Argentyńskie tango

Dokładnie 45 lat temu rozpoczął się XI mundial. Na Estadio Monumental w Buenos Aires na murawę wybiegły reprezentacje RFN i Polski.


Argentyna organizację mistrzowskiego turnieju otrzymała podczas kongresu FIFA w 1966 roku. Przygotowania pochłonęły gigantyczną kwotę 700 mln dolarów na budowę trzech nowych stadionów oraz kilku centrów prasowych. Do tego 100 mln pochłonęła rozbudowa sieci telekomunikacyjnej i poprawa transportu.

Depesza od Gierka

W marcu 1976 roku w jednym z kluczowych krajów Ameryki Południowej miał miejsce zamach stanu. Obalono prezydent Isabelę Peron, trzecią żonę charyzmatycznego wcześniejszego wieloletniego przywódcy Juana Perona. Do władzy doszła wojskowa junta z generałem Jorge Rafaelem Videlą na czele. Nowej władzy zależało na korzystnym zaprezentowaniu się światu.

Mundial rozpoczęło starcie obrońcy tytułu sprzed czterech lat reprezentacji RFN z biało-czerwonymi. Nasi prowadzeni od dwóch lat przez [Jacka Gmocha] jechali na amerykański kontynent w jednym celu: zdobycia mistrzostwa świata. Trener Gmoch nie ukrywał swoich mocarstwowych planów. W kadrze dalej były gwiazdy MŚ sprzed czterech lat czyli Grzegorz Lato, Kazimierz Deyna, Andrzej Szarmach, Jan Tomaszewski czy Jerzy Gorgoń.

Do tego był zdrowy Włodzimierz Lubański, a także młode i głodne wilczki, jak 22-letni wtedy Zbigniew Boniek czy 20-letni Adam Nawałka. Obaj zebrali zresztą na argentyńskim turnieju znakomite recenzje. Selekcjoner Gmoch nie wahał się zresztą zabrać innych młodych wtedy graczy, nieżyjących już dziś niestety Andrzeja Iwana (miał wtedy 18 lat) i Janusz Kupcewicza (22 lata).

Pierwszy mecz z RFN na majestatycznym Estadio Munumental w Buenos Aires był też meczem otwarcia turnieju. Andrzej Gowarzewski, który był na tym spotkaniu, w swoim opracowaniu „Biało-Czerwoni. 1921-2018” tak napisał o zakończonym wynikiem 0:0 starciu. „Dla jednych była to mistrzowska partia futbolowych szachów, dla innych paskudnie nudne kopanie piłki. „Przywódca partii i narodu”, towarzysz Gierek wysłał telegram gratulacyjny, a więc nad Wisłą nie krytykowano poziomu – nigdy jednak, gdyby nie asekurancka taktyka, nie byliśmy tak blisko sukcesu nad Niemcami, jak w tym dniu, przeciwko najsłabszej ekipie tego kraju na MŚ!” – pisał redaktor Gowarzewski.

Polska – RFN telewizyjnym hitem

Jeśli wierzyć doniesieniom z tamtego czasu, to mecz Polska – RFN rozegrany 1 czerwca 1978 roku oglądało na całym świecie 1,35 miliarda kibiców, z czego 25 milionów u nas w kraju! – Musimy rozsądnie gospodarować siłami, by starczyło ich nie tylko na pozostałe mecze w grupie, ale również w drugiej rundzie – komentował po meczu selekcjoner Gmoch.

Ta zachowawcza gra, jak donosił ówczesny korespondent „Sportu” na argentyński mundialu Janusz Jeleń, była jednak widoczna w każdych kolejnych naszych grach na mundialu 1978, który skończył się dla nas na pozycji numer 5-6 wspólnie z reprezentacją… Niemiec Zachodnich.

Polacy mieszkali w Rosario, oddalonym 300 km od Buenos Aires. Rezydowali jak pisał redaktor Jeleń w Hotelu Libertador razem z reprezentacją Tunezji. Z nią zresztą zmierzyli się w swoim drugim meczu turnieju i po twardej walce wygrali 1:0. Zwycięskiego gola przed końcem pierwszej polowy zdobył niezawodny Grzegorz Lato. Tunezyjczycy przystąpili do starcia z biało-czerwonymi w grupie 2 po wygranej z Meksykiem 3:1. Było to historyczne pierwsze spotkanie wygrane w historii mistrzostw przez reprezentację z Afryki.

Odwiedziny generała

Sam argentyński mundial? Wielu ma jeszcze w oczach lecące na boiska z trybun serpentyny i konfetti. Gospodarze robili wszystko, żeby zdobyć pierwsze, historyczne dla siebie mistrzostwo świata. Miały im pomóc nawet ściany i tak był. Przed ostatnim meczem w ćwierćfinałowej grupie B, gdzie oprócz Argentyńczyków byli jeszcze Brazylijczycy, Polacy i Peru, z tą ostatnią reprezentacją musieli wygrywać czterema bramkami, żeby wyprzedzić w tabeli „Canarinhos” i zagrać w wielkim finale z Holandią, a nie o trzecie miejsce z Włochami.

Przed meczem peruwiańską szatnię niespodziewanie odwiedził generał Videla i życzył… dobrego spotkania. Jeszcze wcześniej drogę na stadion zgubił kierowca, który wiózł reprezentację Peru. Do przerwy Peruwiańczycy jeszcze się jakoś trzymali, po przerwie już nie i ostatecznie przegrali aż 0:6. Tym samym to „Albicelestes” po raz drugi w swojej historii zagrali w wielkim finale, gdzie zmierzyli się z Holandią. To był wspaniały mecz! Argentynie dopisało też szczęście, bo w ostatniej minucie w słupek trafił Rob Rensenbrink.

Gdyby piłkarz grający wtedy w Anderlechcie trafił do siatki, to „Oranje” byliby mistrzem świata. Doświadczony napastnik z 6 trafieniami byłby królem strzelców mundialu. Tak się jednak nie stało. Trafienie w dogrywce Mario Kempesa utorowało Argentynie drogę do pierwszego tytułu. Jemu samemu przyniosło koronę najskuteczniejszego i najlepszego piłkarza turnieju oraz zapewniło futbolową nieśmiertelność.

XI mistrzostwa świata

Czas turnieju: 1-25 czerwca 1978

Liczba drużyn: 16

Liczba stadionów: 6

Finał: Argentyna – Holandia 3:1 (1:0, 1:1)

Kolejność: 1. Argentyna, 2. Holandia, 3. Brazylia, 4. Włochy


Na zdjęciu: 1 czerwca 1978 – mecz otwarcia XI MŚ, Polska – RFN. Na pierwszym planie Grzegorz Lato.

Fot. laczynaspilka.pl


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.