Adam Burek: Byliśmy niewygodni

Rozmowa z Adamem Burkiem, byłym trenerem, dyrektorem sportowym, a ostatnio II trenerem Odry Wodzisław Śląski.


Dlaczego wraz z trenerem Ryszardem Wieczorkiem opuszczacie Odrę?

Adam BUREK: – Klub, mimo kilkukrotnych wcześniejszych ustaleń względem kontynuacji współpracy, zdecydował się nie przedstawiać nam propozycji nowych kontraktów. Głównym powodem tak nagłej odmiany tych ustaleń jest oczekiwana przez nas profesjonalizacja obszaru sportowego klubu. Najwyraźniej zbyt profesjonalnie traktowaliśmy tę pracę. Wymagania względem tego obszaru przerosły zarząd klubu i kilku pracowników – to wersja przekazana trenerowi Wieczorkowi przez radę nadzorczą i prezesa. Ze mną nikt z klubu się nie skontaktował. Dowiedziałem się głównie z doniesień medialnych, a także od Ryszarda Wieczorka. W stosunku do mojej osoby pojawił się również argument dodatkowy.

To znaczy?

Adam BUREK: – Kilka dobrych miesięcy przed powrotem do Odry wygrałem sprawę w sądzie. Walczyłem o 8 pensji, których klub mi nie zapłacił za uczciwie wykonaną pracę. Sąd zdecydował.

Ale w maju nie przeszkodziło to klubowi, by pana zatrudnić…

Adam BUREK: – Sytuacja w tabeli była fatalna. Poproszono mnie o ratunek, klub był bardzo zdeterminowany, bym wrócił i wraz z trenerem Wieczorkiem obronił III ligę dla Wodzisławia, w wyjątkowym dla klubu roku jubileuszu 100-lecia. Gdy misja, w której powodzenie mało kto wierzył, okazała się zrealizowana, to dla mojej przyszłości okazał się argument kluczowy: że Burek jako jedyny się postawił i ściągnął z nas pieniądze.

Chodziło o okres, gdy prowadził pan drużynę w IV lidze?

Adam BUREK: – Odra zwyczajnie w świecie nie zapłaciła mi za wykonaną pracę. Czekałem wiele miesięcy na polubowne rozwiązanie tej sprawy, nie wypowiadałem się w mediach, słuchałem zapewnień, że „już, zaraz”, „już, za chwilę”. Nikomu w niczym nie przeszkadzałem, kibicowałem projektowi, któremu tak wiele dałem. Ale skoro minął rok i zapewnienia osób zasiadających w poprzednim zarządzie, ale również w aktualnym – na czele z prezesem Stolarskim – okazywały się nic nie warte, wszedłem na drogę sądową i sprawę wygrałem. Gdy komornik zapukał do drzwi klubu, okazało się, że przez następnych kilka miesięcy spółka nie miała ani złotówki na koncie. Mimo że normalnie funkcjonowała, rozgrywała mecze, opłacała pracowników… Zabawna historia. Dopiero kolejna miejska dotacja spłaciła w całości te przeterminowane należności względem mnie. O zgrozo, była to dotacja z programu, którego jestem autorem wraz z dr Czesławem Burkiem. Pal licho już realizacja zadania w tym sezonie. Ale w latach poprzednich – mówiąc wprost – uratowaliśmy Odrę od bezwzględnego upadku. Podjęliśmy owocną współpracę z Urzędem Miasta, dzięki której klub otrzymał i wciąż otrzymuje bardzo duże pieniądze, a także posiadł ogromne wsparcie organizacyjne. Jeśli robisz rzeczy wielkie w skali klubu, a ktoś tak cię traktuje, to nie masz wyjścia: musisz walczyć o minimum poszanowania. Osiągnięcia sportowe za mojej kadencji mówią same za siebie (pod wodzą Burka drużyna jesień 2020 zakończyła na 1. miejscu w IV lidze, co otwarło drogę do awansu – dop. red.), ale to osiągnięcia w roli dyrektora sportowego pozwoliły Odrze żyć i mieć się dobrze. Aż do dziś. Gdzie byli wtedy ci wszyscy ludzie, którzy teraz mają do mnie pretensje o pozew? Siedzieli w bujanych fotelach i czekali na śmierć Odry.

To mocne słowa. Dziś wraz z trenerem Wieczorkiem odchodzicie, bo mieliście zbyt duże wymagania względem funkcjonowania działki sportowej w klubie?

Adam BUREK: – To irracjonalny argument, pozbawiony szacunku. Po powrocie zastaliśmy dość wystraszonych ludzi, którzy martwią się tym, do jakiej sytuacji doprowadzili pod względem sportowym.

Wróciliście w maju, na 6 kolejek przed końcem sezonu, gdy Odrze w oczy zaglądało widmo degradacji z III ligi. Zdobyliście 12 punktów, pieczętując utrzymanie w przedostatnim meczu.

