Nieczysta głowa RL9

W meczu z Nigerią, mimo że przegranym, większość ekspertów i komentatorów dostrzegła przede wszystkim pozytywy. Dobre recenzje zebrał Rafał Kurzawa, który rzeczywiście okazał się kopaczem co się zowie nie tylko w ligowym formacie.

Zaś na miano Pitbulla Adama Nawałki zasłużył w publicznej ocenie Jacek Góralski, który wydał fizyczną walką mocno zbudowanym rywalom z Afryki. Nie odbierając niczego pomocnikom Górnika Zabrze i Łudogorca Razgrad, trzeba jednak znaleźć odpowiednie proporcje w ocenie piątkowego spotkania. A przede wszystkim – właściwy kontekst. Nie sposób bowiem pominąć faktu, że towarzyska potyczka na własnym terenie z 52. zespołem światowej klasyfikacji zakończyła się porażką. Trudno, aby już dziś biało-czerwoni znajdowali się w mundialowej formie, ale trzeba brać poprawkę, że w Rosji skala wymagań będzie wyższa, a rywale po prostu silniejsi. Niezależnie bowiem od wszelkich ułomności rankingu FIFA, nie ma wyłącznie przypadku w tym, że Kolumbia jest notowana na pozycji 13., zaś Senegal na – 27. O ile zatem nie ma zupełnie sensu robić dramatu z przegranej w grze kontrolnej, o tyle równie trudno o uzasadnienie wyłącznie optymistycznych przesłanek po końcowym gwizdku.

Robert Lewandowski daje piłkarskim kibicom w Polsce radość – i zapewnia niepowtarzalne emocje – co najmniej od początku obecnej dekady. A od niedawna został także bohaterem ekscytującej telenoweli zatytułowanej „Od kiedy zagram w Realu Madryt”. Media prześcigają się w ocenie sytuacji na linii Bayern Monachium – Królewscy, w cenie są przedruki z (dobrze, lepiej i najlepiej) poinformowanych hiszpańskich gazet i portali, dzień bez doniesienia na ten temat to właściwie dzień stracony, ale… No właśnie, mimo że tak zwany ekwiwalent reklamowy w firmie RL9 zgadza się jak chyba nigdy wcześniej, choć po prawdzie dotąd kapitan reprezentacji Polski także nie miał prawa narzekać na ten aspekt, to chyba nie wszystko układa się ostatnio po myśli Roberta. A w każdym razie Lewy nie ma – jak mawiają piłkarze – wystarczająco czystej głowy, skoro zaprezentował się we Wrocławiu jak nie przymierzając… Lewy z reprezentacji prowadzonej przez Franciszka Smudę lub Waldemara Fornalika.

Pewnie to jednostkowy przypadek i nie ma sensu stawiać tezy o powrocie starych demonów, ale nie sposób nie zauważyć, że nasz kapitan podejmował w piątkowy wieczór złe wybory, był nieskuteczny, i generalnie za bardzo chciał, co spowodowało, że zagrał nazbyt indywidualnie. OK., Lewemu wolno (naj)więcej w tej drużynie, zapracował na to ciągnąc zespół na plecach przez dwie zwycięskie edycje eliminacji poważnych turniejów. Efekt jest jednak taki, że – skoro reprezentacja jest uzależniona od goli Roberta, a jest z pewnością – to przeciw Nigerii tych trafień zwyczajnie zabrakło. Mimo że były okazje. I to takie, które w ostatnich latach – czyli przy Nawałce – RL9 kończył z zamkniętymi oczami. Wypada zatem życzyć Lewandowskiemu, aby kręcenie telenoweli zakończyło się nie tylko szybko, ale także po jego myśli. Wiele bowiem wskazuje, że obecny transferowy impas przesunął naszego kapitana poza strefę niezbędnego komfortu…