7 punktów do odrobienia

W Nowym Sączu muszą popracować nad koncentracją w pierwszych minutach meczu. Sandecja znowu straciła 3 bramki do przerwy.


Choć w ostatnim ligowym meczu Sandecja poniosła porażkę z Puszczą Niepołomice, to zawodnicy Tomasza Kafarskiego na murawie prezentowali się całkiem nieźle, szczególnie w drugiej połowie meczu, gdy musieli odrabiać straty. Dlatego kibice z Nowego Sącza mogli mieć nadzieję, że ich zespół będzie podobnie walczył w pojedynku ze Stalą. Rzeszowianie jednak na własnym stadionie czują się niezwykle komfortowo. To zademonstrowali dwie kolejki temu, gdy ograli Zagłębie Sosnowiec 6:0.

Goście poniedziałkowego meczu w żadnym stopniu nie przypominali tej drużyny, która jak równy z równym grała z Puszczą tydzień wcześniej. Wynikało to nie tylko ze stylu gry, ale również z powodu tego, że szkoleniowiec Sandecji zdecydował się nieco zmodyfikować wyjściowy skład. Jedną z roszad było wprowadzenie na plac gry Krystiana Palacza, wypożyczonego z Lecha Poznań. 19-latek, jak się okazało w ciągu 45 minut, był aktorem pierwszego planu w tym meczu. Niestety dla niego, był on czarnym charakterem w oczach kibiców z Nowego Sącza. Lewy obrońca doprowadził do rzutu karnego, faulując w „16” Wiktora Kłosa. Z „wapna” uderzał Bartłomiej Poczobut i nie pomylił się. Później przy dośrodkowaniu Franciszka Polowca Palacz skiksował i trafił do własnej bramki. Na sam koniec strzał Kłosa sprzed pola karnego odbił się od 19-letniego defensora rykoszetem, przez co zmylony golkiper Sandecji musiał wyciągać piłkę z siatki po raz trzeci.

Po tak pechowym występie Tomasz Kafarski postanowił nie czekać na dalszy rozwój sytuacji. Chciał szybko coś zmienić, więc wychowanek Lecha nie pojawił się na boisku po zmianie stron. Wraz z nim meczu nie dokończył Denis Potoma.

Sandecja znalazła się w podobnej sytuacji jak w poprzednim spotkaniu, gdy też do przerwy straciła trzy gole. I znowu ekipa z Nowego Sącza rozpoczęła grać lepiej, kiedy zaczęła atakować na drugą bramkę. Ostatecznie na wrażeniach estetycznych się skończyło, bo nie była w stanie zdobyć gola, a co dopiero odrobić trzybramkową stratę. Strzałów próbował Tomasz Nawotka, czy Jakub Wróbel, ale nie przyniosły one spodziewanego efektu. Co więcej, goście i tak zostali potraktowani ulgowo. Stal wyglądała na zespół, który nie ma zamiaru się przemęczać. W 81 minucie rzeszowianie powinni podwyższyć swoje prowadzenie. W sytuacji sam na sam lepiej mógł zachować się Dawid Olejarka, a przy dobitce po tej sytuacji fatalnie przestrzelił Poczobut, który miał przed sobą pustą bramkę. To ostatecznie niewiele zmieniło. Stal dzięki zaliczce sprzed przerwy pewnie zwyciężyła z przedostatnią drużyną ligi. Tym samym Sandecja powinna powoli zacząć żegnać się z 1. ligą – do bezpiecznej pozycji aktualnie traci już 7 punktów.

Stal Rzeszów – Sandecja Nowy Sącz 3:0 (3:0)

1:0 – Poczobut, 8 min (z karnego), 2:0 – Palacz, 22 min (samobójcza), 3:0 – Kłos, 30 min.

STAL: Bąkowski – Polowiec, Góra, Oleksy, Głowacki (86. Marczuk) – Kłos (71. Michalik), Poczobut, Wolski, Prokić (72. Olejarka) – Piątek (61. Małecki), Sadłocha (61. Mustafajew). Trener]Daniel MYŚLIWIEC.

SANDECJA: Nomm – Pawłowski, Szufryn (71. Słaby), Boczek, Palacz (46. Iskra) – Toporkiewicz, Lusiusz (63. Mas) – Kosztal (54. Walski), Potoma (46. Manzorro), Nawotka – Wróbel. Trener Tomasz KAFARSKI.

Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Widzów: 3015. Żółte kartki: Palacz, Szufryn, Wróbel.

Piłkarz meczu – Wiktor KŁOS


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus