Łyszczarz wydoroślał i… zimą wróci do Śląska?

Z uwagą – zwłaszcza w ostatnich tygodniach – śledzić trzeba na przykład występy młodzieżowców z Bukowej. Dwóch z nich to przecież podstawowi gracze reprezentacji U-20. Z dużymi zresztą szansami na udział w przyszłorocznych mistrzostwach świata w tej kategorii wiekowej na polskich boiskach. Kacper Tabiś z kolei z kolegami z młodszego rocznika na razie przebrnął przez I rundę eliminacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Cała trójka za kadencji Dariusza Dudka ma pewne miejsce w jedenastce i – zazwyczaj – należy do wyróżniających się piłkarzy w jego teamie, nawet jeżeli wyniki nie są satysfakcjonujące.

Wiosną pokażemy siłę!

Tak było i w środę, w potyczce z ŁKS-em, w której – zwłaszcza w akcjach zaczepnych – bardzo aktywny był Adrian Łyszczarz. Po końcowym gwizdku trudno było jednak o entuzjazm w jego głosie. Miał pretensje do siebie m.in. o rzut wolny z 20 metrów, „przestrzelony” w I połowie.

– Ćwiczę te strzały na treningach, powinienem przynajmniej trafić w bramkę. Za bardzo jednak się odchyliłem – wzdychał pochodzący z Wrocławia pomocnik. I przyznawał, że trudno mu zrozumieć pozycję drużyny w tabeli. – Jest szokująca. Przecież naprawdę mamy bardzo dobrych zawodników w szatni. Ale – jak widać – życie jest przewrotne… Mijając runda, mówiąc oględnie, nie była dla nas dobra, ale wiosną jeszcze pokażemy siłę – zapewnia.

Przyczyn tej jesiennej słabości dociekać jednak publicznie nie chce. – Mam 19 lat, jestem dopiero w drugiej seniorskiej szatni i trudno mi formułować jakieś wnioski. Zwłaszcza w imieniu starszych i bardziej doświadczonych kolegów – wyjaśnia.

Złapałem wiele minut

Choć oczywiście postawa i wyniki drużyny wpływają również i na jego ocenę (i samopoczucie), wychowanek FC Wrocław Academy mówi o indywidualnym rozwoju.

– Te kilka miesięcy przy Bukowej to dla mnie ewidentny krok do przodu. Znajomi podśmiewują się ze mnie, że… wydoroślałem, stałem się mężczyzną. A ja po prostu, korzystając z doświadczeń starszych kolegów z GieKSy, zacząłem spędzać więcej czasu na siłowni. Przede wszystkim zaś złapałem wiele minut w piłce seniorskiej. To bezcenny dorobek, również i z tego względu, że to inna gra niż ta, z którą miałem do czynienia wcześniej. W ekstraklasie gra się szybciej. Jest za to więcej miejsca i czasu na rozejrzenie się, podjęcie mądrej decyzji po otrzymaniu piłki. W I lidze zaś po przyjęciu od razu masz na plecach dwóch ludzi – analizuje różnice między poszczególnymi szczeblami rozgrywkowymi. – To nie przypadek, że akurat najlepsze chyba jesienią mecze wyszły nam w Pucharze Polski, w rywalizacji z drużynami z ekstraklasy. Po prostu na tle takich rywali gra się nam dużo lepiej.

Coś ugramy w mistrzostwach

Wiele pewności siebie dodały też Łyszczarzowi występy reprezentacyjne. Jesienią 2017 był jednym z bohaterów turnieju eliminacyjnego do ME U-19, rozgrywanego na śląskich boiskach: strzelał gole Irlandczykom w Gliwicach i Białorusinom na Stadionie Śląskim. Wiosną drużyna Dariusza Dźwigały – w dramatycznych okolicznościach – przegrała rywalizację o udział w finałach, ulegając Włochom 3:4 (mimo trzykrotnego prowadzenia). „Squadra Azzura” zdobyła później wicemistrzostwo Starego Kontynentu. Niedawno gładko ograła biało-czerwonych 3:0 w ramach rozgrywek Elite League.

– Byliśmy od Włochów słabsi. Nie na tyle, by na mistrzostwach w maju przyszłego roku nie dać im rady. Z Portugalczykami, mistrzami Europy (na boisku 0:2 – dop. red.), stworzyliśmy zaś więcej sytuacji niż oni – Adrian Łyszczarz zapewnia, że nie jest to wyłącznie potrząsanie szabelką. – Jestem megapozytywnie nastawiony do tego turnieju. Mamy bardzo mocną drużynę; jestem pewien, że coś w nim ugramy – powtarza z dużym przekonaniem, którego podstawą jest m.in. niedawna wygrana 2:1 z Ukrainą – brązowym medalistą ME U-19 i kolejnym uczestnikiem przyszłorocznych MŚ.

Jest zadanie do wykonania

Do młodzieżowego mundialu jeszcze prawie pół roku. Jak potoczą się w tym czasie losy Łyszczarza? Śląsk – wypożyczając go do Katowic na rok – zostawił sobie możliwość skrócenia tegoż wypożyczenia. – Myślimy, co z tymi wypożyczeniami zrobić: czy ściągnąć kogoś do nas, by rozwijał się dalej w Śląsku? – zastanawiał się wczoraj na konferencji prasowej trener wrocławian, Tadeusz Pawłowski, mając na myśli Sebastiana Bergiera w Stali Mielec i Łyszczarza właśnie. – Adrian występuje w ostatniej drużynie w tabeli. A zawodnik, który co weekend przegrywa mecz, jest potem psychicznie niezdolny do bycia liderem.

– Wiem, że skauci Śląska bywają na moich meczach. Tak naprawdę jednak nie myślę o tym, nie jest to dla mnie najważniejsze. Jest zadanie do wykonania w Katowicach. Na tym się skupiam – odpowiada 19-latek. – Kiedy przychodziłem do GieKSy, moim celem była regularna gra i jak najwyższe miejsce drużyny w tabeli. Jedną rzecz udało się zrealizować, drugą… poprawimy w przyszłej rundzie – zapowiada.