9 „naj” prezesa Górnika Zabrze

Dziś mija dokładnie rok od momentu, kiedy stery w klubie z Roosevelta przejął Dariusz Czernik.


To dopiero drugi szef Górnika, który urodził się w Zabrzu. Poprzednim był Piotr Brzózka, pełniący tę funkcję w pierwszej połowie lat 60. Oto retrospekcja rocznej pracy prezesa Dariusza Czernika w klubie 14-krotnego mistrza Polski.

Najbardziej szalony dzień

Zdecydowanie 13 marca, kiedy autokar mający jechać z drużyną do Łodzi miał już włączony silnik, a w Polsce na dobre zaczęła się pandemia. Było południe, a godzina spotkania została wyznaczona na 18.00. Jechać czy zostać i narazić się na walkower? Był piątek, zaczynaliśmy kolejkę, cała liga patrzyła na to, co zrobi Górnik. Wirus był wielką niewiadomą, nie istniały żadne procedury, a niewiedza zawsze budzi pewien rodzaj strachu.

Rozmowy z Ekstraklasą, z innymi prezesami, z piłkarzami… Ostatecznie zapadła decyzja, że liga zostaje zawieszona. Nerwowo było też dwa tygodnie temu, kiedy o 22.00 okazało się, że w zespole jest covid, a nazajutrz o 9.00 mieliśmy lot do Salzburga i na Cypr. Sypnęło się to jak domek z kart, ale jakoś udaje się przejść okres przygotowawczy. Skłamię jednak, jeśli powiem, że bez problemów. To chyba jednak nie tylko nasz problem…

Najbardziej przykre rozstanie

Patrząc na dorobek piłkarski, na pewno Igor Angulo. Takiego napastnika pewnie długo nie będziemy mieli, ale też oferta z Indii była dla nas nie do przebicia. Z przykrością żegnaliśmy się po latach z Szymonem Matuszkiem, który zostawił tutaj dużo zdrowia, był kapitanem i dobrym duchem drużyny. Łukasz Wolsztyński też. Chłopak z Knurowa, przeszedł przez naszych juniorów i rezerwy, a pomógł Górnikowi w awansie do ligi i do pucharów.

Ale numer jeden to odejście Pawła Bochniewicza. Kiedy negocjowaliśmy w czasie ligowej pauzy cięcie kontraktów o 50 procent, po okresie kilku dni, które piłkarze mieli na zastanowienie, Paweł pierwszy zadzwonił i powiedział, że zrzeka się połowy pensji. Po nim była cała reszta, podpisali wszyscy. A kiedy odchodził, przyjechał specjalnie do klubu się pożegnać, podobnie jak po debiucie w Heerenveen, by powiedzieć kibicom „do zobaczenia”. Chciałbym dożyć czasów, żeby nie tylko Górnik, ale polskie kluby mogły zatrzymywać takich zawodników na lata i na nich budować swoją markę.

Największa satysfakcja

Sporo tego było, nie tylko dlatego, że w życiu, a szczególnie w sporcie trzeba szukać pozytywów i optymizmu. Wszyscy w klubie są zdrowi, licząc cały rok 2020 byliśmy sportowo drugą siłą ligi. Nasza młodzież prowadzona przez Jana Żurka wywalczyła mistrzostwo Polski. I rzecz dla nas ważna – w tym trudnym momencie do tej pory nie wyciągnęliśmy do właściciela ręki po finansowe wsparcie.

Nie jest łatwo, ale sobie radzimy, choć mam świadomość, że bez wirusa moglibyśmy znacznie więcej. Tak dobrze grając, myślę, że średnia frekwencja na naszym stadionie za rok 2020 wyniosłaby w okolicach 20000. Kilkanaście meczów, średnia cena biletu 25 złotych… To tylko z tego tytułu około 6-7 milionów mniej.

Najsmutniejszy moment

To był rok pogrzebów, odeszło wielu ludzi Górnika. Mam nadzieję, że drugi taki się już nie powtórzy. Stefan Florenski, Andrzej Michniewski, Irek Lazurowicz, Piotrek Jegor… Najbardziej przeżyłem jednak śmierć Piotrka Rockiego. 25 lat znałem jego rodzinę, żonę, synów. Przemawiając na pogrzebie ściskało w gardle. Powiedziałem „Żal Panie Boże, że nam Go zabrałeś, ale dziękujemy, że nam Go dałeś”. Przyszło tylu ludzi…

Największy żal

Świętowania 50-rocznicy gry Górnika, jako jedynego polskiego klubu, w finale europejskiego pucharu. Miała być wielka impreza, mecze oldbojów, spotkanie z drużyną BVB do lat 23, a przede wszystkim przyjazd potwierdziło ponad 100 byłych wybitnych piłkarzy, od Lubańskiego, Gorgonia, Szołtysika, przez Urbana, Matysika, Pałasza, po kolejne pokolenia naszych zawodników. Wielu miało już kupione bilety lotnicze…

Wielkie święto piłkarzy i trenerów Górnika, pewnie przy 20000 ludzi na trybunach. I wtedy Europa „stanęła”. Myślałem, że zrobimy to teraz w maju, może w czerwcu, ale chyba poczekamy do 2022 roku. Oby w jak najliczniejszym gronie.