Adam BUREK: – Dobra praca sztabu szkoleniowego, który prowadził Odrę w pierwszej rundzie zakończonego niedawno sezonu (trenerzy Damian Nowak i Mieczysław Jakubowski – dop. red.), pozwoliła zgromadzić sporo punktów. Wtedy do klubu weszli nowi ludzie. Rada nadzorcza powołała prezesa Stolarskiego, nowy sztab szkoleniowy, zbudowano nowy zespół. Wiosna zaczęła się od zdobycia 6 punktów w 10 meczach, a drużyna długo przecież grała z komfortem psychicznym, z dala od strefy spadkowej. Zastaliśmy poziom amatorski, dezorganizację w obszarze sportowym. Tak, jak drużyna była prowadzona, tak wyglądała na boisku. Wprowadziliśmy nasze minimum w kwestii standardów, dopasowując się do możliwości klubu. Wiele przepuszczaliśmy przez palce, bo wiedzieliśmy, że niektórzy ludzie, na czele z prezesem Stolarskim, dopiero zaczynają swoją przygodę z piłką nożną… Wynik osiągnięty przez Odrę pod wodzą duetu Wieczorek-Burek mówi sam za siebie, i to w zupełnie odmiennych warunkach mentalnych, będąc nieustannie zagrożonym. Jeśli chcesz być w III lidze, to pracuj jak zawodowiec. Jeśli nie: to nie zawracaj głowy klubowi z tak bogatą historią.

A może wasz duet był dla Odry zbyt… drogi w utrzymaniu?

Adam BUREK: – W kwestii finansowej: przyjęliśmy warunki zaproponowane przez klub na starcie współpracy. Przyjęliśmy budżet na budowę zespołu w nowym sezonie. Zdecydowaliśmy, że robimy to dla idei, dla klubu, dla ludzi. Byliśmy gotowi się dogadać, dostosować w 100 procentach do aktualnych możliwości klubu i robić wynik w nowym sezonie. W końcu to Odra. Do żadnego innego klubu nie weszlibyśmy na 6 kolejek, w tak trudnej sytuacji punktowej. Chcieliśmy budować, ale nasze minimum standardów, które na tle innych III-ligowców zabrzmi wręcz śmiesznie, dla prezesa Stolarskiego i członków rady nadzorczej było poprzeczką zawieszoną zdecydowanie zbyt wysoko. Czuli się dobrze i komfortowo przed nami, w bardziej amatorskich warunkach. Ktoś zaczął wymagać zaangażowania od wszystkich pracowników na rzecz Odry Wodzisław.

Opuszczacie Bogumińską z podniesionymi głowami, zostawiając Odrę w III lidze…

Adam BUREK: – Ogromny szacunek dla trenera Wieczorka, który jako szef poprowadził nas w kierunku realizacji celu. Jest to świetny fachowiec. Cel zrealizowaliśmy, będąc wiernymi naszemu modelowi gry. Graliśmy w piłkę nożną – odważnie i bez kompleksów. Nieważne z kim i gdzie, wychodziliśmy, by grać na naszych warunkach o zwycięstwo. Piłkarze spisali się świetnie, szatnia poszła za nami w ciemno. Nieraz byliśmy zaskoczeni zaangażowaniem zawodników. Trudno mi znaleźć słowa na to, by opisać, jak ta ekipa chciała się utrzymać i utrzeć nosa wielu „kibicom”. Zostali spisani na straty, w ich stronę skierowano tyle negatywnych komentarzy… Zjednoczyliśmy się, trafiliśmy do nich, postawiliśmy na pracę i proszę – niespodzianka!

Co dalej z wami, co dalej z Odrą?

Adam BUREK: – Uważam, że z tej drużyny, przy mądrych ruchach transferowych, można było wycisnąć zespół walczący o podium. Szacunek dla szatni. Walczyć z wami ramię w ramię – to była przyjemność. Teraz niech wykażą się inni. Empatia jest kluczowym narzędziem w życiu trenera, dlatego wykazuję się nią, nie mam żalu. Wraz z trenerem Wieczorkiem patrzymy już w przyszłość. Być może znajdzie się projekt, w którym będziemy mogli normalnie pracować. Być może wrócę na drogę bycia pierwszym trenerem, być może będę znów współpracować z Ryszardem Wieczorkiem.


Teraz Trzeciak?

Nowym trenerem III-ligowca z Wodzisławia Śląskiego ma zostać Jacek Trzeciak. Były kapitan i szkoleniowiec Polonii Bytom w ostatnim sezonie pracował w I-ligowym GKS-ie Jastrzębie oraz A-klasowym Naprzodzie 32 Syrynia.


Na zdjęciu: Adam Burek wraz z Ryszardem Wieczorkiem żegnają się z Odrą po raptem kilku tygodniach, podczas których pomogli utrzymać się w III lidze i byli chętni na dalszą współpracę.
Fot. Kuba Dworczak/slaskisport.tv