Kibice GKS-u się nie doczekali…

Katowiccy fani 45 minut po końcowym gwizdku zaczęli się gromadzić przed bramą stadionu przy Bukowej, choć… trudno mówić o znaczącej liczbie. Pojawiło się ich około stu. Wejścia na sam obiekt broniły znaczne siły policyjne, w tym „opancerzone” i wyposażone w tarcze i pałki oddziały szybkiego reagowania. Pojawiła się też armatka wodna. Jak udało się nam ustalić, obecność sił porządkowych w tym miejscu nie była wynikiem prośby ze strony klubu.

Autobus – tym razem nie ten oklejony nazwą i barwami klubowymi – z zawodnikami GKS-u pojawił się na Bukowej przed 20.00. Stróże prawa utorowali mu drogę wśród fanów, którzy powitali drużynę schowaną za szybami pojazdu okrzykami: „GieKSa to my, a nie wy”, oraz „Chodźcie do nas”. Okrzyki te – wznoszone jeszcze przez kilka minut – pozostały bez echa; przedstawiciele klubu nie przyszli do fanów. Ci – poza kilkunastoosobową grupką – rozeszli się więc do domów. Piłkarze – już w prywatnych samochodach – odjechali ze stadionu pół godziny później.