Adrian Błąd: Za mało odważni ostatnio jesteśmy

Dariusz LEŚNIKOWSKI: Adrian Błąd jest w tak kiepskiej dyspozycji, że mecz w Olsztynie musiał rozpocząć na ławce?
Adrian BŁĄD:– Mam nadzieję, że nie (śmiech). Takie po prostu były ustalenia taktyczne na ten mecz. A dyspozycja? Cóż, cała drużyna w ostatnich meczach nie zdobywa bramek, stwarza mało sytuacji. Ale… wciąż jesteśmy w grze o ekstraklasę. Przełamać się tylko trzeba.

 

Skąd ta ofensywna zadyszka? Ten brak okazji, goli?
Adrian BŁĄD:– Nawet jeśli gra się kilkanaście lat w piłkę, trudno czasem na takie pytanie odpowiedzieć. Faktem jest, że we wcześniejszych spotkaniach tych okazji też nie było aż tak wiele. Ale nawet gdy ich nie stwarzaliśmy, przynajmniej staraliśmy się oddawać strzały. Dzięki temu czasem coś wpadało – ot, choćby mój „centrostrzał” w meczu z Zagłębiem. A teraz nawet nie próbujemy. Ja sam w trzech ostatnich meczach nie oddałem strzału. Coś nas blokuje, za mało odważni ostatnio jesteśmy…

 

Presja was zjada?
Adrian BŁĄD:– Jaka presja? Presję mogliśmy czuć, jak byliśmy na ósmym miejscu w tabeli i kompletnie nikt w nas nie wierzył. A teraz jesteśmy na trzecim – i wciąż wszystko zależy od nas. Więc ja bym nie mówił o presji. Raczej o większej odpowiedzialności. Kiedy byliśmy w środku tabeli, parliśmy nieustannie do przodu. Czasem trochę po wariacku, podejmując akcje indywidualne – jeden na dwóch na przykład. A teraz, wychodząc z kontrą, zaczynamy kalkulować: „A może szkoda stracić taką szansę jakimś niezrozważnym pomysłem?”. No i po tych kalkulacjach najczęściej tę szasnę diabli biorą. Nawet – jak mówiłem – strzału nie udaje się oddać.

 

Może trzeba cały jeden trening poświęcić na to, by odzyskać tę wiarę, że warto próbować? Warto strzelać?
Adrian BŁĄD:– No i właśnie podczas poniedziałkowych zajęć właśnie na uderzeniach skupialiśmy się najbardziej. Mam nadzieję, że w środę będą efekty.

 

Strzały – strzałami, kalkulacje – kalkukacjami. Ale ze Stomilem – nawet na wyjeździe – powinniście wygrać „w cuglach”!
Adrian BŁĄD:- A inni w Olsztynie nie przegrywali? Hasło „pierwsza liga – styl życia” nie jest przypadkowe.

 

A cóż niby na znaczyć?
Adrian BŁĄD:– Że pierwsza liga jest meganieprzewidywalna!

 

Jeśli wygrywa się w Chojnicach i Głogowie, to trudno się jednak dziwić, że za porażkę w Olsztynie dostaje się „po uszach”…
Adrian BŁĄD:– Tak tak, wiem, wylano na nas pomyje; zarzucono, że nie chcemy awansować. A to nieprawda. Jakoś nikt nie pamięta, że zaczynaliśmy ten rok z sześcioma punktami straty do miejsca dającego awans. Dziś tych punktów mamy tyle, co wicelider tabeli. No to co: po to harowaliśmy w okresie przygotowawczym, po to odrabialiśmy dystans w tabeli przez parę kolejek, by teraz sobie odpuścić?

 

Hejt do was – jak rozumiem – dociera? I jak działa?
Adrian BŁĄD:– Dociera. Jeden zamknie się w sobie, inny się nim nakręci, będzie chciał udowodnić, że to bzdurne słowa. Ja staram się nie przejmować takimi zarzutami. Nie wszystko zawsze musi się na boisku udać. Ale zawsze trzeba działać tak, by móc stanąć przed lustrem i – patrząc sobie prosto w oczy – powiedzieć: „Zrobiłem wszystko, co mogłem”. Myślę, że każdy z kolegów tak ma. I że za chwilę nie będzie już hejtu, gdy wygramy z Podbeskidziem.

 

No no! Z Podbeskidziem, które w tym roku jeszcze nie przegrało. Które jest niepokonane od 11 meczów!
Adrian BŁĄD:– Z Zagłębiem GieKSa też przez ponad 20 lat nie wygrała meczu ligowego, a tej wiosny nam się udało. Takie serie są po to, by je przełamywać!