Udany weekend skoków w Wiśle. Wysoka forma Dawida Kubackiego

Ja nie jestem Stefan. Takie słowa padły z ust Michala Doleżala podczas majowego zgrupowania skoczków w Szczyrku, kiedy spotkał się z mediami. I już kilka tygodni później w Wiśle, podczas debiutu w roli głównego trenera kadry, można było odnieść wrażenie, że poszedł własną drogą. Od początku zapowiadał bliższą współpracę z kadrą B, a wkrótce za słowami poszły czyny – wymiany zawodników i trenerów między grupami podczas zgrupowania, czy występ Aleksandra Zniszczoła w sobotnich zmaganiach drużynowych. „Era Doleżala” ruszyła w marcu i choć na razie to letnie skakanie, to przecież ono właśnie jest czasem odpowiedniego przygotowania do zimy. I testem – jak wypada się na tle konkurencji.

 

Szansa Zniszczoła

Teraz, podczas inauguracji Letniej Grand Prix, pierwszy raz w roli trenera spróbował go zdać Doleżal, który przejął rolę szkoleniowca po Stefanie Horngacherze. Na początek obyło się bez dalekiej podróży, bo zawodami u siebie w Wiśle, na dobrze znanej naszym skoczkom skoczni im. Adama Małysza. Minionej zimy, w której Polacy zdobyli Puchar Narodów, na siedem „drużynówek” w ramach Pucharu Świata, we wszystkich zawsze miejsce mieli Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Oprócz konkursu w Zakopanem oraz mistrzostw świata, Stefan Horngacher zawsze stawiał jeszcze na Jakuba Wolnego. I tu, w lipcu, pierwsze zaskoczenie – dla niego w pierwszym konkursie drużynowym pod wodzą czeskiego szkoleniowca miejsca zabrakło. Do Żyły, Stocha i Kubackiego dołączył Aleksander Zniszczoł. I choć w piątkowych kwalifikacjach to Wolny wypadł lepiej, Doleżal popatrzył szerzej, również na to, jak skoczkowie spisywali się na treningach. I właśnie tym przekonał go reprezentant kadry B.

 

Pierwszy wspólny sukces

I zaufania trenera nie nadwyrężył. Solidne skoki w połączeniu ze starą gwardią „drużynówek” – Żyłą, Stochem i Kubackim doprowadziły Doleżala do wyśmienitego debiutu, a Polacy triumfowali w Wiśle po raz trzeci z rzędu. Dominowali wyraźnie, bo ich przewaga nad drugą Słowenią wyniosła 58,4 pkt. Podium uzupełnili Norwegowie. Prowadzenie już w pierwszej grupie dał podopiecznym Michala Doleżala 128-metrowy skok Piotra Żyły, a potem ich przewaga tylko rosła. Byli liderami na półmetku i również w drugiej serii nie oddali prowadzenia ani na moment. „Wisienką na torcie” sobotnich zmagań (choć zwycięstwo przypieczętował skaczący na końcu Kubacki i jego próba na 128,5 metra) był 134,5-metrowy skok Kamila Stocha.

 

Punkty ośmiu Polaków

Dzień później każdy jednak walczył już na własne konto. Oprócz Stefana Huli, który jako jedyny z dwunastu reprezentantów Polski przepadł w kwalifikacjach. Bardzo dobrze za to poradzili sobie w nich zawodnicy Macieja Maciusiaka z kadry B i cała szóstka pewnie awansowała do niedzielnego konkursu. Niestety, już na pierwszej serii skoki przed własną publicznością zakończyli Paweł Wąsek, Tomasz Pilch i debiutujący w zawodach tej rangi Kacper Juroszek. Długo na awans do serii finałowej czekał… Jakub Wolny. Właściwie musiał czekać aż do kończącego serię skoku Stefana Krafta, który wypadł poza czołową „trzydziestkę”. W finałowej serii Wolny poprawił swoją pozycję, awansując ostatecznie na 26. miejsce. Punkty zdobyło łącznie ośmiu biało-czerwonych. Oprócz Dawida Kubackiego, który weekend zakończył na podium, w najlepszej „dziesiątce” konkursu znalazł się też piąty Piotr Żyła. 12. miejsce przypadło Aleksandrowi Zniszczołowi, 15. był Maciej Kot, a cztery lokaty niżej Kamil Stoch. Andrzej Stękała zajął w niedzielę 21. miejsce, a czołową „trzydziestkę” zamknął Klemens Murańka.

 

Podtrzymali dobrą passę

Na początku lipca rozegrano w słoweńskim Kranju pierwsze tego lata konkursy Letniego Pucharu Kontynentalnego. W pierwszym zwyciężyli ex aequo Jewgienij Klimow i Timi Zajc, zaś następnego dnia na najwyższym stopniu podium stanął Rosjanin, a reprezentant gospodarzy znalazł się tuż za nim. W Wiśle, podczas inauguracyjnego weekendu Letniej Grand Prix, obaj podtrzymali dobrą passę i od początku byli dobrze dysponowani. Już na półmetku niedzielnego konkursu prowadził Timi Zajc po skoku na 133,5 metra. Drugi był Jewgienij Klimow, który zanotował 135 metrów, zaś trzeci Markus Eisenbichler ze skokiem na 129,5 metra. Najlepszy z Polaków, tuż za czołową trójką, był Dawid Kubacki, który skoczył 128 metrów.

 

Niedziela dla Zajca

W drugiej serii mistrz świata ze skoczni normalnej w Seefeld pofrunął na 131 metr, co pozwoliło mu przesunąć się o dwie lokaty i zakończyć zawody na drugim stopniu podium. Trzeci był zwycięzca ubiegłorocznego cyklu, Jewgienij Klimow, który w drugiej serii zanotował 124,5 metra. Ale na Zajca nie było mocnych. Kończący zawody Słoweniec uzyskał 128,5 metra, czym przypieczętował swój triumf.

Kolejne zawody Letniej Grand Prix odbędą się w najbliższy weekend w Hinterzarten.

Aleksandra Pieprzyca

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