Wielkie dni ZAKSY

Każdy z trzech pucharów jest szczególny, ale ten smakuje chyba najlepiej z nich wszystkich. To był to zdecydowanie najtrudniejszy mecz, jaki mieliśmy w finale Ligi Mistrzów – podkreślił Aleksander Śliwka, kapitan Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.


Kędzierzynianie po raz trzeci z rzędu wygrali Ligę Mistrzów! To ogromne osiągnięcie, bo niewielu zespołom taka sztuka się udała. Od momentu powstania Ligi Mistrzów (2000 r.) dokonały tego zaledwie Itac Diatec Trentino, najlepszy w latach 2009-11, oraz Zenit Kazań, który główne trofeum wywalczył nawet w czterech kolejnych latach (2015-18). Zanim powołano do życia Ligę Mistrzów, przynajmniej trzy razy z rzędu Puchar Europy wznosili z kolei: dwukrotnie siatkarze CSKA Moskwa (1973-75 i 1986-89), Messaggero Ravenna (1992-94) i Las Daytona Modena (1996-98).

W dwóch pierwszych finałach kędzierzynianie odprawili Itas Trenitina (3:1 i 3:0), a teraz w Turynie Jastrzębski Węgiel (3:2).

– To był legendarny, mecz, którego nie zapomnę. Jestem bardzo szczęśliwy, to w końcu trzeci taki puchar dla ZAKSY – cieszył się Aleksander Śliwka. Kapitan ekipy z Kędzierzyna-Koźla miał udział we wszystkich triumfach. Który najbardziej smakował?

– Każdy jest szczególny, ten smakuje chyba najlepiej z nich wszystkich, bo to był to zdecydowanie najtrudniejszy mecz, jaki mieliśmy w finale Ligi Mistrzów – dodał.

-To była piękna reklama polskiej klubowej siatkówki. Powinniśmy się z tego niesamowicie cieszyć, że dwie polskie drużyny grały o tytuł najlepszej w Europie. Rozegrały pięć setów, tak że nic dodać, nic ująć. Hala była wypełniona praktycznie po brzegi biało-czerwonymi kibicami, więc naprawdę byliśmy częścią niesamowitego widowiska. Dla nas to była wielka przyjemność brać w czymś takim udział – mówił Łukasz Kaczmarek, atakujący ZAKSY.


Czytaj także o siatkówce:


Zdobywcy Pucharu Europy w niedzielę wrócili do kraju z Turynu. Na lotnisku w Pyrzowicach przywitał ich salut wodny utworzony z wozów strażackich. Z kolei w holu hali przylotów czekali na nich kibice.

Prawdziwe świętowanie zaczęło się jednak dopiero w po dotarciu ekipy do Kędzierzyna-Koźla. Zaczęło się od wizyty w siedzibie Grupy Azoty ZAKS S.A., która jest głównym sponsorem klubu.

– Chcemy podziękować naszym klubowym mistrzom Europy, czyli ZAKSIE. Mówi się, że nic dwa razy się nie zdarza, a w przypadku ZAKSY zdarzyło się trzy razy. Dziękujemy zawodnikom, że znaleźli czas, aby przyjechać do właściciela i głównego sponsora i podzielić się z nami tymi niewiarygodnymi emocjami. Obstawiałem zwycięstwo ZAKSY, bo wiedziałem, że nawet po trudnych momentach w finale PlusLigi, gdzie Jastrzębski Węgiel był lepszy, nasza drużyna ma to coś i w kluczowych meczach potrafi wznieść się na wyżyny swojej motywacji i tak się stało. Chcemy cieszyć się razem z naszymi wspaniałymi siatkarzami i liczymy na to, że sukcesy zostaną podtrzymane, a my jako Grupa Azoty ZAK zrobimy wszystko, by tak się stało – zapewniał Artur Kamiński, wiceprezes Grupy Azoty ZAK S.A. i przewodniczący rady nadzorczej ZAKSY.

Zespół następnie dotarł pod halę. Tam na niego czekały już tłumy fanów. Były uściski, pamiątkowe zdjęcia, autografy i rozmowy o turyńskiej wyprawie po złoto. Największą euforię wywołały prezentacja okazałego pucharu, który znów spoczął w klubowej gablocie, oraz rysowanie trzeciej gwiazdki, symbolizującej kolejny triumf w Lidze Mistrzów na klubowym autokarze.


Na zdjęciu: Aleksander Śliwka z Pucharem Europy – taki widok w Kędzierzynie-Koźlu to już tradycja.
Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.