Agnieszka Piotrkowska: Jestem z nas dumna

 

Wraca jeszcze pani myślami do środowego meczu i waszej wygranej 31:30 ze Startem Elbląg w ćwierćfinale Pucharu Polski?
Agnieszka PIOTRKOWSKA: – Jak najbardziej, bo dokonałyśmy w nim naprawdę czegoś wielkiego. Mam więc pełne prawo być dumna z zespołu, z tego jak rozegrałyśmy końcowe minuty, a zwłaszcza decydującą o zwycięstwie akcję. Wygrane wywalczone w ostatnich sekundach podbudowują i scalają drużynę.

Obserwatorzy spotkania zastanawiali się, czy ta ostatnia akcja faktycznie miała wyglądać tak, że w jej końcowej fazie podaje pani piłkę do Marceliny Polańskiej, która czeka niemal do ostatniej sekundy i oddaje rzut.
Agnieszka PIOTRKOWSKA: – Na pewno nie tak miała ona wyglądać, bo zanim odzyskałyśmy piłkę, Magda Drażyk była sam na sam z bramkarką i przegrała ten pojedynek. Brawa dla Marceli, że odważyła się rzucić, bo dzięki temu mogłyśmy się cieszyć ze zwycięstwa.

Wasza radość z awansu do czwórki najlepszych drużyn w Pucharze Polski była ogromna, ale czy pokonanie Elbląga będzie miało przełożenie na ligowy mecz z Jarosławiem, który rozegracie w niedzielę o 17.00?
Agnieszka PIOTRKOWSKA: – Nie ma co ukrywać, że rozgrywki ligowe są dla nas ważniejsze niż pucharowe. Na tę chwilę zamykamy tabelę ekstraklasy i myślę, że każda z nas wygraną w Pucharze Polski oddałaby za punty ligowe, przynajmniej trzy. Okoliczności, w jakich wyszarpałyśmy zwycięstwo, a wcześniej odrobiłyśmy stratę, powinny dać nam pozytywnego kopa. Po pierwszej połowie przegrywałyśmy 14:18, ale w przerwie było spokojnie. Powiedziałyśmy sobie, jakie elementy musimy poprawić, by odwrócić wynik i co mamy zrobić, żeby wygrać. Miałyśmy w pamięci jednobramkową porażkę w Elblągu i dwubramkową w naszej hali, kiedy do 56 minuty byłyśmy na prowadzeniu. Tym razem szczęście uśmiechnęło się do nas.

Skoro w Pucharze Polski doszłyście do półfinału, to żal by było to w nim zaprzepaścić…
Agnieszka PIOTRKOWSKA: – Tak daleko byłyśmy ostatnio w 2013 roku, kiedy przyszło nam rozgrywać turniej finałowy w Gdyni. Teraz formuła rozgrywek diametralnie się zmieniła i nie do końca jest sprawiedliwa. Na ostatniej prostej do rywalizacji dołączają Zagłębie Lubin i Perła Lublin, najlepsze drużyny w kraju. Z tego co mi wiadomo, podczas losowania par półfinałowych będą one rozstawione, więc mogą na siebie trafić dopiero w finale. Coś tu jest nie tak, tym bardziej, że Lublin w ostatnim czasie miał sporo kontuzji, rozgrywał wiele meczów, przegrywając w lidze oraz w europejskich pucharach i równie dobrze mógłby odpaść we wcześniejszej fazie krajowego pucharu. Plus, że będziemy miały atut własnego parkietu. Gdybym miała wybierać rywala, wolałabym zmierzyć się z Zagłębiem, ostatnio w Lubinie przegrałyśmy tylko jedną bramką.

Z Jarosławiem też macie rachunki do wyrównania, bo wysoko pokonałyście go w pucharze, ale w lidze dwa razy musiałyście uznać jego wyższość.
Agnieszka PIOTRKOWSKA: – Dokładnie i szkoda, że ten mecz rozegramy teraz, a nie w okresie, kiedy nasze najbliższe rywalki miały przestój, przez który doznały dwóch porażek, bo może byłoby nam łatwiej… Ostatnio jednak wyszły na prostą, więc czeka nas trudna przeprawa. Ale my nigdy nie zwieszamy głów i mogę zapewnić, że podejmiemy walkę o każdą piłkę. Mam nadzieję, że sił nam wystarczy.

W meczu ze Startem była pani motorem napędowym „Niebieskich”, zdobyła 8 bramek. Uda się pani podtrzymać formę strzelecką?
Agnieszka PIOTRKOWSKA: – Bardzo na to liczę.

 

6
MECZÓW musiał wygrać Ruch II Chorzów, by awansować do półfinału Pucharu Polski. Zdobył w nich 231 bramek, a w pokonanym polu zostawił m.in. superligowe JKS Jarosław, Piotrcovię i Start Elbląg.

 

Na zdjęciu: Agnieszka Piotrkowska była ostatnio trudna do zatrzymania…