Wielki Piątek Górnika!

Po kapitalnym meczu zabrzanie wygrali w Puławach i na 4 kolejki przed końcem sezonu są pewni brązowego medalu.


Trzy lata przyszło czekać „górnikom” na podium PGNiG Superligi. Sytuacja w tabeli tak się ułożyła, że zwycięstwo w Puławach – nawet po rzutach karnych – gwarantowało im brązowy medal. Rywala mieli niewdzięcznego, bo nie wygrali z nim od dwóch lat, a w tym sezonie przegrali u siebie zarówno o punkty, jak i w Pucharze Polski.

Przełamanie przyszło w najbardziej odpowiednim momencie, bo w meczu, który decydował o pierwszym od 2020 roku podium. Zabrzanie wyszli na parkiet niezwykle skoncentrowani i od pierwszych minut nadawali ton wydarzeniom. Świetnie funkcjonowała defensywa. Od tercetu Kaczor-Wąsowski-Ivanović odbijała się większość puławian. Taka postawa dawała okazje do szybkich kontr i sukcesywnego powiększania przewagi. Atak pozycyjny rozgrywany był niezwykle pomysłowo i często zaskakiwał przeciwników. Większość akcji kończyło się rzutem – w sumie „górnicy” oddali ich 50, a puławianie 43 – a po wielu piłka wpadała do siatki. Trudny do powstrzymania był Damian Przytuła. Jego „bomby” z dystansu lądowały w siatce, sadzając na parkiet obu puławskich bramkarzy. Po 19 minutach i rzucie Patryka Mauera goście prowadzili 12:7, więc trener Robert Lis musiał zareagować. Nie pomogło, bo nadal znacznie lepsi byli rywale jego podopiecznych. Przy 67-procentowej skuteczności w ataku na przerwę schodzili z 4-bramkową przewagą.

Fani Azotów mieli nadzieję, że obrońcy brązowego medalu zdołają odrobić straty, ale z każdą chwilą ich miny rzedły. Miejscowi grali źle, a goście byli bardzo czujni i wykorzystując każdy ich błąd, karcili rywali łatwymi bramkami. W 40 minucie i solowej akcji Krzysztofa Łyżwy było 15:25. Zabrzanie nieco się rozluźnili. Na parkiet wchodzili kolejni zawodnicy i puławianie zmniejszali straty (19:25 w 44 minucie), ale nie na tyle, by złapać kontakt ze świetnie zorganizowanymi i nastawionymi na zwycięstwo rywalami.

Trener Lis mobilizował swych zawodników, ryzykował, wystawiając siódemkę w polu, lecz z każdą chwilą tracił nadzieję na dogonienie zabrzan, których zwycięstwo, brązowy medal i europejskie puchary przypieczętował Dawid Molski. Po końcowym gwizdku była szalona radość z powrotu na „pudło”, a do Zabrza wracał wesoły autobus.

Azoty Puławy – Górnik Zabrze 30:34 (12:16)

AZOTY: Borucki, Zembrzycki – M. Marciniak 1, R. Przybylski 1, Valles, Janikowski 4, Kacper Adamski 4, Jarosiewicz 6/3, Burzak 3, Fedeńczak 1, Kowalczyk 1, Zivkovic 6, Konieczny, Górski 2, Antolak 1. Kary: 6 minut. Trener Robert LIS.

GÓRNIK: Wyszomirski, Kazimier – Mauer 5, Tokuda 6, Krawczyk 3, Kaczor 2, Przytuła 9, Artmenko 3, Ilczenko 2, Wąsowski, Ivanović 1, Baczko 1, Molski 1, Łyżwa 1, Rutkowski, Dudkowski. Kary: 16 min. Trener Patrik LILJESTRAND.


Fot. TVP Sport