka spadła pod nogi Jakuba Czerwińskiego. Obrońca Piasta, który rozgrywał dobre spotkanie bez namysłu postanowił wybić piłkę na rzut rożny. Źle jednak trafił w piłkę przez co wpakował ją pod poprzeczkę własnej bramki…

– To po prostu pech. Szkoda, że zremisowaliśmy mecz, który powinniśmy wygrać. Sytuacja z faulem była bardzo niejasna. Moim zdaniem przewinienia nie było i tej całej sytuacji nie powinno być – przyznał po spotkaniu napastnik Piasta Piotr Parzyszek.

 

VAR antygliwicki

Nie powinno być także takich emocji i nerwów w samej końcówce meczu, bo wynik powinien być rozstrzygnięty na korzyść gości z Gliwic już dawno. Zespół trenera Fornalika zmarnował jednak kilka sytuacji, ale swoje 5 groszy dołożył także wspomniany arbiter. W pierwszej połowie, aktywny Mateusz Mak wpadł w pole karne i wyraźnie został wytrącony w biegu przez defensora Wisły. „Maczek” upadając oddał jednak strzał, który obronił bramkarza gospodarzy. Sędzia Przybył konsultował sytuację z VAR-em, ale nie odgwizdał rzutu karnego dla Piasta. Telewizyjne powtórki poddają w wątpliwość decyzję arbitra z Kluczborka, a my możemy retorycznie zapytać: który to już raz sędziowie podejmują kontrowersyjne decyzję w meczach z udziałem Piasta? Coś gliwiczanie nie mają szczęścia do arbitrów.

Credit Adam Starszynski / PressFocus

Zemsta za nieskuteczność

Słaba dyspozycja sędziego to jedno, a drugie to nieskuteczność śląskiej drużyny. Bliski gola był m.in. Parzyszek, który główkował po centrze Maka, a Joel Valencia wykorzystał błąd defensywy i zamiast podawać do niekrytego Parzyszka zdecydował się na strzał, obroniony przez płockiego bramkarza. Z kolei tuż na początku drugiej połowy główkę Maka z linii bramkowej wybił Cezary Stefańczyk. Skoro w kolejnym meczu gliwiczanom nie udało się podwyższyć prowadzenia i „dobić” przeciwnika, znów musieli oni za swoją nieskuteczność słono zapłacić.

– To bolesne, bo to nie pierwszy mecz, w którym prowadzimy i mamy sytuacje, aby zamknąć spotkanie, ale tego nie robimy i ostatecznie remisujemy. Mogliśmy spokojnie wygrywać 2:0 lub 3:0… Plusem jest to, że dochodzimy do strzałów. Musimy dalej pracować, aby nasza skuteczność była lepsza – przyznał trener Waldemar Fornalik.

– Myślę, że już w pierwszej połowie mogliśmy zamknąć ten mecz. Mieliśmy okazje i w drugiej połowie najprawdopodobniej już nic by się nie wydarzyło – dodał w podobnym tonie, Piotr Parzyszek.

Płocczanie zremisowali drugi mecz pod wodzą nowego trenera Kibu Vicuny, ale w porównaniu do spotkania z Zagłębiem, teraz odczuwali ulgę zamiast niedosytu. – W Lubinie straciliśmy dwa punkty, a teraz musimy szanować ten punkt, bo to Piast miał więcej sytuacji. Uratowaliśmy się w doliczonym czasie gry – stwierdził Patryk Stępiński, który rozegrał setny mecz dla Wisły Płock.