Ale z niego kłamczuszek!

21 października zeszłego roku Wisła zorganizowała spotkanie z kibicami, w którym wziął udział m.in. Carlitos. Biała Gwiazda szykowała się właśnie do meczu z Legią. Hiszpan okazał się bardzo sympatycznym i otwartym człowiekiem. Szczerze dyskutował z kibicami. W pewnym momencie fani Wisły poprosili Carlitosa, aby ułożył palce w tzw „odwróconą elkę”. To gest dezaprobaty wobec warszawskiego klubu. Carlitos z uśmiechem spełnił prośbę kibiców i pozwolił, aby ci zrobili mu kilka zdjęć.

W Polsce tylko w Wiśle
Teraz, po transferze do Legii, temat powrócił, a Carlitos wie, że dał się wpędzić w maliny i postanowił bronić się w nieudolny sposób. – Nie było takiej sytuacji, to fotomontaż. To normalne, kibice robią takie rzeczy, ale jak się przyjrzysz zobaczysz, że są tam pewne zachwiania na tym zdjęciu. Widać, że ktoś przy nim grzebał. Taka sytuacja nie miała miejsca – powiedział Hiszpan dziennikarzom z portalu Legia.net. Pech Carlitosa polega na tym, że to nie jedno zdjęcie, a kilka. A poza tym – sytuacja ta miała miejsce, co potwierdza choćby niżej podpisany, obecny na wspomnianym spotkaniu. Carlitos zapewniał tego wieczora kibiców, że w Polsce chce grać tylko w Wiśle, no ale już mniejsza o to.

W innym wywiadzie, udzielonym „Przeglądowi Sportowemu”, Carlitos zapewnia, że miał oferty z La Liga. Sugeruje, że wolał Legię niż kluby z hiszpańskiej Primera Division. No i to kolejne kłamstwo, bo Wisła nie otrzymała żadnej innej konkretnej propozycji za Carlitosa. – Na stole była tylko oferta Legii i ją zdecydowaliśmy się przyjąć – mówił kilka dni temu dyrektor wykonawczy krakowskiego klubu, Daniel Gołda. Powrót do ojczyzny był marzeniem Carlitosa, a skoro to się nie udało, zapewnia, że od razu chciał trafić do Legii.

Kupowanie miłości kibiców nowego klubu to żadna nowość. Carlitos ma prawo mówić, że Warszawę pokochał od pierwszego wejrzenia. Że już dawno chciał grać w zespole Deana Klafuricia. Słyszymy to na wielu konferencjach prasowych. Ale co innego płomienne deklaracje, a co innego kłamstwa, a do tego tak nieudolne. Mógł Carlitos wybrnąć w inny sposób. Mógł powiedzieć, że nie wiedział, co ten gest oznacza. Mógł też przeprosić, przyznać, że dał się ponieść i szybko pożałował, że do tego doszło. On wybrał inną drogę – postanowił zakląć rzeczywistość i powiedzieć, że czarne jest białe, a białe czarne. Zachowanie w stylu dziecka, które naciąga na głowę kołdrę, wierząc, że w ten sposób znikną wszystkie problemy.

Nie pierwszy nie ostatni
To nie pierwszy przypadek, gdy piłkarz żałuje pewnych gestów, a całkiem niedawno też zaiskrzyło na linii Wisła – Legia. Krzysztof Mączyński publicznie, na antenie Canal+, zadeklarował, że nigdy nie zagra w Legii. W dyskusjach z kibicami na portalach społecznościowych zapewniał, że nigdzie się nie wybiera. „Zostaję do końca kontraktu, czy będę miał płacone czy nie – pisał. A chwilę później był już zawodnikiem Legii. Gdy w październiku zeszłego roku przyjechał do Krakowa z Legią został powitany bardzo gorąco, ale nie miało to nic wspólnego z miłością. Z pewnością podobne przywitanie czeka Carlitosa. Hiszpan ma szczęście, że mecz Legia do Krakowa zawita dopiero w marcu przyszłego roku, wcześniej obie drużyny zmierzą się na Łazienkowskiej.

Wiele kontrowersji wywołał także wcześniejszy transfer na linii Kraków – Warszawa, gdy Wisłę na Legię postanowił zmienić Radosław Cierzniak. Bramkarz podpisał kontrakt z Legią, a gdy sprawa wyszła na jaw, został zesłany do drużyny rezerw. PZPN uznał, że Wisła nie miała prawa tego robić i umowa została rozwiązana z winy klubu. Cierzniak twierdzi, że nie żałuje tego ruchu. Zarabia więcej, ale w Wiśle był bramkarzem numer jeden. W Legii przez dwa sezony rozegrał cztery spotkania ligowe.