Zaproszenie na kolejkę: Josue dodaje piłkarskiego kolorytu

Rozmowa z Adrianem Sikorą, byłym napastnikiem m.in. Górnika Zabrze i Piasta Gliwice.


Czy uważnie śledzi pan wydarzenia w polskiej ekstraklasie?

Adrian SIKORA: – Na tyle uważnie, na ile pozwala mi wolny czas, bo jeszcze jestem zawodnikiem grającego w klasie okręgowej Beskidu Skoczów i prowadzę zajęcia z dziećmi w Kuźni Ustroń, a niedawno w reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej wywalczyłem z kolegami tytuł wicemistrza Polski oldbojów +42. Pierwsze w mojej karierze mistrzostwo Polski uciekło mi sprzed nosa. A mówiąc poważnie, oficjalny turniej pod egidą PZPN był fajną przygodą, bo mogliśmy odświeżyć stare piłkarskie znajomości. Na boisku, tak jak przed laty spotkałem po drugiej stronie „barykady” między innymi Bartka Ławę i Olka Moskalewicza, Maćka Mielcarza i Janusz Dziedzica czy Roberta Górskiego, z którym graliśmy razem blisko 20 lat temu w Groclinie Grodzisk Wielkopolski.


Komu pan kibicuje obserwując zmagania najlepszy drużyn w Polsce?

Adrian SIKORA: – Na pewno najbliższy mojemu sercu jest Górnik Zabrze. To w nim, pod wodzą trenera Waldemara Fornalika, zaczął się mój marsz w górę i powołankiie do reprezentacji. Później przyszedł okres gry w Grodzisku Wielkopolskim i zdobycie Pucharu Pols oraz potyczki w europejskich pucharach z Girondins de Bordeaux czy RC Lens i wyjazd do Hiszpanii. Miło też wspominam pobyt w Piaście Gliwice, choć to był już czas mojego żegnania się z ekstraklasą, ale w jego barwach strzeliłem swojego ostatniego gola na boiskach najwyższego krajowego szczebla. Mogę więc powiedzieć, że zabrzańsko-gliwicki duet jest mi najbliższy, ale Górnik jest numerem jeden.


Jak ocenia więc pan szanse zabrzan w wyjazdowym starciu z Pogonią Szczecin?

Adrian SIKORA: – Faworytem jest Pogoń. Jej potencjał z powołanymi do szerokiej kadry na mundial Kamilem Grosickim czy Mateuszem Łęgowskim oraz miejsce w tabeli świadczą na korzyść szczecinian, ale Górnik po zwycięstwie z Widzewem może się postawić. Ma przecież mistrza świata Lukasa Podolskiego, znakomicie współpracującego z Szymonem Włodarczykiem, którego ojca doskonale pamiętam z boiska. Kibicuję też Robertowi Dadokowi, chłopakowi z Puńcowa, czyli – tak jak ja – z małej miejscowości z naszego regionu. To wszystko jednak na Pogoń nie wystarczy.


A na co stać Piasta podejmującego Wartę Poznań?

Adrian SIKORA: – Na zwycięstwo. Co prawda zespół z Poznania, a raczej z Grodziska Wielkopolskiego w tabeli jest wyżej, w czym duża zasługa Dawida Szulczka, młodego trenera ze Śląska, ale gliwiczanie muszą zacząć punktować, żeby uciec ze strefy spadkowej. Po okresie pracy trenera Fornalika, z którym zdobyli przecież mistrzostwo Polski, przyszedł czas rozstania i „nowej miotły”, która ma do dyspozycji kilku naprawdę klasowych zawodników takich jak Kamil Wilczek. Ma więc kto pociągnąć zespół.


Na jaki mecz najbardziej ostrzy pan sobie kibicowski apetyt?

Adrian SIKORA: – Na miano hitu kolejki zasługuje na pewno mecz Raków – Wisła Płock. Częstochowianie w naszej lidze wyrośli na zdecydowanego lidera, ale drużyna którą prowadzi Pavol Stano miała bardzo dobry start i potrafi być groźna. Ivi Lopez i Patryk Kun napędzają jednak zbudowaną przez Marka Papszuna drużynę tak mocno, że rywale nie nadążają. Cieszę się, że w tym budowaniu swoje cegiełki dokłada też Dawid Szwarga, z którym 9 lat temu miałem okazję grać razem w III-ligowym wtedy Nadwiślanie Góra. Już wtedy wykazywał trenerskie ciągotki i cieszę się, że tak się rozwija. Ponadto ciekawie zapowiada się też mecz Legia – Lechia, a raczej kolejny występ Josue, bo jego portugalski styl nadaje nie tylko drużynie z Warszawy, ale także całej naszej lidze piłkarskiego kolorytu. Głównie dzięki niemu Legia jest wiceliderem i faworytem tego spotkania.

Fot. Norbert Barczyk / PressFocus

W czterech meczach postawił pan gospodarzy w roli faworytów. Czy na którymś boisku spodziewa się pan zwycięstwa gości?

Adrian SIKORA: – Na pewno nie w starciu Stali Mielec z Zagłębiem Lubin, bo mielczanie pod wodzą Adama Majewskiego, którego pamiętam jako wymagającego rywala z boiska, radzą sobie nadspodziewanie dobrze. Natomiast lubinianie wpadli w dołek i nie wytrzymują nerwowo tej sytuacji. Remisem „podparłbym” się natomiast w przypadku meczu Cracovia – Jagiellonia. Wprawdzie trener Jacek Zieliński, którego pamiętam i cenię z czasów współpracy w Groclinie, ma w zespole coraz lepiej funkcjonujących napastników i pewne tyły, ale jego zespołowi brakuje stabilizacji i białostoczanie mogą to wykorzystać. Natomiast na porażkę gospodarzy postawię w przypadku meczu Miedzi ze Śląskiem. Legniczanie okazali się najsłabszym beniaminkiem, a wrocławianie choć nie zachwycają to podbudowani zwycięstwem w Płocku powinni iść za ciosem.

Pozostały nam jeszcze dwa mecz z udziałem beniaminków. Gdzie widzi pan miejsce Widzewa, a gdzie Korony?

Adrian SIKORA: – Łodzianie w meczu z Radomiakiem są zdecydowanym faworytem, tak samo jak Lech w spotkaniu z kielczanami – czyli kolejne zwycięstwa gospodarzy. Widzew to marka, wsparcie kibiców i strzelający Bartłomiej Pawłowski. To samo mogę powiedzieć o Lechu i dodać, że obrońca mistrza Polski ma Mikaela Ishaka czy Michała Skórasia, który pewnie niebawem pójdzie śladem innych młodych zdolnych polskich piłkarzy wypromowanych w Poznaniu. Póki co jednak gra i strzela dla Lecha więc dołująca Korona po trenerskich zawirowaniach na odbicie się nie ma co liczyć tak samo jak typowy ligowy średniak Radomiak na przeskoczenie do górnej połowy tabeli.


Na zdjęciu: Adrian Sikora (na małym zdjęciu) mówi, że umiejętności Josue dodają całej ekstraklasie kolorytu.
Fot. PressFocus