A gdzie gra fair play?!

Zwycięski gol Lecha Poznań padł w nietypowych okolicznościach.


O ile wygrana „Kolejorza” z Radomiakiem była w pełni zasłużona, o tyle nie można przejść obojętnie wobec faktu, że jedyne trafienie padło w kontrowersyjnych okolicznościach. Nie chodzi tutaj nawet o sędziego Daniela Stefańskiego, bo on błędu w tej sytuacji nie popełnił, ale o piłkarzy Lecha.

W 11 minucie poznaniacy rozpoczęli grę od autu na własnej połowie i po chwili byli już pod polem karnym rywala. Afonso Sousa dostarczył piłkę na prawą stronę, gdzie mnóstwo przestrzeni miał Georgij Citaiszwili, który zdobył bramkę. I właśnie owa przestrzeń jest sprawą dyskusyjną, bo była ona wynikiem nie błędu Radomiaka, ale kontuzji Daniela Pika.

Już przed meczem obok 22-latka stał znak zapytania dotyczący jego występu, ale ostatecznie wybiegł w podstawowym składzie. W 11 minucie to on stał jako lewy obrońca przy Citaiszwilim, ale gdy Pedro Rebocho brał się za wykonywanie autu, usiadł na boisku, sygnalizując problemy zdrowotne. Lech ruszył z akcją, a jako że Pika nie było na pozycji, powstała dziura skutkująca golem. Pytanie brzmi – czy „Kolejorz” powinien przerwać atak?

– O jakich regułach my chcemy rozmawiać, żeby piłka była czysta i zgodna z fair play, jeśli Lech wykonuje rzut z autu, a wszyscy krzyczą, że zawodnik leży? – pytał po spotkaniu zirytowany zajściem trener Radomiaka Mariusz Lewandowski.

– Trenerzy także to sygnalizowali. Wiadomo, że gra się do gwizdka, to trzeba powiedzieć, ale Gio doskonale to widział, miał Pika blisko siebie. W takich okolicznościach można było wybić piłkę i grać fair play. Mateusz Cichocki przesunął ustawienie, ale mieliśmy jednego piłkarza mniej. Z naszej strony było mocno adresowane, żeby piłka została wybita i zgodnie z zasadą fair play sytuacja powinna zostać przeczekana – narzekał Lewandowski. Podobne wątpliwości miał „na gorąco” radomski obrońca Dariusz Pawłowski, który wypowiadał się na ten temat w przerwie meczu na antenie Canal+.

Sytuacja trwała szybką chwilę, Pik siadł na murawę mniej więcej w momencie wykonania autu, a sędzia Stefański miał go daleko za swoimi plecami, więc realnie nie miał możliwości reakcji. Nawet jeśli znać dałby mu arbiter liniowy, to Lech w kilka sekund doprowadził od autu do gola. Wydaje się więc, że tym, który ewentualnie mógł zasygnalizować przerwanie akcji, był Citaiszwili. Całość była jednak bardzo dynamiczna i trudno ją jednoznacznie ocenić.


Fot. twitter.com/LechPoznan/Przemek Szyszka