A licznik Podbeskidzia bez zwycięstwa bije…

Podbeskidzie nie wygrało dziewiątego meczu z rzędu w I lidze. Pocieszenie? Debiutancki gol Marcela Misztala.


Trenerzy Podbeskidzia zdecydowali przed meczem z Resovią przeprowadzić roszadę w bramce swojego zespołu. Po raz pierwszy tej wiosny od pierwszej minuty zagrał Martin Polaczek, a Matvei Igonen zapłacił w ten sposób za błąd, który popełnił w meczu z ŁKS-em, a który kosztował „górali” gola. Nie była to jedyna zmiana w wyjściowym składzie Podbeskidzia. Marcel Misztal wystąpił pierwszy raz w barwach „górali” od pierwszej minuty, a zastąpił Dominika Frelka. Goku Roman wymienił Dawida Polkowskiego, a Daniel Mikołajewski – Julio Rodrigueza, który doznał urazu.

Podbeskidzie od pierwszych minut znów chciało narzucić rywalowi własny styl gry i skończyło się podobnie, jak np. w niedawnym meczu z Koroną Kielce. Szybko zespół spod Klimczoka stracił gola po wzorowej kontrze rywala. Marek Mróz rozegrał piłkę z Bartłomiejem Eizenchartem, który wypatrzył Aleksandra Komora.

Były gracz Podbeskidzia ma w tym sezonie ciąg na bramkę. Zachował się, jak rasowy napastnik, zwiódł rywala i huknął pod poprzeczkę. To byłą w zasadzie jedyna ciekawa akcja przed przerwą, a przed drugą połową Piotr Jawny i Marcin Dymkowski, podobnie, jak w spotkaniu z Koroną, przeprowadzili dwie zmiany. Opłaciło się, choć żaden z tych zawodników nie brał udziału w akcji, która dała bielszczanom wyrównanie niedługo po wznowieniu gry.

Z rzutu rożnego piłkę w pole karne zagrał Emre Celtik, a gospodarze nieudolnie próbowali ją wybić. Futbolówka trafiła do Misztala, który zachował zimną krew i doprowadził do wyrównania, zdobywając swojego pierwszego gola na zapleczu ekstraklasy. Druga połowa była zdecydowanie bardziej obfita w sytuacje. Najpierw dwukrotnie groźnie zaatakowała Resovia.

Najpierw Martin Polaczek zatrzymał Jakuba Wróbla, a następnie golkiper Podbeskidzia poradził sobie z próbą Radosława Adamskiego. Chwilę później Kamil Biliński uderzył nieznacznie nad poprzeczką, a w 74. minucie spotkania ten sam zawodnik trącił piłkę po zagraniu z głębi pola, co mogło zaskoczyć Branislava Pindrocha. Bramkarz drużyny z Rzeszowa zdołał jednak w ostatniej chwili zażegnać niebezpieczeństwo.

W końcówce spotkania inicjatywa należała do „górali”. Wiadomo, że zespół spod Klimczoka nie wygrał od ośmiu spotkań w I lidze. Nie odniósł ani jednego zwycięstwa na wiosnę i od dłuższego czasu bielszczanie mówią, że bardzo chcą to zmienić. Po akcji zmienników i świetnym podaniu Michała Janoty, Titas Milaszius strzelał głową, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Niedługo potem bardzo dobrze z rzutu wolnego przymierzył Maciej Kowalski-Haberek. Pindroch znów jednak był na posterunku i sparował uderzenie na rzut rożny. O tym, jak bardzo bielszczanie chcieli wygrać ten mecz świadczy wprowadzenie na boisko w końcówce spotkania drugiego napastnika – Kacpra Wełniaka. To jednak nie pomogło i dziewiąty mecz z rzędu bez wygranej stał się faktem. Znów „górale” pluć sobie będą w brodę…


Resovia Rzeszów – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (1:0)

1:0 – Komor, 12 min, 1:1 – Misztal, 50 min

RESOVIA: Pindroch – Jaroch, Komor, Kubowicz, Adamski – Pietraszkiewicz (72 Strózik), Mikulec (72. Soljić), Wasiluk, Mróz (85. Hilbrycht), Eizenchart – Wróbel (85. Wojciechowski). Trener Dawid KROCZEK.
PODBESKIDZIE: Polacek – Bonifacio (45. Gutowski), Wypych, Kowalski-Habarek, Mikołajewski, Simonsen (80. Milaszius) – Misztal, Roman (89. Wełniak), Scalet (46. Merebaszwili), Celtik (80. Janota) – Biliński. Trenerzy Piotr JAWNY i Marcin DYMKOWSKI.

Sędziował Grzegorz Kawałko (Olsztyn). Widzów 1207. Żółte kartki: Strózik, Wasiluk, Jaroch – Mikołajewski.






Na zdjęciu: Marcel Misztal trafił po raz pierwszy na zapleczu ekstraklasy. Dało to jednak Podbeskidziu tylko punkt.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfoucs