Głowa wytrzymała, zawiodły celowniki

Podwórkowe boje piłkarskie przed laty (bo kto jeszcze dziś kopie piłkę na podwórku?) sprowadzały się – przynajmniej na Śląsku – do zasady: „trzy rogi – elwer (rzut karny)”. W sobotnie popołudnie gliwiczanie rzutów rożnych wywalczyli dwa razy więcej, na dodatek – trzykrotnie aż „pocelowali” w konstrukcję wrocławskiej bramki! I… nie tylko nie dało im to żadnej „jedenastki”, ale też nie przyniosło choćby punkcika. Dlaczego? Bo… – Choć przez wiele czasu my graliśmy w piłkę, to Śląsk był do bólu skuteczny – to zdanie Waldemara Fornalika wystarczy za całą relację meczową. Reszta to już szczegóły…

Odwaga bez kropki nad „i”

– Najważniejsza będzie głowa – zaznaczał na naszych łamach przed meczem Martin Konczkowski. Mateusz Szczepaniak mu wtórował: – Nieważne w jaki sposób; ważne, żeby strzelić gola…
Obaj doświadczeni piłkarze Piasta na Stadionie Miejskim – wraz z kolegami- rękawicę podjęli. To nie był zespół przestraszony, ze spętanymi strachem nogami, liczący na łut szczęścia w postaci kontry. – Moi zawodnicy poradzili sobie z presją. Bardzo chcieli, nie tracili głowy – opiekun gości miał sporo racji. To Jakub Słowik dwoić i troić się musiał, by przed przerwą zachować czyste konto. I nawet trudno powiedzieć, że gliwiczanom brakło zimnej krwi w sytuacjach podbramkowych. Zachował ją Szasza Żivec, wybierając w niełatwej sytuacji „jeden na jeden” z Jakubem Słowikiem zgranie do Michala Papadopulosa. Czech też zrobił wszystko jak należy: posłał piłkę lobem nad golkiperem i obrońcami. Tyle że… w poprzeczkę! W poprzeczkę przymierzył też z dystansu Aleksandar Sedlar. A wspomniany Szczepaniak co prawda był precyjniejszy, główkując w światło bramki, ale golkiper Śląska był czujny…

Prawie jak karny

– Graliśmy dobrze ale zdarzały się też błędy – w tej części wypowiedzi Waldemara Fornalika zawiera się clou postawy gości. Ich linia defensywna skracała pole, często wychodząc wysoko i zbierając piłki wybijane przez gospodarzy. Ale… okazało się to wodą na młyn dla szybkich skrzydłowych Śląska. Za szybkich dla obrońców Piasta. W efekcie podań między nich – lub za ich plecy – tworzyły się stuprocentowe okazje dla wrocławian, które ci wykorzystywali bezwzględnie. Warto odnotować kolejne trafienie [Marcina Robaka] – pierwsze już w „Klubie 100” będące wynikiem wykończenia akcji, a nie skutecznego wyegzekwowania rzutu karnego (jak pięć ostatnich). – Można powiedzieć, że była to „jedenastka”, tyle że nie z piłki stojącej, ale takiej, która leciała w moim kierunku. Ważne, że dobrze w nią trafiłem – zacierał ręce ekssnajper… Piasta.