Adrian Błąd: Odbudujmy w ludziach entuzjazm

Rozmowa z Adrianem Błądem, pomocnikiem GKS-u Katowice.


Po niedzielnej wygranej rzutem na taśmę ze Stomilem Olsztyn mogliście nieco odetchnąć, bo odbiliście się od dna tabeli. Ale nerwów było mnóstwo?

Adrian BŁĄD: – Stomil stworzył sobie w drugiej połowie jedną sytuację, a doprowadził do remisu 1:1. W końcówce mogło być różnie, poszliśmy va banque. Fajnie, że osoby, które wchodzą z ławki, dają nam to coś. Nasza szatnia jest na tyle żywiołowa, że ktokolwiek pojawia się na boisku, daje pozytywny impuls – jak w niedzielę Filip Kozłowski czy strzelec gola Bartek Jaroszek.

Myślę, że emocji dostarczymy jeszcze co niemiara. W niedzielę sędzia nie uznał nam 2 goli po VAR-ze. Nie wiem, gdzie był spalony przy bramce Filipa Szymczaka. Niby Arek Woźniak absorbował uwagę obrońców, ale to temat rzeka. Nieraz sam się zastanawiam, czy jest ręka, karny albo gol. Wiele zależy od interpretacji sędziego. Dziwnie to brzmi, ale tak jest.

Jak gra wam się w nowym ustawieniu, z wahadłami i trójką środkowych obrońców?

Adrian BŁĄD: – Zmodyfikowane ustawienie daje nam trochę więcej możliwości w grze do przodu. Mamy trójkę stoperów, którzy są odpowiedzialni w większym stopniu za wyprowadzanie piłki. Dzięki temu Rafał Figiel nie musi cofać się tak głęboko, jak wcześniej. Dostaje piłkę już za linią napastników. To ułatwia nam grę w ofensywie, ale musimy dalej popracować nad tym, by w końcu zacząć grać na zero z tyłu.

Chyba nie było zaskoczenia, że po serii meczów, w których hurtowo traciliście gole, trener Rafał Górak zdecydował się na nowe rozwiązania?

Adrian BŁĄD: – Druga liga już za nami. W niej graliśmy 4-4-2. Pierwsza liga to poprzeczka zawieszona wyżej. Może trzeba spróbować czegoś nowego niż standardowych rzeczy. Dziś na trójkę środkowych obrońców gra większość ekstraklasy i w wielu zespołach to wychodzi, sprawdza się. Pozostaje kwestia wykonania. Wierzę, że takie ustawienie da nam dużo pożytku. Druga połowa ze Stomilem pokazała, że jesteśmy w stanie stworzyć wiele sytuacji. Widzę po tym meczu sporo plusów.

Jeden z najważniejszych jest taki, że nie zamykacie już I-ligowej tabeli?

Adrian BŁĄD: – Też, ale tak jak powiedział to trener – cienka jest granica. Jeden mecz w drugą stronę – i znowu możemy znaleźć się bardzo nisko. Dlatego z chłodną głową robimy swoje. Mamy świadomość, że za chwilę przyjedzie do nas dużo lepszy rywal, bo takim jest GKS Tychy. Poprzeczka zawiśnie przed nami na takiej wysokości, że ciekaw jestem, jak wypadniemy na jego tle. Tychy mają swoje aspiracje.

Szok, że po awansie idzie wam jak po grudzie? Chyba nikt nie spodziewał się, że znajdziecie się w dole tabeli, tracąc tyle goli?

Adrian BŁĄD: – Na pewno zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas duży przeskok. Pierwsza liga się rozwija. Jest w niej coraz więcej zespołów i zawodników klasowych, którzy spokojnie mogliby grać w ekstraklasie, ale nie znaleźli tam miejsca i grają niżej. Nikt nie zakładał jednak, że w 11 kolejkach stracimy 24 bramki. Cóż… Walczymy. Może zmiana systemu pomoże naszym obrońcom w tym, by grać skuteczniej w defensywie. Wtedy zyskamy na tym wszyscy.

Trudno poukładać sobie pewne kwestie w głowie, gdy przez 2 lata walczycie o awans, a teraz momentami ludzie mają was za ogórków?

Adrian BŁĄD: – Niestety tak to trochę jest odbierane. Po meczu w Opolu (2:4 – dop. red.) jeden z zawodników Odry trochę się z nas nabijał, choć sam nie jest żadnym wirtuozem. Zabolało, ale miał do tego prawo, skoro dostaliśmy cztery gole… Mamy wielu chłopaków, którzy jeszcze nie zaistnieli na I-ligowym poziomie. Na przykład Danian Pawłas. Jest na tyle energetyczny, motoryczny, że może zrobić duży krok do przodu. Takie mecze, jak w niedzielę, ze zdobytą bramką, mogą mu tylko i wyłącznie pomóc. Liczby są ważne. Gole, asysty… Danian przełamał się i wierzymy, że będzie postacią, która jeszcze nieraz was zaskoczy.

