Niespodzianka w Pucharze Polski. JKH GKS Jastrzębie w finale!

Mimo że w tabeli ligowej oba zespoły dzieli 20 punktów, to tej różnicy w meczu Tauron KH GKS Katowice – JKH GKS Jastrzębie nie było widać.

Hokeiści z Katowic i Jastrzębia doskonale sobie zdawali sobie sprawę, że w tym wyrównanym meczu może o wszystkim decydować jedno trafienie. I – jak się potem okazało – tak też się stało, a wszystkim dopiero zadecydowały karne.

Jedni i drudzy wcale nie zamierzali kalkulować i ruszyli do przodu. Początkowo katowiczanie zepchnęli rywali do obrony i pod bramką  Ondreja Raszki było gorąco. Jednak zespół trenera Roberta Kalabera potrafił przetrzymać ten napór i zaczął szukać swoich szans. Artem Dubinin miał wyborna sytuację i zamiast skierować niemal do pustej bramki odegrał krążek do partnera. Kalaber nie krył irytacji i z boksu dało się słyszeć gromy pod adresem zawodnika.

Nikt tak dobrze nie potrafi grać w przewadze jak katowiczanie. Gdy w 11 min. do boksu kar powędrował Vladimir Lukaczik jastrzębianie musieli się mieć na baczności. Maciej Urbanowicz trafił w słupek, zaś prowadzenie dla liderów ekstraligi uzyskał na sekundę przed zakończeniem kary Janne Laakkonen. Potem jeszcze jastrzębianie znów mieli kilka dobrych sytuacji, zaś Jan Sołtys kilka raz próbował wepchnąć krążek, ale w końcu Kevin Lendskoug zdołał go zamrozić. Młody napastnik nie zdołał wyrównać, ale Patryk Wronka podwyższył na 2:0. Ten rezultat na pewno nie odzwierciedlał wydarzeń na lodzie…

 

Zespół JKH GKS nadal prowadzili otwartą grę i śmiało atakowali, ale nic nie mogli wskórać. Powoli zaczęła wkradać irytacja i chyba trochę zwątpienia. A tymczasem trener Kalaber w boksie apelował o rozwagę i rozsądek. Kiedy pod koniec 31 min. na ławkę zjechał Filip Starzyński przed jastrzębianami znów otwarła się kolejna szansa. A tymczasem katowiczanie przeprowadzili wyborna kontrę. Fin Rohtla, po świętach spędzonych z rodziną, dostał nowej energii i świetnym podaniem obsłużył i Martin Czakajik podwyższył na 3:0. Wydawało się, że spotkanie zostało już rozstrzygnięte.

Przez 1:16 min katowiczanom przyszło grać w 3 (Strzyżowski i Pasiut w boksie kar) przeciwko 5 rywali i w końcu udało się zmniejszyć straty. Na 11 sek. przed zakończeniem kary tego pierwszego w końcu Tomas Kominek przy dużym współudziale bramkarza Lindskouga posłał krążek do siatki.

Artem Dubinin w meczu Tauron KH GKS Katowice - JKH GKS Jastrzebie
Artem Dubinin w meczu Tauron KH GKS Katowice – JKH GKS Jastrzebie miał powody do radości 
Credit: Lukasz Sobala / Press Focus

Katowiczanie przetrzymali ofensywę rywali i na ostatnia odsłonę wyszli z mocnym postanowieniem kontrolowania przebiegu wydarzeń na lodzie. Jednak tym razem katowiczanie zostali skarceni, bo ambitnie grający jastrzębianie nie zamierzali rezygnować. W końcu ponownie za sprawą Kominka i Petera Fabusza. Ten ostatni w końcowych fragmentach niemal nie schodził z lodu, ale w regulaminowym czasie był remis. W 10-minutowej dogrywce jedni i drudzy próbowali zaskoczyć bramkarzy. Jednak w 65 min jedyną oraz niepowtarzalną sytuacje miał obrońca Jakub Grof, który z bliskiej odległości posłał krążek ponad bramką.

O wszystkim miały zadecydować karne. A w nich katowiczanie zaliczyli 4 „pudła”, zaś ze strony JKH GKS trafiali Fabusz i Dubinin. To ogromna niespodzianka, bo jeszcze 3 tygodnie temu Tauron uchodził za zdecydowanego faworyta i nikt nie przewidywał jego porażki. Ale jastrzębianie pokazali charakter i potrafili odwrócić losy meczu.

 

Credit: Lukasz Sobala / Press Focus

 

Tauron KH GKS Katowice – JKH GKS Jastrzębie 3:4 po karnych (2:0, 1:1, 0:2, 0:0, karne 0:2).

Bramki: 0:1 Janne Laakkonen (13), 0:2 Patryk Wronka (19), 0:3 Martin Cakajik (33), 1:3 Tomas Kominek (35), 2:3 Tomas Kominek (53), 3:3 Peter Fabus (58), decydujący karny: Peter Fabus.

Kary: JKH GKS – 10 minut, Tauron HH GKS – 12 minut. Widzów: 1000.