A miało być tak pięknie

Beniaminek miał pewne szanse, ale wypadł z walki o grupę mistrzowską. Próbujemy dociec dlaczego…


Ekipa spod Jasnej Góry na wiosnę prezentowała się bardzo dobrze. Wiele wskazywało, że znajdzie się w górnej ósemce, ale szansa została zaprzepaszczona.

Zestaw napastników

W ciągu całego sezonu Raków najczęściej grał osamotnionym napastnikiem, za którego plecami znajdowali się kreatywni pomocnicy. Tylko kilka razy szansę od początku otrzymywali dwaj snajperzy. Więcej bramek i lepsze wyniki zespół osiągał, gdy na murawie znajdował się Felicio Brown Forbes lub Sebastian Musiolik.

W duecie nie radzili sobie już tak dobrze. Obaj są do siebie bardzo podobni – silni, wysocy, potrafiący dobrze grać głową. W kadrze brakuje jednak napastnika o innej charakterystyce. W przypadku kontuzji nie ma trzeciego snajpera, więc Brown Forbes i Musiolik grali obok siebie. Zwłaszcza Kostarykanin w trzech ostatnich spotkaniach mógł zdobyć sześć, a nie dwie bramki…

Gubiąca się obrona

Przed przerwą w rozgrywkach czerwono-niebiescy mieli serię trzech spotkań bez straconego gola. Doskonale spisywał się blok obronny – Jakub Szumski, Daniel Mikołajewski, Tomasz Petraszek i Jarosław Jach. Po wznowieniu rozgrywek wszystko posypało się jak domek z kart.

Miejsce Mikołajewskiego zajął Kamil Piątkowski. W meczu z Wisłą Kraków popełnił masę błędów, podobnie zresztą, jak Jach z ŁKS-em. Najgorzej jednak prezentował się Petraszek.


Czytaj jeszcze: Pożegnanie z ósemką


To nad wyraz zaskakujące, bo Czech był wcześniej pewnym punktem zespołu; został nawet powołany do kadry. Ostatnio jednak najpierw sprokurował rzut karny we Wrocławiu, a w starciach z ŁKS-em i Wisłą popełniał błędy. Łącznie był zamieszany w cztery z pięciu straconych goli.

Za mało sił

Można było odnieść wrażenie, że częstochowianom mniej więcej w 60 minucie zaczyna brakować pary. W trzech ostatnich meczach wychodzili praktycznie tą samą jedenastką, co na pewno nie pomagało w regeneracji i nie sprzyjało koncentracji w końcówkach spotkań, kiedy tracili najwięcej goli.

Na boisku sporo czasu przebywał Rusłan Babenko, ale zdaniem wielu Ukrainiec częściej przeszkadzał niż pomagał zespołowi. Sztab szkoleniowy na pewno zdaje sobie sprawę, co trzeba zrobić, by Raków nie podzielił losu Podbeskidzia, które w sezonie 2015/16 do końca walczyło o górną ósemkę, by następnie z hukiem spaść do I ligi.


Na zdjęciu: Trener Rakowa Marek Papszun (z prawej) ma kilka problemów do rozwiązania.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus