Albo teraz, albo…

Krzysztof Polaczkiewicz

Problem w tym, że zespół z Kielc wyjątkowo zagłębiakom nie leży. Ostatni raz ekipa ze Stadionu Ludowego pokonała Koronę prawie piętnaście lat temu. W dodatku o tamtym zwycięstwie mało kto chce dziś w Sosnowcu pamiętać. Jesienią 2004 roku II-ligowe wówczas Zagłębie pokonało na własnym stadionie Koronę 4:1. Kilka lat później okazało się, że mecz był ustawiony. Zresztą Korona, która w sezonie 2004/2005 wywalczyła awans do ekstraklasy także święta nie była…

Złe wspomnienia

Wracając do historii spotkań pomiędzy tymi drużynami pięć kolejnych zakończyło się wygraną kielczan. W kwietniu 2005 roku Korona wygrała u siebie 1:0 po golu Grzegorza Piechny. Następnie obie drużyny spotkały się już w ekstraklasie w sezonie 2007/2008. Ligowe pojedynki to dwukrotna wygrana Korony: 2:0 u siebie i 3:2 na stadionie w Wodzisławiu, gdzie przez część sezonu sosnowiczanie rozgrywali swoje mecze w roli gospodarzy. Porażką Zagłębia zakończył się także mecz 1/16 finału Pucharu Polski sezonu 2007/2008. Do pucharowego boju pomiędzy obiema drużynami doszło w ubiegłym sezonie. Także w 1/16 finału PP Zagłębie uległo u siebie po dogrywce 1:2 ekipie z Kielc.

Jedyną bramkę dla Zagłębia zdobył wówczas Tomasz Nawotka, a jedną z bramek dla Korony obecny gracz sosnowiczan Mateusz Możdżeń. – Długo dotrzymywaliśmy wówczas kroku Koronie. Pamiętam, że w pierwszej połowie dogrywki mecz został przerwany z powodu gwałtownej burzy z gradem. Przerwa podziałała lepiej na rywali, którzy kilka chwil po wznowieniu zdobyli bramkę, potem ktoś od nas wyleciał za czerwoną kartkę (tym piłkarzem był Piotr Najemski – przyp. autor) i rywal nas dobił. Mój gol był tak trochę na osłodę – wspomina pomocnik sosnowiczan.

Jesienią w Kielcach znów górą była Korona. Prowadzona wówczas przez Dariusza Dudka drużyna Zagłębia uległa 1:3, a największym pechowcem tamtej potyczki był Tomasz Nowak, który nie strzelił rzutu karnego. – W sobotę inny wynik niż nasza wygrana nie wchodzi w grę. Nie ważne jak to zrobimy. Ważny jest końcowy efekt – dodaje Nawotka który w Zabrzu wyszedł na murawę w podstawowym składzie i zaprezentował się bardzo dobrze. Zdołał nawet strzelić wyrównującą bramkę, która ostatecznie po weryfikacji VAR nie została uznana.

Przeprosiny z PZPN

Tymczasem do klubu dotarło pismo, w którym obserwator PZPN Filip Robak przeprosił Słowaka Martina Totha. O sprawie pisaliśmy we wczorajszym „Sporcie”. „Pragnę przeprosić piłkarza Waszej drużyny Martina Totha za wysoce niestosowny wpis którego jestem autorem, a który ukazał się na moim profilu FB w dniu 23 lutego 2019 r. bezpośrednio po meczu Waszej drużyny z Górnikiem Zabrze. Nieodpowiedni dobór słów sprawił, że Wasz zawodnik mógł poczuć się urażony. Nie to było moją intencją, a jedynie wskazanie ogólnego problemu dotyczącego udziału młodych polskich zawodników w rozgrywkach Ekstraklasy.

Jako obserwator PZPN powinienem w ogóle powstrzymać się od jakiegokolwiek oceniania gry poszczególnych zawodników czy też całych drużyn, a już na pewno nie czynić tego w takiej formie. Bardzo proszę nie traktować moich słów jako wyrazu antypatii do zawodnika, ani tym bardziej do klubu Zagłębie Sosnowiec. Tym bardziej, że będąc wielokrotnie gościem w Sosnowcu spotkałem się z ludźmi pełnymi profesjonalizmu i kultury osobistej. Niestety tych cech zabrakło w mojej wypowiedzi i mogę jedynie powiedzieć przepraszam. Życząc powodzenia w walce o ligowe punkty zapewniam, że taka sytuacja nigdy więcej nie będzie  miała miejsca” – napisał obserwator. Szczególnie odnosząc się do ostatniego zdania trzymamy Pana Robaka za słowo.

 

Na zdjęciu: Jesienią Zagłębie nie miało łatwo z Koroną. W sobotę… będzie podobnie.