Adiutanci „Atomowej pchły”

Rodrigo de Paul to najważniejszy z pomocników Lionela Messiego. Kilku pozostałych wykreował mundial w Katarze.


Wielu ekspertów i historyków futbolu zgadza się ze stwierdzeniem, że nigdy w historii mistrzostw świata tytuł mistrzowski nie zależał tak bardzo od jednego zawodnika, jak w 1986 roku, kiedy to Argentyna pod wodzą Diego Maradony triumfowała w Meksyku. W samej zaś Argentynie, choć przecież Maradona ma w tym kraju status boski, uważa się jednak nieco inaczej – zwracając przede wszystkim uwagę, że za sukces odpowiedzialny był też trener Carlos Bilardo, zwolennik makiawelizmu, czyli wyznawca tego, że cel uświęca środki. No i odpowiedzialni byli też pozostali zawodnicy: począwszy od solidnego w bramce Nery’ego Pumpido, poprzez skałę na środku w obronie w postaci Oscara Ruggeriego, niezły środek pola, który tworzyli Sergio Batista i Hector Enrique, aż po skutecznego Jorge Valdano w ataku i dynamicznego Jorge Burruchagę.

Maradona miał swoich adiutantów, a jeden z nich do dziś twierdzi, że gdyby nie on, to Argentyna nie wygrałaby z Anglią. Chodzi o słynnego gola z meczu z Anglią, kiedy to Maradona przebiegł ponad połowę boiska. Piłkę w środku pola podał mu, bo nie miał innego wyjścia, Enrique, który po meczu w szatni powiedział Maradonie: – Gdybyś zmarnował moją asystę, to chyba bym cię zabił.

Był już poza kadrą

Teraz Lionel Messi również może liczyć na kolegów. Mówi się, że tak solidnego bramkarza, jak Daniel Martinez, Argentyna nie miała od czasów Ubaldo Fillola. Doświadczenie Nicolasa Otamendiego w obronie procentuje. 34-latek w finale zagra swój setny mecz w reprezentacji Argentyny. To jego trzeci mundial, choć trzeba pamiętać, że turniej w 2014 roku opuścił, bo przegrał rywalizację m.in. z Ezequielem Garayem, Martinem Demichelisem i Federico Fernandezem. Otamendi ciężkie chwile przeżywał w 2010 roku. Był koszmarny w przegranym 0:4 ćwierćfinale z Niemcami, ale 12 lat później staje przed szansą wywalczenia mistrzostwa świata.

Podobna jest historia innego z defensorów, Marcosa Acuny. Cztery lata temu na MŚ w Rosji zagrał tylko w jednym meczu i skompromitował się, jak cały zespół, który przegrał 0:3 z Chorwacją. U Lionela Scaloniego na początku nie był pewniakiem. Mało tego, na inaugurację mundialu, przeciwko Arabii Saudyjskiej, nie zagrał. Ale w kolejnych meczach był już podstawowym zawodnikiem. Wywalczył karnego z Holandią, a jego rajdy lewą stroną potrafią siać spustoszenie. Na finał wraca po kartkowej pauzie, która mu się… przydała. W Sevilli nie jest bowiem graczem pierwszego wyboru i miewał na tym turnieju problemy kondycyjne.

Rywalizacja i współpraca

Alexis Mac Allister w ubiegłym sezonie walczył o miejsce w wyjściowym składzie Brighton&Hove z… naszym Jakubem Moderem. Później trener „Mew”, Graham Potter, wymyślił, że mogą grać razem i wychodziło to – do momentu groźnej kontuzji Polaka – całkiem nieźle. Mundial w Katarze zawodnik, który ma szkockie i irlandzkie korzenie, zaczął na ławce. „Skorzystał” zatem, podobnie jak Acuna, na porażce z Arabią Saudyjską. To on strzelił na 1:0 z Polską – w meczu, który Argentyna musiała wygrać, by wyjść z grupy. Z Chorwacją w znacznej mierze zneutralizował Lukę Modricia. Gdy wróci do klubu, a Moder do zdrowia, to obaj mogą zbudować coś ciekawego. Chyba że znów będą walczyć o miejsce w składzie. W tej sytuacji nasz piłkarz stoi raczej na straconej pozycji.

W styczniu 2021 roku Manchester City pozyskał z River Plate zdolnego napastnika, Juliana Alvareza. Pół roku później graczem „Obywateli” został Erling Haaland i młody Argentyńczyk zrozumiał, że będzie zmiennikiem potężnego Norwega. To jednak wystarczyło, by znaleźć się w kadrze Scaloniego na mundial. Mierzący zaledwie 170 cm napastnik – Argentyna na szpicy miewała wyższych, jak wspomniany Valdano, Gabriel Batistuta czy Hernan Crespo – stał się największym odkryciem turnieju. Trzy gole w fazie grupowej są tego najlepszym dowodem.

Związek mu służy

Enzo Fernandez zadebiutował w reprezentacji Argentyny we wrześniu tego roku. Gdy dowiedział się, że pojedzie na mundial, cała rodzina szalała z radości, co uwieczniono na opublikowanym w internecie filmie. Drogę do wyjściowego składu otwarł mu wspaniały gol strzelony Meksykowi. A dziś pyta o niego, podobno całkiem serio, Liverpool. Benfica Lizbona, która kupiła go w lipcu tego roku za 12 mln euro, zaciera ręce i podbija cenę. Dobra gra na mundialu powoduje, że portugalski klub oczekuje za swojego piłkarza już ok. 100 mln euro! Niesamowita przebitka, a trzeba pamiętać, że zawodnik ma dopiero 21 lat. Porównywany jest do Fernando Redondo, który jednak – jak na swoje niezwykłe umiejętności – oczekiwanej kariery nie zrobił.

Do Diego Simeone porównywany jest z kolei Rodrigo de Paul. Obecnie postać numer dwa, po Messim, w argentyńskim zespole. „Cholo”, który prowadzi zawodnika w Atletico Madryt, uważa jednak inaczej. – Chciałbym grać tak, jak on – mówi o swoim podopiecznym opiekun „Rojiblancos”. De Paul nie tylko pod względem piłkarskim jest aktualnie piłkarzem nr 2 Argentyny. Piłkarz tworzy dość burzliwy związek z gwiazdą filmu i estrady, Tini Stoessel. Para kilka razy się rozstawała, ale podczas mundialu jest – tak twierdzą media nad La Platą – dobrze. Dzięki temu De Paul może skupić się na grze.



Rodrigo de Paul (z prawej) może skupić się na grze, bo w jego związku z gwiazda filmu i estrady, Tini Stoessel, tym razem się układa.

Fot. PressFocus