Tyle o Pawłasie, ale co z GieKSą jako całością? Kodujecie już sobie w głowie, że czeka was trudna walka o utrzymanie?

Adrian BŁĄD: – Na razie – powtórzę – granica jest na tyle cienka, że trudno coś zakładać. Naszym celem jest to, by z meczu na mecz pokazywać się z jak najlepszej strony i walczyć o jak najlepszy wynik. Początek sezonu? Może i graliśmy fajnie, ale wyniki nas obnażały. To nasz problem. Moim zdaniem nigdy nie pomaga takie myślenie, że grasz o utrzymanie. Sądzę jednak, że nasza szatnia po przygodzie drugoligowej na tyle się zmieniła, że czy będziemy walczyć o pierwsze miejsce, czy o utrzymanie – to aż tak bardzo się nie zmieni. Widzę w niej energię, charyzmę.



Zawodnicy na ławce nie mają w głowie hasła „no dobra, wchodzę”, tylko „no dobra, wchodzę i muszę dać impuls!”. W części przegranych meczów graliśmy naprawdę fajną piłkę. Nie jest przecież tak, że my nic nie potrafimy. Trzeba wyeliminować błędy w obronie, prosto tracone bramki. Wtedy będzie się grało łatwiej. Wiemy, że jesteśmy w stanie zaoferować na boisku dosyć dużo dla oka kibica i dla samych siebie.

Październik stoi dla was pod znakiem serii czterech domowych meczów. Zaczęliście ją od wygranej. Ten miesiąc może dać wam w tabeli spokój.

Adrian BŁĄD: – Chodzi o spokój psychiczny, ale przede wszystkim – taki dookoła nas. Myślę o ludziach, którzy za nami jeżdżą. Ktoś rusza dla GieKSy przez pół kraju, a potem widzi, jak traci cztery bramki. To przykre. Miło byłoby złapać lepszą serię. Ona nie tyle pomogłaby odbudować relacje z kibicami – sądzę, że mamy je dobre – ale taki entuzjazm względem tej drużyny. Chcemy pokazać, że nie tylko daliśmy radę w drugiej lidze, ale jesteśmy też w stanie poradzić sobie w pierwszej. Obyśmy pchnęli entuzjazm w ludzi passą jeśli nie zwycięstw, to przynajmniej spotkań bez porażki.

A dla kibiców chyba „szacun” za dotychczasową postawę?

Adrian BŁĄD: – Trochę się zmieniło, prawda? Widziałem w GieKSie swoje. Wiem, jak było i doceniam to, co jest. Nie chciałbym, by moi koledzy z szatni przeżyli to, co ja kiedyś. Na to trzeba sobie zapracować. Wtedy kibice będą naszym 12. zawodnikiem – czy u siebie, czy na wyjazdach. Niezależnie, czy jest ich 500 czy 5000, gramy zawsze w dwunastu. Myślę, że kibice widzą, jak zasuwamy na boisku. Wyniki są, jakie są, ale jeśli będziemy zasuwać, to trybuny to docenią. Wiem, jaką mamy szatnię, jak się zmieniła. Może nam zabraknąć umiejętności, lepszego wykończenia, dobrego podania. Ale serducha nigdy nie powinno!

Derby z Tychami zagracie bez powołanego do młodzieżowej reprezentacji Filipa Szymczaka. Będzie trudno?

Adrian BŁĄD: – Filip daje nam dużo, ale są zastępcy. Filip Kozłowski, Patryk Szwedzik… Rywalizacja jest mocna. Muszą godnie go zastąpić. Ktoś teraz wskoczy i może spisać się tak dobrze, że nie odda już „placu”. Tak wygląda rywalizacja w klubie, w drużynie.

Na sam koniec: jak przyjęliście losowanie Pucharu Polski? Podejmiecie beniaminka ekstraklasy, Bruk-Bet Termalikę Nieciecza.

Adrian BŁĄD: – Odpowiem tak: życzyłbym sobie, żeby moi koledzy mogli przeżyć to, co było mi dane z Zagłębiem Lubin i Arką Gdynia. Wyjść przed 50 tysięcy ludzi na Stadion Narodowy i zagrać w finale… To coś wyjątkowego.



Na zdjęciu: – Może nam zabraknąć umiejętności, lepszego wykończenia, dobrego podania. Ale serducha nigdy nie powinno! – mówi Adrian Błąd.
Fot. Tomasz Kudała/Pressfocus