Najlepszy transfer

Patrząc na „gotowych” piłkarzy, wypada wskazać Bartka Nowaka. Wszedł i „pozamiatał”, choć może jeszcze więcej i na to czekamy wiosną. Z młodych na pewno Norbert Wojtuszek, wyciągnięty z Siedlec.

Ma 19 lat, pięć miesięcy temu grał w II lidze, a w sobotę wniósł jakość w mecz z mistrzem Słowacji, gdzie grają piłkarze zarabiający po 30-35 tysięcy euro. Oczywiście pracy przed nim jeszcze moc, ale to może być dobry piłkarz.

Najlepszy mecz

Na pewno wygrana przy Łazienkowskiej 3:1. Jeszcze w jego trakcie dostawałem SMS-y od naszych byłych, wybitnych piłkarzy, wzruszonych, że doczekali takiego Górnika. Jeden napisał, że pierwszy raz zobaczył Barcelonę grającą w czarnych strojach.

Po meczu telefon był „gorący” jeszcze grubo po północy. Sam też wysłałem wiadomość do Michała Koja, który latem zastanawiał się czy nie odejść z Zabrza, a miesiąc później był kapitanem drużyny, która wygrała na Łazienkowskiej po ponad 20 latach i to w wielkim stylu, a o tym meczu jeszcze długo będzie opowiadał dzieciakom.

Najsmutniejsze… zwycięstwo

Też Legia. Swoją drogą jako prezes mam na koncie dwa mecze z Legią, dwie wygrane i bilans bramek 5:1. Oczywiście żartuję, to wyłącznie zasługa piłkarzy i trenerów. Myślę o wiosennym 2:0 na naszym stadionie. A było to smutne zwycięstwo, bo na trybunach zasiadło może 25 osób zamiast 23000. Jest różnica? Jest.

Sport bez kibiców traci wiele ze swojej magii. Tutaj podziękowania dla kibiców, część z nich stała za ogrodzeniem i dopingowała chłopaków. Na pewno pomogło. Nasz stolik wybitnych piłkarzy w Klubie Biznesu potrafił w normalnych czasach liczyć nawet 20-25 osób. Dziś w większości nie chodzą na mecze, czasami do siebie zadzwonimy. To nie jest i nie będzie to samo.

Największe wsparcie

Patrząc osobiście – rodzina. Rozumie mnie, bo przy piłce i Górniku w różnej formie jestem od ponad 30 lat. Właściciel oczywiście też jest wsparciem, bo wiem, że nie zostawi nas w potrzebie. Jako klub powiem, że kibice i sponsorzy. Tych ostatnich trzeba docenić i szanować. Nikt w trudnej chwili się nie wycofał, niektórzy nawet zwiększyli wsparcie i wiem, że jak będzie potrzeba, to zawsze odbiorą telefon.

W trudnym roku związaliśmy się z Węglokoksem i firmą Schuller, która pierwszy raz w historii pojawiła się na spodenkach zawodników. Związaliśmy się również z Hummelem na warunkach finansowych, jakich w historii Górnika nie było. Są też rzeczy mniejsze, które tak samo cieszą.

W grudniu zadzwonił nasz kibic z Kielc, który powiedział, że od dekad kibicuje Górnikowi i widząc, że czasy są ciężkie, służy pomocą. Powiedział: „Mój biznes kręci się dobrze, a wam łatwo nie jest. Kiedy mam pomóc, jak nie teraz”. I to robi. Zaprosiłem go na sobotni mecz. Mam nadzieję, że będzie okazja świętować lampką szampana. Nie mój rok prezesury, bo to rzecz drugorzędna i mniej ważna, ale zwycięstwo nad Lechem. Byłoby pięknie…


DARIUSZ CZERNIK

Ma 53 lata. Ukończył I LO w Zabrzu, a następnie dziennikarstwo na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Przez ćwierć wieku związany był z katowickim „Sportem”, będąc przez lata kierownikiem działu piłki nożnej. Był też zastępcą redaktora naczelnego oraz członkiem zarządu spółki wydającej gazetę. W roli dziennikarza po dwa razy obsługiwał mistrzostwach świata i mistrzostwa Europy.

W 2017 roku został kierownikiem działu sportu Muzeum Miejskiego w Zabrzu. Wówczas rozpoczął też pracę w Górniku, współpracując z zarządem, działem prasowym oraz marketingiem. Od czerwca 2019 roku jeden z dwóch członków zarządu. Prezesem klubu z Zabrza jest od 27 stycznia 2020 r.


Na zdjęciu: Prezesem Górnika Dariusz Czernik jest od dokładnie roku.

Fot. gornikzabrze.pl