Adam Nocoń: Zawsze warto marzyć

Rozmowa z Adamem Noconiem, trenerem II-ligowej Chojniczanki, która dziś zagra o półfinał Pucharu Polski z Cracovią.


Telefony przed takim meczem się urywają?
Adam NOCOŃ: – Spokojnie. Nic wielkiego się nie dzieje, ale… Nie ma co ukrywać, że to piękny moment i ważne wydarzenie dla Chojnic. Szkoda wielka, że odbędzie się bez kibiców. Tego naprawdę żałuję.

Jak murawa?
Adam NOCOŃ: – Nie jest zła. Sądziłem, że będzie gorzej. Długo była pod śniegiem, ale da się na niej pokopać. Odbyliśmy zresztą już na niej dwa treningi i rozruch. Śniegu było mnóstwo, zresztą on nadal leży na obrzeżach boiska. Było duże prawdopodobieństwo, że trzeba będzie przenieść ten mecz do Krakowa.

Gdyby murawa nie została odśnieżona, to po roztopach by ją zalało. Sam chciałem złapać za łopatę, ale ostatecznie zawodnicy dołączyli do kibiców, pracowników klubu i zrobili to za mnie. Fajnie, że chojnicka społeczność włączyła się do pomocy. Widać było, jak wszystkim zależało, by zawodnicy mieli komfort i mogli zagrać u siebie, zamiast jechać do Krakowa. Atut własnego boiska to bardzo ważna rzecz, acz w poprzedniej rundzie pojechaliśmy przecież do Lubina i nie przeszkodziło nam to wygrać po karnych.

Zwycięstwo w Lubinie to nr 1, patrząc na pojedyncze mecze w pańskiej trenerskie przygodzie?
Adam NOCOŃ: – Ja wiem? W Pucharze Polski na pewno, ale to innego typu rozgrywki i trzeba je oddzielić od ligi. Najważniejszy i najbardziej pamiętny dotąd dla mnie mecz był wtedy, gdy w ostatniej kolejce sezonu 2018/19 pojechaliśmy z Olimpią Elbląg na Elanę Toruń. W ostatniej sekundzie strzeliliśmy gola na wagę utrzymania. To było niemożliwe. Stałem przy linii, spojrzałem na zegarek: „Zostało 10 sekund. Pozamiatane!”.

A jednak zdobyliśmy bramkę i uniknęliśmy spadku do III ligi. W Lubinie oczywiście też moja drużyna rozegrała bardzo istotny mecz, o wysokiej randze, skoro ważyły się losy ćwierćfinału Pucharu Polski. Zadawałem sobie w głowie pytanie, jak my tam będziemy wyglądali, skoro nie mieliśmy warunków do trenowania, organizowaliśmy zajęcia na hali, a rozruch zaliczyliśmy pod balonem w Toruniu.

Z powodu pogody tydzień poprzedzający wyjazd do Lubina nie był ciekawy, ale drużyna zaprezentowała się tak, jakby już długo trenowała na normalnej nawierzchni. Szybko wkomponowała się w warunki.

Zagraliśmy naprawdę dobrze, konsekwentnie. Wcale nie broniliśmy się we własnej szesnastce, to był normalny mecz. Wiadomo, że były momenty, w których Zagłębie zepchnęło nas do defensywy, ale my też stworzyliśmy sobie sporo sytuacji i w karnych okazaliśmy się lepsi.

Czy paradoksalnie tak dobra postawa drużyny w połowie lutego nie… zmartwiła? Nie było w głowie myśli, że aż za dobrze wyglądacie? Jak wyważyć przygotowania do Pucharu Polski a II-ligowej wiosny?
Adam NOCOŃ: – Termin był niefortunny. Zagłębie już grało ligę, a my znajdowaliśmy się w środku przygotowań, dwa tygodnie przed ligą. I już przyszło się zmierzyć o taką stawkę, z przeciwnikiem z takiej półki, będącym w rytmie meczowym… Musieliśmy trochę wyhamować. To nie takie proste, ale teraz przygotowania to przecież jedna wielka loteria.

Warunków do trenowania nieraz nie było. Można było planować różne rzeczy, ale pogoda to potem weryfikowała. Tak było w wielu drużynach, nie tylko Chojniczance. W Lubinie myślałem sobie, że może wyglądamy aż za dobrze, ale… Kurczę, trzeba się było cieszyć! Gorzej byłoby, gdybyśmy nie biegali.


I nie ma obaw, że w którymś momencie wiosny zapłacicie za to w lidze?
Adam NOCOŃ: – Może tak być. Ale liczy się tu i teraz!

Wiosenną walkę o zaplecze ekstraklasy rozpoczęliście od niedzielnego remisu 2:2 w Polkowicach. Duża złość?
Adam NOCOŃ: – Spora, skoro prowadzisz u lidera 2:0 i masz kolejne sytuacje, pięknie wychodzisz z kontrą, Szymon Skrzypczak strzela w 100-procentowej sytuacji w poprzeczkę… Musi być żal i niedosyt, jeśli 2 bramki, kilka okazji i niezła gra nie daje ci u lidera 3 punktów. Drugą połowę mieliśmy co prawda słabszą, ale nic wielkiego się nie działo. Niefrasobliwość przy jednym stałym fragmencie gry kosztowała nas 2 punkty. Mimo wszystko powinniśmy to wygrać.

