Niespodzianka w Opolu. NMC Górnik przegrywa pierwszy ćwierćfinał

NMC Górnik był faworytem dwumeczu, w sezonie zasadniczym dwukrotnie ogrywał gwardzistów, jesienią nawet 13 bramkami, ale na inaugurację play offu zagrał jedno z najsłabszych spotkań w sezonie, a opolanie potwierdzili, że ich niedawna wygrana w Pucharze Polski z trzecią siłą superligi, Azotami Puławy, była oznaką rosnącej formy.
Podopieczni Rastislava Trtika prowadzili w całym meczu tylko raz – w 2 min po rzucie karnym Iso Sluijtersa. Potem na parkiecie głównie rządzili gospodarze.

Trzeba oddać, że zabrzanie przyjechali do Opola osłabieni – w składzie zabrakło Martina Galii i Bartłomieja Tomczaka, czyli bramkarza, który niejednokrotnie wygrywał zabrzanom mecz, oraz kapitana i najskuteczniejszego zawodnika w zespole.

Na dodatek już po 12 minutach do szatni opatrzyć uraz zszedł Mateusz Kornecki i między słupkami musiał stanąć trzeci bramkarz Górnika Przemysław Witkowski, który zwykle nie łapał się nawet do meczowej kadry. Po dziesięciu minutach „Mati” wrócił, ale w drugiej połowie przyglądał się wydarzeniom boiskowym już tylko z ławki.
Za to w głównej roli występował jego vis a vis, czyli nieoceniony dla Gwardii Adam Malcher. Popularny „Jogi” w pierwszych 30 minutach odbił 10 piłek, nie licząc akcji przy których zdeprymowani swoją niemocą zabrzanie trafiali w słupki lub obok bramki.

Górnik miał wielki problem w ataku, przez prawie 20 minut tylko Iso Sluijters potrafił znaleźć drogę do opolskiej siatki. Wśród gospodarzy siła ataku była zdecydowanie bardziej rozłożona proporcjonalnie i w 26 min ekipa Rafała Kuptela prowadziła już 13:7.

Czeski mag Górnika Rastislav Trtik kręcił głową z niedowierzania, zmieniał ustawienia i kolejnych zawodników. W końcu zaskoczyło, ale pomogły wykluczenia gwardzistów jedno po drugim – Antoniego Łangowskiego i Mindaugasa Tarcijonasa – i w ciągu 180 sekund Jan Czuwara i Aleksandr Buszkow zmniejszyli straty do 2 trafień, a gdyby nie kolejna świetna interwencja Malchera w ostatnich sekundach, do szatni gospodarze schodziliby z minimalną zaliczką.

Zaraz po przerwie przewaga Gwardii znów urosła do pięciu goli (17:12), górnicy szybko zniwelowali straty do 1-2 bramek, ale wciąż mieli olbrzymie kłopoty w ataku. W ich bezsilności ich jedynym ratunkiem okazało się rozwiązanie najprostsze – indywidualne akcje Michała Adamuszka, który rozpędzał się przez pół boiska, kończąc samotną odyseję petardą pod poprzeczkę.

Ale na niewiele się to zdało, bo końcowe minuty to znów popis Malchera (w całym meczu 19 obron), oraz Kamila Mokrzkiego i Karola Siwaka – ich trafienia pozwoliły gospodarzom wypracować 4-bramkową przewagę przed rewanżem za tydzień w Zabrzu.

Ćwierćfinał play off

Gwardia Opole – NMC Górnik Zabrze 28:24 (13:11)

GWARDIA: Malcher – Lemaniak 2/2, Siwak 6, Zarzycki, Łangowski 4, Tarcijonas 2, Mokrzki 5, Jankowski 2, Zadura 1, Mauer 5, Morawski 1. Kary: 10 min. Trener Rafał KUPTEL.
GÓRNIK: Kornecki, Witkowski – Gluch, Daćko, Gromyko 2, Sluijters 5/3, Czuwara 4, Buszkow 5, Tatarincew 1, Gliński 1, Gogola, Bąk 1, Adamuszek 5. Kary: 10  min. Trener Rastislav TRTIK.
Sędziowali: Korneliusz Habierski i Grzegorz Skrobak (Głogów).
Rewanż: 6 maja w Zabrzu (13.00).