Brak awansu do I ligi będzie porażką Chojniczanki?
Adam NOCOŃ: – (dłuższa chwila ciszy). Wie pan co… Chyba tak. Ale droga jest daleka. W lidze gra wiele drużyn o podobnym potencjale do Chojniczanki. Walka o baraże i bezpośredni awans może toczyć się do ostatnich minut sezonu. Stawka jest bardzo wyrównana.

Na fotel lidera wskoczył GKS Katowice. Trudno to będzie zmienić?
Adam NOCOŃ: – Uważam i od początku sezonu to powtarzałem, że GKS jest głównym faworytem rozgrywek. Zdania nie zmieniam. Niełatwo będzie wyprzedzić GieKSę, ale dystans ie jest wcale duży. To wszystko może wisieć na włosku aż do ostatniej kolejki.

Drużyny prowadzone przez Adama Noconia – począwszy od Skałki Żabnica, przez Nadwiślan Góra, Ruch Zdzieszowice, Podbeskidzie, Olimpię Elbląg – znane są z tego, że realizują cele. Czy pańska ambicja trochę jest podrażniona faktem, że mimo wszystko wciąż pracuje pan na poziomie II ligi?
Adam NOCOŃ: – Już kiedyś „Sport” mi podobne pytanie zadał! Odpowiedzi nie zmieniam: dobra robota się obroni. Co tu mówić? Przecież nie będę płakał. Przeciwnie: jest dobrze i bardzo doceniam to, co mam. Trzeba robić swoje i czekać na szansę, ale nie myśleć o niebieskich migdałach. Pracuję w II lidze, to szczebel centralny, wysoki poziom i silna konkurencja na trenerskim rynku. II liga to coraz lepsze mecze, a większość tych pokazywanych w telewizji jest całkiem ciekawa. Tempo nie odbiega od tego, które widzimy w I lidze.

Jeśli komuś zdarzy się jeszcze powiedzieć, że zespoły trenera Noconia to defensywa i stałe fragmenty gry, to drażni to pana?
Adam NOCOŃ: – Nie, dlaczego? Każdy zespół jest inny. Nie powiedziałbym, że Chojniczanka teraz gra defensywnie i strzela po stałych fragmentach. Akurat w tym elemencie statystyk nie mamy zbyt dobrych. Na pewno inny futbol graliśmy w Elblągu, ale taki był charakter tamtej ekipy. Objąłem ją, gdy była na ostatnim miejscu, walczyliśmy o utrzymanie, dlatego trzeba było zdobywać punkty sposobem. Osiągaliśmy dobre wyniki, a w drugim sezonie, gdy otwarła się szansa awansu, wszelkie dane pokazywały, że defensywy wcale nie uprawialiśmy.

W środę na Cracovię też wyjdziecie odważnie?
Adam NOCOŃ: – Tak trzeba, doceniają rzecz jasna klasę rywala. Cracovia jest bezwzględnym faworytem, ale musimy mieć swoje marzenia. Zawsze warto marzyć.

Kryzys „Pasów” to wasza szansa na półfinał?
Adam NOCOŃ: – Może i kryzys, ale nie zwracam na to uwagi. To zespół z ekstraklasy, obrońca Pucharu Polski. Obserwując jego mecze, wcale nie gra źle. Ma momenty bardzo dobre, uważam też, że trochę prześladuje go pech. Potencjał Cracovii jest bardzo duży i nie ma w ogóle o czym mówić. Przyjedzie do nas bardzo mocny zespół, czeka nas ciężki mecz, ale spróbujemy powalczyć. Zaangażowania na pewno nikt moim zawodnikom nie odmówi. To dla nich duża szansa. Dla nas wszystkich.

Karne poćwiczycie?
Adam NOCOŃ: – Właśnie nie! Jeden z trenerów kiedyś powiedział, że nie trzeba tego robić. Zgadzam się z tym. Kto umie, ten trafi, a kto nie umie – może ćwiczyć i dwa lata, a w decydującym momencie może zawieść.






Adam NOCOŃ
Urodzony w 1971 roku na Dolnym Śląsku, ale związany z Górnym Śląskiem i mieszkający w Zabrzu. Nim ruszył w Polskę, pracował w regionie. Prowadził Przyszłość Rogów i Beskid Skoczów, ze Skałką Żabnica awansował do III ligi. Nadwiślana Góra przeprowadził od IV do II ligi. Kilka miesięcy spędził w Tychach, w Ruchu Zdzieszowice do ostatniej kolejki walczył o II ligę ramię w ramię z GKS-em Jastrzębie. Mimo niełatwej sytuacji bez trudu utrzymał na zapleczu ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała, by w kolejnym sezonie dokonać cudu, ratując II ligę dla Elbląga. Od początku tego sezonu prowadzi Chojniczankę, walcząc na dwóch frontach: nie tylko o I ligę, ale i Puchar Polski.



Na zdjęciu: Adam Nocoń staje dziś przed życiową szansą wprowadzenia II-ligowej Chojniczanki do półfinału Pucharu Polski.
Fot. Rafał Rusek/Pressfocus